Widzieliście kiedyć ćmę jak lata do okoła żarówki w letnią noc lub widzieliście może mnóstwo owadów z poopalanymi skrzydełkami koło takiej zapalonej w nocy świecy? To my jesteśmy takimi ćmami, które lecą za każdym światełkiem które zobaczą w mroku. Tak jesteśmy nauczeni i tak robimy. Mało kto jest na tyle silny by świecić samemu, a jeżeli zacznie to i tak świeci światłem sztucznym, społecznym, plastikowym. Tak mało kto tak naprawdę wie o co chodzi.
O co mi chodzi? Na jaki temat dziś się będę wymądrzał? Tak sobie z rana pomyślałem, że wszyscy lgniemy do jakiejść innej siły, do zewnętrznych źródeł zasilania upatrując w nich zaspokojenia swoich nieświadomych i świadomych ale za zwyczaj wyimaginowanych pragnień. Pędzimy do kariery, bo to nam da siłę i pozycję, powetuje nasze straty moralne i mentalne z dzieciństwa, da sposobność odegrania się, realizacji swych planów z dzieciństwa. Pędzimy do rodziny, bo upatrujemy tutaj spełnienia, bo myślimy, że to jest prawda, podstawa naszego bytu, bo przecież wszyscy w koło tak mają więc my też i my będziemy najlepsi. Pędzimy w tym wyścigu, gramy w teatrzyku i wciąż lecimy za wymyśloną marchewką, za zewnętrznym światełkiem a gdy dolatujemy do niego okazuję się, że nam ono spaliło skrzydła i już nie możemy latać… tylko jak te ćmy łazimy koło świecy z poupalanymi skrzydełkami.. jesteśmy już uziemnieni, koniec Życia, koniec marzeń, koniec poszukiwań. Mamy swoją świece, swój krzyż i wraz z innymi drepczemy w koło patrząc tylko zawistnym okiem czy ktoś się aby nie zorientuje i nie zrobi czegoś innego. Czy wszyscy będą tak samo jak my się w te ognie pakować. Wtedy go witamy i klepiemy po ramieniu, jest nasz, sami swoi, towarzysze niedoli….. bleeeee
Tak sobie o tym wszystkim pomyślałem, bo widzę po sobie, że idę za światełkami i to za cudzymi, bo sam jestem jeszcze na domiar na tyle słaby, że nie potrafię zerwać się do samodzielnego lotu i polecieć sam za jakimś światełkiem tylko lecę z kimś, podpięty. Ze zdumienia przecieram oczy i patrzę co się dzieje i dokąd lecimy i zaczynam się drapać po głowie zdumiony. Jak to? Gdzie? Dokąd i po co… jedni lecą w tą, drudzy w tą… wszyscy gdzieś lecą i mają zamknięte oczy! Oni śpią i przez sen lecą do światełek…. co za dziwne zjawisko!
Błogosławię teraz moją słabość i ospałość. Błogosławię teraz to jaki jestem i jaki do tej pory byłem. Cieszę się z tego ogromnie, że takie miałem dzieciństwo i że jestem taki słaby… uffff. Dzięki temu nie lecę sam i nie ciągnę innych do takich światełek. Jestem sam i słaby i wkurzony na tą sytuację szukam czegoś innego. Szukam czegoś NORMALNEGO.
My nie musimy lecieć do swiatełek, bo SAMI JESTEŚMY ŚWIATŁEM. Wmówiono nam, że tak nie jest ale to nie prawda. Jesteśmy światłem i naszą naturą jest świecić. Jesteśmy Boskimi Świetlikami, które mają własne światło i jeżeli będziemy je odpowiednio traktować to rozbłyśnie ono jak tysiąc słońc. I co Wy na to?
Czy ja też teraz nie wymachuję jakąś latarką próbując zwabić innych? Aby za mną podążąli, aby się wzmocnić i utwierdzić w swoich przekonaniach? Czy nie robię tego samego co tak bardzo staram się wyśmiać i nagłośnić? Może na pierwszy rzut oka tak to wyglądać ale wydaję mi się, że za tym całym moim gorączkowym i naiwnym gadaniem jest coś dobrego. Ja namawiam wszystkich aby sami zaczeli świecić. Abyście odnaleźli WłASNĄ SIŁĘ, abyście SZLI WŁASNĄ drogą, podążali za właśną intuicją, za tym co Wam w sercach gra, za tym do czego jesteście stworzeni. Namawiam Was i zachęcam i Was i siebie samego do ODRYCIA WŁASNEJ NATURY, właśnej Boskiej natury, którą nam po prostu ukradziono, niedoinformowano nas o tym. UUUUpsss małe przeoczenie… zapomnieli powidzieć orłu że jest orłem i przeżył całe życie jako kurczak wśród kurczaków…
Namawiam Was do poszanowania życia, do odnalezienia sensu i radości w każdej jego chwili. Do szanowania Was i Waszych bliskich, waszego otoczenia. Do szanowania naszej Ziemi i do po prostu Bycia. Fakt, że moje gadanie jest teraz podyktowane nie tylko tym. Jestem w takiej sytuacji życiowej, że nie jestem powodowany tylko czystą chęcią słóżby, dawania i przekazywania tej wiedzy, bo sam ją przecież dopiero odkrywam, sam się tego wszystkiego uczę i uświadamiam to sobie. Życie tak jak mi się tu kreuje bardzo figlarnie ma zamiar mnie tu zakręcić 🙂 i trochę boję się tego jego poczucia humoru, bo trzeba być na prawdę na wyższym poziomie świadomości aby szczerze się śmiać z tego co nas dotyka. To jak w Matrixie, gdy Neo spojrzał na lecące kule i one zatrzymały się i spadły…. tak jest i w życiu, tylko nie zawsze jeszcze da się tak spojrzeć na sytuację.
Pozdrawiam wszystkich Gorąco i życzę wiele mądrości i dobrych inspieracji w odnajdywaniu własnego Światła.
Powodzenia na naszej Drodze.
Kris