Wymówki





OO jak ja kocham wymówki. Jestem w tym mistrzem. Wszyscy winni tylko nie ja. System, rodzina, warunki, on, ona, to i tamto. Pogoda, pies, katar, dziura w drodze, woda w kolanie i cukier w kostkach – wszystko to się sprzysięgło przeciwko mnie biednemu… Oj, oj, oj, jaki ja biedny, jaki nieszczęśliwy,. Ale jaki też i z tego powodu… ZADOWOLONY, że tak właśnie jest. Jakie to romantyczne… KAARRAAMBA!! Toż to jakaś paranoja i jawna autodywersja, którą sam sobie zapodaję, aby się wymówić kimś, usprawiedliwić i jeszcze z tego czerpać siłę i jakąś tam satysfakcję.


 

Pisałem już o tym nie raz, ale dziś do mnie to dotarło jeszcze głębiej i spostrzegłem jak wiele tego jest.

Te wymówki, to nie jest tak oficjalnie, podobnie jak z ucieczkami. One się dzieją podświadomie. Podświadomie wywołujemy takie sytuację, aby mieć później wymówkę. Oczywiście, powiesz, że przecież nie miałeś wpływu na to jak rodzice Cię wychowają, czy gdzie się urodziłeś,… a jednak… Wszystko jest zaplanowane i Ty w tym maczałeś palce. Wiedz o tym, że wszystko, co się dzieje w świecie jest dobrowolne, bo światem rządzi nienaruszalne prawo wolnej woli.

Więc może te wszystkie warunki, które sobie sam kiedyś zaprojektowałem czemuś służą? Oo. co to za inteligentna myśl… Toż to może mieć jakiś sens? Hyym, no to skoro tak błyskotliwie zacząłem, to pomyślmy dalej… Te wszystkie wymówki, którymi usprawiedliwiam swą obecną sytuację są przeze mnie podświadomie i nadświadomie wywoływane. Aby mieć czyste sumienie to wrzucam do podświadomości program – „nie chcę iść na to i to spotkanie” i co? I podświadomość sprawia, że dopada mnie ból brzucha albo jakaś inna niemoc i wtedy ja, biedny, rozgrzeszony „no, bo przecież coś się stało, nie ode mnie zależnego” zostaję w domu, wszyscy mi współczują, a ja sobie leżę i liżę rany. Rewelacja. Nie chce mi się pracować? Wymyślę jakąś chorobę, aby iść na rentę. Nie chce mi się uczyć, choć oficjalnie bardzo chcę i muszę, to jednak i tak będą dzwonić telefony, milion ważnych spraw się zadzieje no i co… “No znów wszystko się sprzysięgło przeciwko mnie”! Tratatata!! wszystko działa właśnie zgodnie z Twoją wolą. Tylko, że Ty nie chcesz dopuścić do siebie świadomości, ŻE MASZ TAKĄ MOC, bo to by wymagało wzięcie odpowiedzialności, a tak? Tak to możesz zwalić na “los przewrotny” całe swe zabałaganione – nieświadome życie.

A nadświadomość? Ha! My żyjemy w sposób mało świadomy. Nasza codzienna świadomość to jakiś marny procent tego, co powinno być. Nasza Nadświadomość (z dużej litery, bo to Boski wymiar) kieruje tym wszystkim. Ona jest szefem, który gra naszą świadomością. Ona nią zarządza i całe nasze życie, zabawa zwana życiem, polega na tym, aby ta nasza mała świadomość zestroiła się z Tą Świadomością, aby odnalazła swe Prawdziwe Ja. To tak o Nadświadomości – mała, aczkolwiek dość ważna dygresja.

