Żyjemy w kraju w którym na dzień dobry mówi się „cześć”. To piękne i bardzo dobrze oddające naturę rzeczy. O wiele lepsze niż „hi”, „hello” i podobne… witamy Boskość w nas nawzajem. Wychwalamy Ją i oddajemy Jej cześć. W prawdzie wyświechtało się to powitanie, bo z jakości przeszło w ilość… nastąpiła degeneracja i rozkład tego powitania ale i tak jest piękne i warto je wypowiadać z refleksją.
Generalnie żyjemy w kraju gdzie jest pełno pięknych słów oddających naturę rzeczy… na przykład „Bogaty” – Bogacić się. Jak dla mnie być bogatym jest jednoznacznym z byciem pełnym Boga. Pełnym najpiękniejszych, najwspanialszych, najwznioślejszych idei i energii i tylko ten jest prawdziwie bogaty, kto naprawdę żyje w Bogu, w Prawdzie, w Jedności ze Wszystkim co Jest.
Nie mam przygotowanego tego co będę pisał. Liczę na to, że poruszy mnie Duch. Często tak mam i zastanawiałem się kiedyś jaka Istota przeze mnie przemawia. Dla jakiego Mistrza jestem kanałem. I nie wiem. I cieszę się z tego. Moi Mistrzowie, Istoty, które przeze mnie przemawiają mają na tyle wyczucia, że nie obarczają mnie imionami… to sprawia, że nie ma skojarzeń, nie ma ataku ego… jest czysta informacja, czysta wiedza, która jest przyjmowana na przestrzeni serca… po co imiona skoro wszystko i tak jest jednym? Imiona i nazwy są ważne tutaj u nas, w świecie rywalizacji a tam wyżej.. tam już są mniej istotne… tam liczy się wibracja… kolor… dźwięk…
Te słowa, które piszę spływają na mnie jak własne. Wdzięczny jestem temu, że pozwala mi się tak to odbierać. Wiem, że sam z siebie nic nie potrafię i nic nie jestem w stanie zrobić a jednak gdy jestem zsynchronizowany, gdy jestem w sobie, w tu i teraz mogę niemalże wszystko… magia przepływa niewinnie przez palce i słowa same pojawiają się w przestrzeni serca, umysłu… spływają na klawiaturę… jest pięknie… to jak by być instrumentem w symfonii.
Wszyscy jesteśmy takimi instrumentami. Wszyscy mamy grać w symfonii życia ale mało kto jeszcze tak na to patrzy… wielu z nas próbuje grać po swojemu. Wydajemy z siebie jakieś przedziwne dźwięki które nijak się mają do całej reszty. Wielu z nas próbuje grać melodię, podczas gdy są w sekcji perkusyjnej. Inni walą fletem w stół chcąc wybić jakiś rytm J a to wszystko dlatego, że społeczeństwo nas ukierunkowuje do tego by być dobrym kółkiem w maszynie systemu a nie do tego byśmy byli sobą i grali naszą część w symfonii życia.
Grać tutaj to jak oddychać. Ja nie mam jakiś specjalnych zdolności… po prostu dostrajam się do wyższych wibracji samym tylko tym, że zdaję sobie z tego sprawę. Jestem, i jestem prowadzony i używany do tego by mną grać. Po prostu myśli, słowa pojawiają się w przestrzeni umysłu. Miłość, pokora poszerza tę przestrzeń. Gotowość i odwaga sprawiają, że więcej rzeczy się pojawia, bo jestem chętnym kanałem i przez tę tubę więcej światła miłości wypłynie…, gdy każdy z nas zacznie w ten sposób patrzeć… gdy porzucimy rywalizację a wszyscy przyjmiemy postawę anteny wychwytującej najlepsze dla tego czasu inspirację z nieskończonej przestrzeni anteny kosmicznej wtedy dla wszystkich będziemy odczuwać głęboką cześć, bo będziemy mieli świadomość, że to jest inna wersja Boga, który stanął na naszej drodze by przekazać nam informację, która pozwoli nam się wznieść jeszcze wyżej, by wychwycić jeszcze szlachetniejsze wibracje i informacje, by móc powrócić z nimi i ozdobić znów nasz piękny świat. Nasz ogród miłości.
J To sobie pomyślałem, że bym powiedział, gdybym miał teraz zacząć jakiś wykład prowadzić, gdzieś na jakimś seminarium… było by? Trochę podszlifować i sru… 😉 byle by się nad tym za bardzo nie doktoryzować aby ego nie zdążyło się napuszyć.
Zagrajmy razem.
Kris