Wbrew sobie

 

Żyjemy bardzo często wbrew sobie. Nie dość, że nie świadomie to jeszcze wbrew sobie. Żyjemy tak aby się dostosować do norm społecznych. Aby kogoś nie urazić, aby się komuś przypodobać. Aby coś osiągnąć, by kimś po manipulować, aby ugrać coś dla siebie. To wszystko sprawia, że raz, tracimy mnóstwo energii, a dwa, że z coraz większym obrzydzeniem patrzymy na samych siebie. Fakt, że na pewnym etapie może się pojawić radość: hehe, znów go wykiwałem, znów byłem sprytniejszy i go załatwiłem… udawałem niewiniątko i on to połknął… ale i tak po jakimś czasie przyjdzie zastanowienie i opamiętanie i na samą myśl, że się tak człowiek zachował będzie się chciało wymiotować – że tak elegancko to opiszę, bo przecież nie powiem rzygać 😉
   

 

Życie wbrew sobie to nasz społeczny standard. Mało znam ludzi wolnych na tyle, by mogli żyć tak, jak oni tego chcą i do tego nie być wrogiem społecznym… Właśnie, tylko Ci co wybierają życie po za społeczeństwem są raczej wolni, choć nie powiem, że szczęśliwi 😉 mam tu na myśli tych, którzy raczej  żyją na marginesie… Niestety, nasza “cywilizacja” tępi wolne duchy, tępi i krytykuje jak ktoś jest innego zdania i robi coś wbrew społeczeństwu… może warto się uczyć od takich ludzi… w każdym przecież jest coś czego można się nauczyć. Każdy niesie w sobie cześć Boskości. Nawet ten najbardziej zapity żul..i jemu też należy się szacunek.

Skąd ta myśl o życiu wbrew sobie? Ostatnio dotarła do mnie osoba, która będąc Polką, z dobrego domu, z tradycjami żyje właśnie wbrew sobie i do tego nie zdaje sobie z tego sprawy. Ktoś powie, że to dobrze, przecież “ignorancja to błogosławieństwo” ale niestety nie jest tak… przez to, że człowiek jest nieświadomy, to życie (tak to nazwijmy) co chwile próbuję go obudzić i wyrwać z tego nieświadomego transu. Co chwilę więc jest konfrontowany z tymi swoimi nieświadomymi kreacjami. Do tego, życie wbrew sobie oznacza, odbieranie sobie mocy współtwórczej. Odmawianie sobie siebie samego. Odmawianie sobie swego życia, prawa do swego szczęścia. Żyjesz wbrew sobie… to jest szczytowy akt autosabotażu. Życie wbrew sobie. 

Kobiety zazwyczaj tak robią. Poświęcają się dla rodziny, dla męża, dla świętego spokoju – którego jak na ironie, im więcej poświęcenia, tym mniej… Poświęcenie przynosi skutek jeżeli jest świadome, pełne miłości, korności i pokoju i przede wszystkim DOBROWOLNE. Jeżeli jest wymuszone, wcześniej czy później obróci się przeciwko i odbiję się na wszystkich zaangażowanych osobach. Poświęcenie się kobiety jest wbite w naszą psychikę od dawien dawna… Kobieta ma pracować w domu, nie drzeć dzioba, rodzić dzieci i gotować… i to wszystko jest i może być piękne, jeśli jest dobrowolne, jeśli obiekt dla którego kobieta się tak poświęca oddaje jej coś w zamian. Czyli w tym przypadku mężczyzna kocha ją, dba o nią, dostarcza jej wszelkiego potrzebnego zaopatrzenia, jest jej podporą, obrońcą, wsparciem, inspiracją. Daje jej to samo co ona jemu ale w innej formie… Związek jest tylko wtedy zdrowy, gdy obie strony dają z siebie 100%, nie dążą do owładnięcia jedno drugim i dbają o swoje przestrzenie. W innym przypadku związek robi się katorgą, bo jedna strona więcej daje, równowaga jest zaburzona co jest doskonale wyczuwalne przez obie strony. W takim momencie, jeżeli wciąż pozostaje to nieuświadomione, jeżeli się o tym nie rozmawia, coś zaczyna zgrzytać. Facet albo zaczyna pic albo idzie w agresję a kobieta.. to samo. I to i to, to tylko ucieczki przed efektem zaburzenia równowagi energetycznej związku. 