Gorsza sprawa jeszcze się dzieje, bo gdy nie chce się komuś z kimś spotkać, to czasem, gdy ma się zły nastrój lub po prostu dla sportu, ludzie programują komuś zły los. Wysyła się do adresata złą energię i ta mu szkodzi sprawiając, że na przykład się pośliźnie, złamie nogę lub nawet gorzej. UWAGA! TO SIĘ DZIEJE ZAWSZE W DWIE STRONY! To, co ślesz, to wraca pomnożone. Powiesz, że to nie możliwe, bo gdyby tak było, to na przykład nasi politycy byli by biedni. Tyle przecież się im złorzeczy. Jednak jest tak, że każdy z nich podświadomie tworzy wokół siebie aurę ochronną, która rozprasza i odbija te energie. Gdyby nie ta aura to taka ilość negatywnej energii by go zabiła. Gdyby ta negatywna energia kierowana do jakiegoś bardzo nielubianego polityka poszła do osoby zwykłej, nieprzygotowanej, niechronionej było by z nią na prawdę bardzo źle. Każdy z polityków jest też chroniony przez aurę ochronną partii, grupy, z którą przebywa. Świat energii jest jeszcze dla nas mało znany i dopiero zaczynamy odkrywać jego prawa. Wygląda to tak, jakbyśmy wciąż jeszcze wierzyli w płaską ziemię. Za parę lat patrząc wstecz wszyscy to stwierdzimy.

Wracając do wymówek. Mnóstwo jest usprawiedliwień w nas odnośnie naszego sukcesu, szczęśliwego życia. Moją ulubioną wymówką, tak jak teraz na to patrzę jest na przykład chowanie się za swoją niemocą zdrowotną, która upoważnia mnie do renty. To bardzo zniewalająca wymówka, która wcale nie jest taka rzadka. Wydaje mi się, że wielu rencistów na to choruje. Zamiast chcieć za wszelką cenę wyzdrowieć, to się generuje chore zachowania albo unika się możliwości wyzdrowienia, aby mieć rentę i móc powiedzieć: „no, czego ode mnie chcecie… jestem tylko chorym, nieszczęśliwym rencistą… lepiej dajcie mi energii(pieniędzy, opieki, miłości)”. To takie trochę branie na litość.

Inna wymówka to „nic ode mnie nie zależy”. Wszystko w rękach Boga, systemu, rządu, żony, męża, mego zdrowia, braku pieniędzy itd., Więc skoro nic ode mnie nie zależy, więc nic nie robię. Czekam aż się coś wydarzy. Ktoś, coś zrobi za mnie. Czekam. No, co? Czego chcesz ode mnie? Przecież nic ode mnie nie zależy. Muszę czekać i mieć nadzieję, że ktoś się ZLITUJE i mi coś da. Postawa wyjątkowo wyjaławiająca z życia. Człowiek czeka i czeka aż w końcu popada we frustrację, robi coś nerwowo, aby tylko udowodnić sobie, że wszystkie jego podrygiwania są nic niedające, bo przecież nic od niego nie zależy i znów popada w ten stan i jest jeszcze gorzej. Później depresja, załamanie psychiczne i jak dobrze pójdzie to odrodzenie. Droga do Wolności nie jest prosta.

Brak pieniędzy to jedna z wymówek przed wzięciem odpowiedzialności za swe życie. Nie mam pieniędzy, więc nie robię tego czy tamtego. Nie buduję domu, nie zakładam rodziny, nie uczę się, nie zdobywam niczego, bo nie mam pieniędzy. Mogę spokojnie pozostać w swoim narzekającym świecie i żyć i zazdrościć innym i mieć z tego satysfakcję. Tak, wy możecie a ja biedny nie. Wy potraficie a je nie potrafię. O jaki świat jest niesprawiedliwy, innym dał a mnie nie. Jaki jestem biedny i …romantyczny… oh tylko mi na mnie zależy, tylko mi mnie żal… nikt o mnie nie dba. Co za życie, co za świat. Itd., itp.

