Zamieszanie mam z tym Matrixem i wybieram, aby to zmienić. To nie może tak być, żeby latać, biegać, tam musieć, tam porządać, a jeszcze gdzie indziej się bać. To nie o to chodzi. To wszystko można i warto świadomie ogranąć i przytulić 🙂 Nie da się robić dobrze w sposób nieświadomy. W takim przypadku może być dość długo dobrze ale w końcu coś się wywali. Bo przecież ile można żyć w ułudzie? Świat to system samoregulujący się i podlegający zwykłemu prawu ewolucyjnemu. Czyli idzie do przodu i się rozwija, utylizując to co się nie sprawdza i tworząc nowe piękne wzorce.
Dziś mnie poranny optymizm dość szybko opuścił i na jego miejsce przyszedł stary znajomy… mało energiczny i dość pasywny tumiwisizm… przygarnął mnie przez chwilę i już myślałem, że mnie będzie tak trzymał ale… kurna… ileż tak można? Wstałem, kawa, Matrix wzywa więc do dzieła.
Tak patrząc na tę naszą piękną "rzeczywistość" to śmiać się chce, z jednej strony, a płakać z drugiej. Śmiać się chce, bo jak sobie pomyślę, że to wszystko to tylko wytwory naszej świadmości i że wytworzyliśmy je tylko po to aby się właśnie nauczyć prawdy o sobie i w miłości i prawdzie zaczęli żyć to po prostu radość. Ale jak z drugiej strony widzę, że wielu się tak bardzo zamotało w tą gre, że aż krew tryska i prawdziwie ból targa to po prostu smutek wielki. Tym bardziej mam ochotę i motywację by jak najwięcej i jak najszybciej opowiadać o Prawdzie, która przecież wyzwala. Która dodaje skrzydeł i pozwala popatrzeć na wszystko tak, że nie boli.
To nie jest tak, że poznasz prawdę i od razu będziesz w niebie, problemy znikną i wszystko będzie już różowe. Nie. Na początku poznanie prawdy będzie dość bolesne, będzie Ci sprawiało ból patrzenie na to wszytko i widzenie, że inni są tak zamotani, tak ślepi i że nie chcą widzieć. Będziesz patrzył na swoje problemy i pomimo tego, że będziesz widział prawdę to nie będziesz miał mocy sprawczej aby to zmienić – przynajmniej ja nie potrafię, jeszcze, tak zrobić.
Chodzi o to, że dopiero jak się zobaczy prawdę to zaczyna się praca nad sobą. Do tej pory nie wiedziałeś jak bardzo jesteś chory i nie potrzebowałeś leczenia. Teraz jak już wiesz zaczynasz działać aby się wznieść ponad własne ograiczenia i aby wyzdrowieć. Prawda nas wyzwoli, ale nie dla każdego będzie to proces błyskawiczny, choć myślę, że jeszcze za parę lat będzie jeszcze łatwiej to wszystko ogarnąć. Teraz jest bardzo łatwo a za parę lat będzie jeszcze łatwiej i ludzie będą rozkwitali w tępie błyskawicznym.
Chodzi o to przecież aby nauczyć się kochać i wybaczać. Czyli gdy odkrywamy prawdę to zaczynamy zdawać sobie sprawę ile tego jest, jak bardzo zboczyliśmy z drogi i trzeba na nią powrócić co jest procesem łatwym i w miarę szybkim. Na pewno nie trzeba się mozolić. W Prawdzie to jest piękne, że wszystko dzieje się z większą lub mniejszą radością. Widzisz już Cel, wiesz już o co chodzi i zaczynasz iść do przodu. To nic, że czasem boli. To nic, że czasem tak dowali, że ma się ochotę katapultować z tego świata. Później przychodzi tęcza i to tak piękna że dech zapiera w piersi. A póki co to działamy. To jesteśmy świadomi. I nic więcej nie trzeba.
Aż mnie palec rozbolał… 😉
Pozdrawiam wszystkich Wędrowców 🙂