Wolność mnie jara. Wolność to jest to za czym tęsknie, za czym marzę, za czym wyglądam. Wolność, życie bez przymusów, bez granic, po prostu czysta radość bycia i współtworzenia. Żadnych zależności, żadnych należności czysta wolność bycia kim się chce.
Dziś srogie lekcje dostaję na temat wolności.. no, może nie aż takie srogia ale bolą. Dziś, zamiast się unosić na skrzydłach wolności i twórczości raczej popadam w marazm i frustrację. Autoagresja się obajawia, oczywiście dotyka Najbliższych. Brak możliwości życia swoim życiem, swoją wizją po prostu wykańcza. Ale czym jest ta wizja?
Czasem trudno jest jak się dużo wie. Duża wiedza powinna iść w parze z mocą jej wyrazu, z mocą jej wykorzystania. Jeżeli jest tylko teorią to rodzi frustrację, rodzi ból, niemoc wielka targa a świadomość, że się tyle wie tylko jeszcze bardziej to rozpala i sypie sól na krawiącą ranę.
Wolność. Mój narkotyk. Wolność marzy się tym którzy są najbardziej zniewoleni. Najpiękniej o wolności śpiewają ptaszki w klatce… ale wierzę, że jak z niej wylecą to będą jeszcze ładniej śpiewały.
Znów ta choroba bluesowa. Mam doła to piszę. Kochany Czytelniku, musisz się męczyć strasznie i się jakoś katować, że to czytasz. To jakaś kara dla siebie samego? 🙂 Nie chcę Cię straszyć ale podobne przyciąga podobne i jeżeli odnajdujesz w tym moim pisaniu część siebie 😉
Tak czy owak, mam dość tego życia. Chcę aby się zmieniło na Życie. W związku z tym znów będę podejmował pewne kroki i działania i pewnie nie wiem jak to wyjdzie. Boli, że pomimo wiedzy i tak dalej nic nie wiem. 🙂 Paradoks. Im więcej wiem, tym więcej wiem, że ciągle coraz więcej nie wiem… za zakrętem wyłania się kolejny zakręt i tak do… znudzenia… żeby nie było że używam brzydkiego słownictwa ale przypomniał mi się pewien zestresowany chłopak z filmu nic śmiesznego 😉
W każdym razie, trza coś zdziałać. Więc… do zobaczenia