Czego mamy się spodziwać po życiu? Jakie mamy oczekiwania i dążenia? To wszystko jest bardzo ważne i determinujące całe nasze życie. Spodziewamy się sami nie wiemy czego i nasze życie wygląda tak a nie inaczej… jak ma się coś przytrafić nam dobrego skoro się spodziewamy czegoś złego? Skoro wyglądamy zagrożenia i jakiegoś nieszczęścia? Skoro upatrujemy się na pozycji przegranego, opronika, kogoś kto jest niezdolny, nijaki, ma zaległości i na pewno będzie na szarym końcu..
Nie traktujemy się na równo jako ludzi tylko patrzymy na wszystkich i na wszystko jak na tych którzy coś osiągneli, coś mają. Człowiek bandyta w dobrym garniturze wzbudza szacunek a poczciwiec w kiepskim ubraniu, poczucie niesmaku… ewentualnie jest niezauważany. Wszystko dlatego, że traktujemy ludzi i wszystko instrumentalnie, jako coś do zdobycia, coś co może nam zaszkodzić lub pomóc. Walczymy cały czas o to aby być, robić, jakoś wyglądać, zachowywać się. Nie jesteśmy naturalni tylko ciągle gramy jakąś narzuconą nam rolę.. oczywiście sami sobie ją narzuciliśmy. Pod wpływem naszego społeczeństwa wypraliśmy sobie umysły, a raczej pozwoliliśmy na to – nie było wyjścia i teraz idziemy w szranki i miotamy się w tym wyścigu szczurów. Wszystko to o kant…
Jak w takiej rzeczywistości można się spodziewać czegoś dobrego? Normalnego? Czegoś co nam przybilży niebo na ziemi? jak możemy się spodziewać szczęśliwego i spokojnego życia albo chociaż szczęśliwego jeżeli ciągle wypatrujemy z której strony przyjdzie zagrożenie? Skoro ciągle patrzymy czy nam nie braknie czegoś ważnego do życia. Skoro ciągle się pilnujemy, żeby nie powiedzieć czegoś co by wywołało burzę w otoczeniu, zniesmaczenie itd? Jak mamy być szczęśliwi skoro ciągle mamy nad sobą bata? Ciągle mamy nad sobą oko wielkiego brata, który po prostu patrzy tylko aby nas w czymś wyśmiać, zgnębić, coś nam zabrać?
Fantastycznie! A życie czeka. Nasze miłościwie nam panujące systemy religijne wbiły nam twarze w błoto a systemy ekonomiczno społeczne usadziły na właściwym miejscu jeżeli tylko nie jesteś w stanie dać z siebie wszystkiego i wypróć sobie flaki. A życie czeka. Życie przepływające przez nasz umysł i nasze ciało, które jest piękne i czyste. Jest doskonałe… spójrzcie, ukształtowało nasze ciała. Co za geniusz to zrobił! My jesteśmy stworzeni przez Tego Geniusza i co? I nic. I ryjemy w ziemi jak robaki. A jesteśmy przecież stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. A ryjemy w ziemi jak krety… eeeeeeeeeeeeeeh kiedy się wreszczecie obudzimy? Kiedy sam w końcu otworzę oczy i to o czym teraz myślę, że jest spłynie na mnie doświadczeniem tak realnym jak dzisiejszy kubek kawy? Kiedy w końcu otworzę oczy i się obudzę do tej świadomości globalnej? Kiedy te tęsknty ze mnie opadną i zacznie się prawdziwe życie?
Nie wierzę, że to co ma obecnie nam świat i nasza cywilizacja i systemy religijne do zaoferowania to jest to. Nie wierze w takiego Boga. Wierzę w doskonałego Boga, który prowadzi swoje WSZYSTKIE Dzieci do Siebie. Wszyscy jesteśmy Jego dziećmi i uważam, że każdy z nas przejdzie wsześniej czy później po tej drodze do Niego Myślę też, że to będzie coś diametralnie różnego od tego co teraz doświadczamy, coś zupełnie innego, wspaniałego, pięknego, świętego. Boskiego. Nie jestem w stanie i nie chcę ograniczać Boga słowami i pojęciami i dlatego głęboko wierzę, że to co teraz się dopiero wyłania to tylko czubek góry lodowej, że życie to jest to.
Spodziewam się najlepszego. Spodziewam się najwspanialszych rzeczy, spodziewam się wolności wyboru. Spodziewam się otwartości, nieograniczoności Spodziewam się namacalnych faktów, dowodów miłości, doskonałości. Wielkiej manifestacji Boskości. Spodziewam się szczęśliwego życia w Miłości, Świetle i Prawdzie. Braterstwie i Jedności wszystkich i wszystkiego.
Ot takie małe marzenie…. 🙂
Wszystkiego dobrego.