Wymówki pojawiają się, gdy nie chcemy wziąć odpowiedzialności za swoje życie. Fakt jest też taki, że NIE WIEMY, ŻE MOŻEMY. Nie wiemy, bo nas niedoinformowano o tym. Wprowadzono nas w błąd. Ja, zwolennik teorii spiskowych twierdzę, że obecny obraz naszego świata jest poniekąd sztucznie kreowany. Kryzys jest wywołany, wojny są wywoływane i jest pewna grupa, która rości sobie pretensje do kierowania naszą planetą, cywilizacją. Wiem też, że i oni są pionkami w grze, więc nie ma się co tym za bardzo przejmować. W każdym razie to dzięki nim mamy taki obraz świata a przede wszystkim SAMYCH SIEBIE, że nic od nas nie zależy. Że jesteśmy pachołkami systemu, że nie wiele możemy, że człowiek jest niewiele wart. Że wszelka siła leży PO ZA NAMI, wszystko jest gdzieś tam a nie tu. Generalnie tej grupie udało się, bo taki był odciągnący naszą uwagę od nas samych czas w naszym kalendarzu rozwoju planety, ale teraz, poniekąd dzięki temu wytworzyła się energia potencjalna, która sprawi, że z impetem i wielkim przytupem odzyskamy naszą prawdziwą tożsamość. Skończy się czas wymówek, bo każda z nich będzie afirmacją własnej nieświadomości, a tego człowiek raczej chce uniknąć.

Świadomość. Życie pełne, obfite i prawdziwe jest naszym celem. Życie chwilą obecną. Życie w Tu i Teraz, w autentycznej obecności, KTÓRĄ JAM JEST jest naszym prawdziwym życiem. Naszym prawdziwym „JA” jest nasza duchowa, energetyczna istota i to do jej pełnego zamanifestowania się i idącą za tym władzą i autorytetem wszystko zmierza. Co ciekawe, im bardziej jest ktoś tego świadomy tym bardziej jest pokorny i pełen pokoju, służby i autentycznego „po-prostu-bycia”. Czysta świadomość istnienia. Nie ma tu mowy o tym, że jesteśmy centrum wszechświata i jego pępkiem. Jesteśmy jego gospodarzami, współtwórcami a nie beneficjentami. Chodzimy w Mocy, a nie Moc jest w nas. To pierwsze wyzwala, to drugie zniewala.

No tak, miało być o wymówkach, usprawiedliwieniach i… poniekąd było. Tylko znów temat zaczął wchodzić w uniwersalne prawdy naszego istnienia. Po prostu, nie da się inaczej, bo po to żyjemy. Po to jesteśmy tu na tej planecie i każde nasze działanie, każda nasza akcja będzie doprowadzać nas w końcu do sytuacji w której zadamy sobie pytanie „kim i czym ja właściwie jestem? Po co żyję? Jaki jest świat w którym żyję i jaka jest moja rola w nim?” Te pytania są u źródeł każdego zdarzenia w naszym życiu. To do zadania tych pytań i znalezienia na nie odpowiedzi prowadzą nas wszyscy i wszystko w naszym życiu. Tylko, że niektórzy zadadzą sobie to pytanie już teraz, a inni będą jeszcze potrzebowali na to trochę czasu. I Ci i CI są na tej samej Drodze. Różnią się tylko etapami.

Jest wiele wiedzy do przekazania. Wiele się otwiera. Mamy naprawdę ogromne zaległości jeżeli chodzi o kosmologię, nasze miejsce w galaktyce, w kosmosie. Napływające informacje dochodzą zewsząd i sprawiają, że coraz więcej z nas patrzy w niebo szukając swych starszych braci. To co będzie się teraz działo to wkroczenie każdego z nas na ścieżkę mocy i własnego, autentycznego Ja. Przejęcie pełnej odpowiedzialności za swoje życie. Zrozumienie tego jak działa świat i w efekcie objęcie swym sercem i umysłem całego Uniwersum. To będzie wreszcie to o czym mówią wszystkie święte księgi i święci Mistrzowie. To będzie wreszcie Raj na Ziemi. To będzie połączenie Nieba i Ziemi. Unia Galaktyczna.

W Drogę!

0 0 votes
Article Rating
Dziel się Dobrą Energią
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments