Łagodny bądź dla siebie, kochaj się i akceptuj. Nie bądź dla siebie surowym sierżantem tylko trosklowym przyjacielem. Obdarzaj się ciepłymi uczuciami. Jasne, że nie chodzi o to, żeby folgować sobie ze wszystkim i się tym nie przejmować. Nie, tu chodzi o łagodność po fakcie, jak już coś zrobisz, coś zmalujesz, coś wyszło nie po Twojej myśli, wtedy okaż sobie łagodność – miłość mówiąc któtko. Jeżeli w takiej chwili się skarcisz będziesz coraz mniej zdolny do pokochania samego siebie… a jak samego siebie to i wszystkich dokoła. Nie da się kochać innych nie kochając siebie, a prawdziwie kochając siebie, kocha się i innych.
Mamy straszny nawyk karania się i biczowania za każde potknięcie. Obwiniamy się i ubliżamy sobie. Obrócz tego, że wysyłamy w naszym kierunku mnóstwo autodesrtukcyjnej energii to jeszcze właśnie wciąż obniżamy swój obraz we własnych oczach. Tracimy radość i pogodę ducha i zaczynamy coraz bardziej się oskarżać. Porzuć jak najszybciej ten zgubny nawyk!
Bądź łagodny ale zdecydowany. Działaj według planu ale jak on się nie powiedzie, jak coś pójdzie nie tak to nie obwiniaj się tylko… podziękuj sobie, szczerze i zbierz te dary jakie każda porażka niesie w sobie. We wszystkim jest nauka i wszystko dzieje się dla Twego najwyższego dobra więc…. nie powinieneś się z tego powodu wściekać. Wymyśl sobie zabawę w odnajdywanie jasnych stron w ciemnych zdarzeniach. Allways look at the brighy side of life – śpiewa Monthy Python i jest to naprawdę bardzo, ale to bardzo ważne, istotne, pomocne, radosne, wyzwalające.
Skupiaj się na dobrym, na złe – czyli takie, po których się spodziewałeś innego wyniku i to, co Ci na ten czas przyniosły nie rozumiesz, patrz z cierpliwością i wdzięcznością, prosząc o wyjaśnienie sytuacji. Korzystaj z życia i bądź łagodny dla siebie i pełen miłości. Zaczną się dziać cuda.
Pozdrawiam 🙂