-
Krzysztof Kina opublikował 6 lat, 9 miesięcy temu
Obudziłem się dziś,… a właściwie, to dzień się zaczął już w czasie snu… coś się śniło ale już teraz nie pamiętam… nic ciekawego… raczej jakieś trudne rzeczy…. po otwarciu oczu od razu mi nastrój spadł, bo moje prace nad oczyszczeniem tego kanału snu i ciała astralnego jakoś nie dają zadowalającego efektu… trzeba pracować dalej… ale nastrój od rana nietęgi…. “kur… nowy dzień, świat się nie skończył, nic się nie wydarzyło w nocy… trzeba znów się zmagać” – gdzieś na skraju świadomości przemknęła taka myśl… włączyłem telefon, zobaczyłem wiadomość, że dziś spotkania nie ma, spodziewałem się ale nie dodało mi to energii bynajmniej… wiadomości na mailach, nic nowego, nic dającego zastrzyku dopaminy… znów dzień do przeżycia…. uff… kiedy ja wreszcie wyjdę z tej depresji? Jedyna aktywności bardziej energetyczna to wkurzanie się połączone z rzucaniem kurew…. super. Czyli energetyka siadła totalnie. Znów po nocy coś się przyczepiło z astralu, znów się trzeba oczyszczać… ale teraz nie mam siły… idę na śniadanie….
Taka zamuła trwa aż do południowej medytacji… siadam i zaczynam dopuszczać do siebie myśli o co chodzi…. za ściany słyszę “koncert dobrych wiadomości” serwowany przez TVN24, w powietrzu i eterze pełno myślokształtów, które wpadają co chwile do głowy, przyłapuję się, że znów naprodukowałem i wzmocniłem swoim nastrojem tabun takich myli… eh…. ileż jeszcze będą się tak kisił? Włączam jakąś swoją muzykę, zagłuszam ten złowrogi zgiełk. “jak można się tym dobrowolnie katować?” przechodzi mi przez głowę, no ale cóż… czymś trzeba karmić tę wewnętrzną agresję….Przychodzi mi wesoła myśl. Że teraz jestem jak ten kojot który goni strusia pędzi-wiatra ze znanej bajki ;). Struś symbolizuje moją wyższą świadomość, która czasem się pojawia i sprawia, że w jednej chwili wszystko staje się piękne, proste i wspaniałe, ale częściej jestem tym kojotem, który goni z najczęściej śmiesznie, tragicznym skutkiem tego strusia… skubańca. Ale ta myśl ratuje mi dzień. Nastrój od razu się poprawia, bo rechotu nie mogę powstrzymać. Od razu czuję inne energie w sobie, w swojej energetyce. Jest jaśniej, dobrze, to jak iskierka, którą trzeba rozdmuchać aż stanie się silnym płomieniem, który stawi te niskowibrujące energie smutku…. “aha, to już wiem po co ta poranna zamuła. Żebym znalazł na to sposób, żeby odkryć tego sens. No tak, przecież wszystko nam sprzyja. W dzień i w nocy wszystko nam sprzyja i działa dla nas”. Jasne. Moja istota depresji uśmiecha się kiwając głową…. “aha… pogadaj sobie” – “słyszę”. No dobra….. teraz to już na pewno mi się humor poprawił – pisząc to :). Już wiem o co chodzi – MAM CIĘ! 🙂 …. “zobaczymy….” “słyszę” ale już nie tak pewnie jak poprzednio. Jest droga 🙂
Przyszła mi myśl, aby opisać to wszystko… i proszę… piszę 🙂 aż sam się sobie dziwię. Ciekawe tylko czy to opublikuję? 😉 Bo napisać, a opublikować to dwie różne rzeczy… ale tak sobie myślę, że muszę jakoś zacząć…. chodzą mi po głowie nagrania, różne fajne rzeczy, które wydają się być potrzebna i dobre a wciąż brak mi sił, aby je zacząć publikować… może właśnie takimi małymi krokami? Tylko… myśl – tak wpuszczać i pokazywać jak myślę…. ja? Mistrz kamuflażu i konspiracji? 🙂 Ano, trzeba w końcu jakoś zacząć rozbijać tę skorupę… bo nie dam rady dłużej tak jak jest…. więc zacznę pisać takie wpisy na blogu drogowskazowym. Skoro mam taką możliwość…. i tak przecież to ja kontroluję i dawkuję to co przekazuję. Ot, odsłonię trochę więcej. Może też i komuś to pomoże… (jedna z tych jaśniejszych intencji…;)) ale muszę pisać bo mnie rozwali od środka…..