Przeleciał dzień a nastawiałem się na niewiadomo co… i znów jak zwykle jak się na coś nastawiam bardzo to okazuję się, że tak nie wychodzi.. coć robię nie tak ale nie wiem co…
Byłem dziś w pracy. Tak, zacząłem pracować, bo na dietę świetlną jeszcze się nie otworzyłem 😉 i po prostu muszę pracować w tym matrixie… nie mam wielkich możliwości do pracy, zacząłem pracować jako telemarketer i sprzedaję Netię. Ma ochotę ktoś kupić? Piszcie i ślijcie telefon to zadzwonie do Was 🙂 Jazda jest z tą pracą i chyba mam złe nastawienie do niej, bo efkety nie są wielkie.. wręcz nie wielkie 😉 jak w każdej normalnej pracy liczą się efekty a ciężko jest namówić 70 letnią babcię na internet 😉 ale jest też dużo radości, bo ludzie chcą sobie pogadać… w kilku przypadkach stwierdziłem, że nie powienienem sprzedawać telefonów tylko prowadzić jakiś telefon żeby sobie pogadać. Czasem tak się miło gadało. Ludzie siedzą w domu i czasami mają na prawdę fajne klimaty do opowiedzenia a siedzą i trzymają te swoje skarby w domu. Jak bym miał kasę to bym siedział i dzwonił do ludzi i gadał 🙂
A tak w ogóle to… marazm i lipa… kurcze. tyle się wie i co? I nic… dalej nic… a myślało się, że to będzie takie proste, łatwe lekkie i przyjemne… że jak wejdę na tą scieżkę to już będzie z górki… że wszechświat będzie sprzyjał i prowadził a tu co? Za zakrętu wyłania się kolejny zakręt, z wielkiej górki spada sie w wielką odchłań… przygnębienie przeplata się z ekstazją. Wiara z beznadzieją… chwile mocy z totalną rezygnacją… dlaczego tak się trzeba męczyć? Czy nie było by zdecydowanie łatwiej gdyby było łatwiej? Może to nie działa? Może to pic na wodę? Fotomontarż? Od czasu do czasu zakołysze taka myśl światem ale odrzucana jest i wyśmiewana. Nie możliwe aby to nie było nieprawdą. Nie możliwe aby Bóg nie był tak wspaniały jak o Nim myślę, nie możliwe aby to wszystko było tak poprostu takie po prostu a przecież… przecież włąśnie takie jest… takie po prostu.. paranoja? Znajdziesz gdy przestaniesz szukać, dojdziesz gdy przestaniesz iść. Ty nie musisz się stawać bo już jesteś… jasne… jestem… tylko…. tylko cały czas to tylko i kolejny dół i kolejna wątpliwość i słabość…. tak, wiem. wszystkie prowadzą do czegoś, do czegoś pięknego, dobrego. lepszego. do Prawdy. Wiem… eeeeh… chyba znów zacząłem się użalać nad sobą… tak… znów się dałem wpędzić w półapkę moich oczekiwać, marzeń i urojeń.. znów odstawiłem rzeczywistosć na bok a na jej miejsce postawiłem swoje wymysły… i użalam się nad sobą aby wzbudzić litość… program z dzieciństwa… jak się płacze to Mama przytuli… więc płaczę… niech mnie Mama przytuli… eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeh kiedy ja w końcu dorosnę? Nie wiem… ale widzę, że sobię nawet poużalać się nad sobą nie wolno… nie warto… ożesz kurwa…. jego mać…. …….. 🙂 może zaryczę jak ranny bawół i będę walił? Hehe… chciałbym być wielkim łysym chamem i tak potrafić ale nipyty… muszę to jakoś z tymi zbawakami ogarnąć…. jakoś to będzie… musi. I tak oddaję całą kontrolę swemu wyższemu Ja… niech dowodzi… resztę mam gdzieś…chyba.
Pozdrawiam braci tułaczki….