Wczoraj znów widziałem chrzest. Umarłeś dla starego świata i urodziłeś się na nowo w społeczności Chrystusowej. Choć niewątpliwie dla wszystkich uczestników jest to bardzo wzruszające i wszyscy to mile wspominają to jakoś nie potrafię w tym ujrzeć wyzwolenia i prawdy. Działanie w tym wszystkim jest czysto psychologiczne i nie wiem jak to obejść. Czasami żałuję, że tyle wiem i tyle postrzegam, bo jak by było inaczej to bym się ochrzcił i może zasilany energią tej organizacji działał prężnie. A tak, to stoje z boku i obserwuję. Widziałem też wczoraj pastora i ciekawe myśli mi przyszły do głowy. Wczoraj było przez jakiś czas bardzo energetycznie do póki… nie zacząłem grać w cudzym teatrze, ale do póki byłem sobą to widziałem ciekawie.
Widząc młodego, płomiennie przemawiającego pastora, który zagrzewał gorąco do tego w co i jak wierzy, zachwalającego swą wizję Boga i świata pomyślałem, że to może być już "nieuleczalny" przypadek. Przyszli mi do głowy Ci, którym nie w smak były nauki Jezusa Chrystusa, bo przewracały ich świat. Tak samo jest tutaj. Tu wydaje się, że Oni, Ci pastorzy, zaangażowani w ruch ludzie, oni nie koniecznie chcą aby był inny świat. Nawet gdyby ten świat miał być nie wiadomo jak bardzo lepszy od obecnie przez nich lansowanego to oni się z nim nie zgodzą i będą walczyć do upadłego, bo przecież to jest ich świat. I będą oczerniać, blokować, walczyć i stawać na głowie byle by tylko nic nowego, nic innego, nic zagrażającego ich pozycji nie prześliznęło się do ich społeczności.
Teoretycznie, Oni wszyscy są za Bogiem. Ponieważ jednak nikt Go nie zna tak dobrze jak Go znał Jezus Chrystus więc każdy ma tylko jakąś Jego wizję i na tej wizji próbuje postawić swój świat. Stawia go na niej, nie tylko próbuje. Teraz ten świat jest postawiony na niepewności i lęku. Na ślepym zaufaniu i wierze i nigdy nie jest on postawiony na 100% pewności. Wszak tyle jest wokół innych podobnych światów ale innych, które jednak się wykluczają, a wyznawcy tamtych krzyczą, że to oni mają rację, a Ci umrą. Jak tu się nie bać? Choćby strzęp informacji przeniknie do świadomości i strach zasieje.
Szeroka jest droga do zatracenia, a wąska ścieżka prowadząca do raju. To parafraza cytatu z Biblii mówiącego o tym, że większość ludzi idąc na łatwiznę idzie do zatracenia siebie, świata. A tylko nieliczni idą do Nieba. Katolicy podniecają się tym, że to oni idą tą wąską ścieżką, bo przecież obok żyje cały wielki ateistyczny świat. Z kolei Protestanci mają jeszcze większą podnietę, bo widzą i tych i tych i oni to już na 100% są przekonani, że idą do raju. Reszta się tym nie przejmuje bo albo tego nie zna albo wie, że to Miłość zbawia, a nie doktryna jaką się wyznaję. I myślę, że właśnie to zdanie jest zbyt często stosowane jako mechanizm robienia różnic, a nie wskazówka na Drodze powrotnej do Domu.
Dziś jest dzień oczyszczenia. Dziś jest dzień śmierci starego i bardzo sprzyja dziś czas temu by uwolnić się od starych przekonań, od starych programów. Tylko, że widzę, że jest tego cała masa, wielka góra wybudowana na strachu i niemocy i na prawdę trzeba ku temu Ingerencji Boskiej, bo inaczej nic się nie wydarzy. Ciężko będzie trochę przekreślić całe swe życie. Wszystkie dokonania, osiągi, sukcesy i pójść wąską ścieżką, a tylko tam czeka nas prawdziwe szczęście, prawdziwe poznanie i spełnienie. Jak to zrobić? Boże, dopomóż.