Najważniejsze jest aby żyć zgodnie z sobą. Aby się rozumieć, aby działać sobie na pożytek. Aby być dla siebie życzliwym, aby się kochać i wspierać. To nie jest egoizm. To jest normalne zdrowie psychiczne i oznaka świadomości. Bo kochasz to co Bóg w Tobie i przez Ciebie robi. Utożsamiasz się coraz bardziej z Nim i tym samym Kochasz. On jest Miłością i kocha, wszystkich i wszystko. Bezwarunkowo. Teraz jeżeli zaczniesz tak działać, jeżeli taka świadomość przesiąknie Cię wtedy zrozumiesz, że kochać się i wszystko to Twoja natura, Twój normalny stan i  zaczniesz przyciągać do siebie ludzi, którzy też tak patrzą na świat… czyli jeżeli jesteś pełen miłości, żyjesz ze sobą w zgodzie, to będziesz też takich ludzi przyciągał… życie stanie się piękne i proste… 

A co jeśli jesteś już w związku, wiesz, że wchodząc w niego żyłeś wbrew sobie… nie okazywałeś sobie życzliwości, działałeś zgodnie z czyimiś wytycznymi i nakazami, formami, regułami? Wtedy dostrzeż to. Uświadom sobie Kim i gdzie jesteś… co możesz zrobić. Wiedz, że nic się złego nie dzieje. Że miejsce i czas w jakim jesteś jest idealny dla Twego rozwoju duchowego i wiedz, że jeżeli Ci się to dzieje, to oznacza, że jest to dla Ciebie najlepsze co Ci może w tej chwili pomóc. To jest Twoja lekcja do przerobienia, do nauczenia się. To Twoje życie i Ty i tylko Ty masz coś z nim zrobić. I nie musi to być wyjście smoka i rewolucja. Nie musi się lać krew… wręcz przeciwnie… działaj zgodnie z Miłością. Działaj zgodnie ze swoją prawdziwą naturą. Zgodnie z Wolą Boga i bądź sobą. To jedyne czego tak na prawdę Ci trzeba – być sobą. W tym jest wszystko zawarte. Cała Twoja wolność i moc. Uśmiechnij się do siebie… zaprzyjaźnij się z sobą… to jest coś co Ci da wszystko. 

Życie wpraw sobie jest póki co standardem ale to się zmienia. Prawo wolnej woli, które jest świętością w Kosmosie na Ziemi zostało groteskowo pogwałcone. Nie dość, że łamiemy je wobec innych, to właśnie najgorsze jest to, że łamiemy je wobec siebie samych. Tak właściwie, to obraz tego jak się traktujesz ukazuje Twój stosunek do innych… jesteś dla nich łagodny? Pobłażliwy? Pełen miłości, ciepła i wyrozumiałości? Czy raczej apodyktyczny, władczy i tyranizujący wszystkich? 🙂 To współczuję lub gratuluję, bo i siebie też tak traktujesz.  Jeżeli jesteś zimny i nieczuły, to tylko jest oznaką tego, że zepchnąłeś do głębokiej opozycji swoje leki i niepewności, niewiedzę o sobie ale to wróci… uśmiechnie się do Ciebie i poprosi o zaprzyjaźnienie się w czasie gdy będziesz na przykład chorował… obyś zdążył. 

Żyjemy… więc żyjmy! Jedno życie – żyj nim! Zabierz się z werwą do tego co robisz. Jak już coś robisz, jak już zacząłeś coś robić, to rób to całym sobą… Jednym z błędów, które sam wciąż robię jest to, że robiąc coś wbrew sobie, często się to zdarza, robię to jeszcze bez przekonania, bez siły, bez Ducha… a przecież jak już się coś robi, to już róbmy to na maksa. Całym sobą…. Niech postawa przy pracy “chciałbym ale nie mogę” albo raczej “muszę ale nie chcę” odejdzie na stałe z Twego życia. Jak już robisz. Już zostałeś zmuszony do tego by coś robić to uświęć to i uszanuj. Wtedy zmienisz to z katorgi w wyzwalającą pracę. Zobaczysz do czego Cię to doprowadzi. Życie często nas zmusza do czegoś i dobrze, bo inaczej byśmy zgnuśnieli i poumierali w bezruchu i lenistwie… chodzi o to, żeby jak już się działa to aby działać całym sobą…..

kurna.. to co w ostatnim wątku napisałem miało być przede wszystkim napisane… a reszta? 🙂 Normalnie… chodziło mi o ostatni akapit przede wszystkim… 😉 ale coś dobrego z tego na pewno wyjdzie. Zazwyczaj tak jest – taki mam program w podświadomości. Więc tak się dzieje. A do tego mam ustawioną ochronę przed obcymi wpływami, więc hipnotyczne działania telewizji, mediów czy innych ludzi nie mają do mnie dostępu… to sprawia, że człowiek może myśleć samodzielnie

, to sprawia, że zaczyna się budzić. Tobie też tego życzę.

Pozdrawiam serdecznie

0 0 votes
Article Rating
Dziel się Dobrą Energią
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments