Jest jak jest i chyba czas wpić kolejny hak w tę ścianę na mojej spinaczce w górę. Każdy taki wpis jest takim hakiem, który zabezpiecza mnie przed zbytnim upadkiem w dół. Teroretycznie dużo poniżej niego nie polecę. Ten blog to jest świetna sprawa. Jak dla mnie, dla takiego jak ja delikwenta, to jest to idealne narzędzie, które bardzo pomaga mi w tej wędrówce w górę. Aż się gębusia cieszy 🙂
O co mi chodzi z tym hakiem? Tak sobie dziś patrzę z rozserzonej persepektywy na świat i z jednej strony się cieszę a z drugiej…. no jak to ja… niecierpliwie 😉 Choć już coraz mniej. Cieszę się, że widzę, cieszę się, że mam taki nastrój a nie inny. Cieszę się ze swego spokoju i postrzegania, bo wiem, że dziś dość ważny dzień i akurat dziś, to, że dobrze się czuję jest ważne. Bardzo się cieszę.
Patrzę sobie na tą naszą rzeczywistość i śmieje się gęba, że tak to wszystko wygląda. Im bardziej się jej przyglądam tym większy szacunek się pojawia i tym głębszy podziw ogarnia dla Tego Świata. (Taka myśl przebiegła głowę: czy moje pisanie nie jest tylko zwykłym przechwalaniem się? Czy może to wszystko nie jest tylko tak na pokaz? Ale chyba nie. Tak sobie myślę, że jak przeczytasz to i stwierdzisz, że fajnie, że ktoś myśli podobnie jak Ty to doda Ci to otuchy i chyba o to mi chodzi w moim pisaniu, a, że jest we mnie mnóstwo całe pewnych energii z dzieciństwa, niezreazlizowanych ambicji itd…. no cóż… gdyby nie one nie pisał bym tego… nie byłbym taki jaki jestem i nie czuł bym tego wszystkiego więc… dobrze jest) A wracając do tematu to chodzi o wizję chyba. Chodzi o spoglądanie, o to jak to wszystko wygląda i jaka jest moja rola w tym wszystkim. Fajnie jest żyć, teraz, dziś, w tej chwili czuję się bardzo dobrze. Choć pewnie w poniedziałem znów Matrix się upomni o swoje i każe mi zarabiać ale teraz jest pięknie, mogę pisać, tworzyć, mogę realizować swe plany. Wyłania się tu piękna współpraca z Dorotką i Fabryka Cudów, której działanie jest ziszczeniem moich poprzednich planów. Wszystko się układa ale… to "wszystko chuj" jak śpiewają elektryczne gitary 😉 bez Boga, bez świadomości Kosmicznej, bez otwarcia się na Ducha, na Jego prowadzenie i inspiracje. Wiem to doskonale i wręcz nie chcę niczego innego. Jeżeli coś to tylko z Nim i przez Niego.
I to jest główną przyczyną frustracji. Jeżeli nie mam sił i energii by patrzeć globalnie to jestem martwy, jak widzę to żyje. Jak świadomość Kosmiczna gra w sercu i umyśle to śpiewam 🙂 (a przynajmniej nucę sobie) a gdy jest przywalenie przez Matrixa i znikąd pomocy i brak sił to się chce katapultować z tego świata. Te huśtawki są straszne. Pociesza tylko to, że to jest jak rozbujanie przed skokiem, jak rozbieg i naciągnięcie gumy… czasem trzeba się cofnąć aby pójść do przodu. Niech się dzieje Wola Boża.