Mam doła… jakżesz się kurna z tego powodu cieszę!! Aż mnie mdli… 😉 Po tym RW mam jakiś dołek… wpadłem w jakieś g. i nie mogę z niego wyleźć…. Po spotkaniu.. mniej więcej po godzinie lub dwóch dopadł mnie ból w klatce piersiowej… Zaczął się niewinnie… lekkim cierpnięciem w gardle… w okolicach krtani…. później rozchodził się coraz śmielej po całym gardle i przełyku… doszedł do płuc i rozlał się po nich wylewnie bardzo… cała klatka piersiowa tak jakby była ściskana w jakimś imadle albo w jakiejsć prasie… Dusiło mi klatkę piersiową i gardło… Na początku się zdziwiłem… a później zdałem sobie sprawę z tego, że to jakaś emocja i blokada ze mnie wyłazi więc mówie… bujaj się… ale bolało coraz mocniej… Do tego stopnia, że musiałem się oddalić w ustronne miejsce i poleżeć dwie chwile. Nie wiele to dało. Tępy ból i uczucie gniecenia męczyło mnie przez cały dzień i jeszcze rano czułem resztki tego paskudztwa….
A było po czym mnie tak męczyć. Mam (mam nadzieję, że miałem ale nie wygląda na to niestety…;() ogromną blokadę na mowie. To niedowiary jak mocno mam zablokowwane wyrażanie siebie i mówienie tego co czuję…. Pamiętam jak na RW próbowałem opowiadać co się ze mną dziąło.. Albo nie mogłem albo efekt był taki jakbym chciał przez swoje gardło i krtań, struny głosowe przepchnąć belkę… Wręcz aż dusiło i bolało mówienie. Czułem jak mi się coś rozszerza i trzeszczy ale coś tam zacząłem mówić…. Oczywiście nie tak jak bym chciał i wciąż nie potrafię mówić naturalnie i spontanicznie tylko wymuszam to co chcę powiedzieć. Im bardziej się staram tym mniej mogę coś powiedzieć… Skąd ja to mam? Od kogo się tego nauczyłem? Kto mnie tak chojnie obdarował??? Nie szukam tu kogoś, żeby go ochrzanić, czy wbić na pal ale chciłbym zrobumieć to i przebaczyć. Chciałbym odblokować swe gardło. Nauczyć się mówić.
Nie wiem ale zaczynam się domyślać… coś czuję, że jeszcze kilka artkuszy RW trzeba będzie zrobić… 😉
Tak…. trening RW pod kierwonictwem, inspiracją i wypełnionym duchem Marcina Kurnika zrobił znakomitą robotę. Wiem, że dojrzałem do tego kursu. Wiem, że odbył się o włąścwej porze i we właściwym miejscu. Zjawili się tam wspaniali ludze i to energia tej grupy wspaniale podziałała na nas wszystkich. Było na prawdę wręcz magicznie….
Właściwie to jak wychodziłem z tego treningu to było dla mnie wszystko jasne. Miałem tak rozszerzony choryzont i świadomość, że właściwie od razu chciałem siadać do kompa i głosić nowy świat. Nowy początek i nowy porządek. Tak jak dane mi było spojrzeć na całość to po prostu rewelacja. Spojrzałem na świat od strony Ducha Miłości. Jedności.
Kiedy leżałem w Satorii (ćwiczenie oddechowe) i gdy w końcu zaprzestałem walczyć i starać się i zdałem się na Boskie prowadzenie doszło do mnie wyjaśnienie wszystkiego…. Pamiętacie tę przypowieść o małej duszyczce co przyszła do Boga chcąc poznać siebie samą i nauczyć się wybaczać? To było w Rozmowach z Bogiem Walesha. Oto przyszła mała duszyczka i chciała się nauczyć kochać i wybaczać ale był problem bo nie było komu wybaczać bo wszystko było miłością i nie ma takiej rzeczy za którą można by było kogoś potępić. I wtedy inna duszyszka powiedziała, że okej. To ona wejdzie w ciało i zrobi coś takiego dla tej pierwszej duszyczyki, coś tak wstrętnego, ze ta na pewno będzie miała powód aby ja znienawidzić a później wybaczyć. I w ten sposób naucz się przebaczać. Bóg pobłogosławił i wszystkie duszczki przyłączyły się do tego planu. Obniżyły swoją wibrację tak bardzo, że zeszły do ciał i ZAPOMNIAłY kim są. I jedne dla drugich starały się zrobić wszystko aby te nauczyły się kochać i przebaczać. To tak w skórcie, jak interesuje Cię dokładnie ta historia to zapraszam do przeczytania tej książki i innych . Rewelacja i obowiązkowa lektura dla poważnie myślących o życiu.
A leżąc w Satorii zacząłem sobie przypomniać to co mnie najbardziej zablokowało w życiu… zacząłem szukać czegoś co mi tak zatkało gardło i znalazłem. Cofnąłem sie w czasie do pewnego traumatycznego dla mnie wydarzenia i patrząc jak to się wszystko rozgrywa, jak mały Krzyś stoi i dzieją się dla niego te wszystkie złe akcje nagle wkroczyłem krzycząc STOP KAMERA!! Dość tego! To przecież tylko film! Nie musimy się w to aż tak bardzo angażować emocjonalnie! Bo to tylko film, zainscenizowane zdarzenie, które ma na celu wywołanie we mnie jakiegoś określonego stanu. Stanu, który miał mnie doprowadzić, aż do tego momentu. Stanu, który miał wywołać we mnie to, że się zakompleksiłem, straciłem pewność siebie, siły i wiarę. Zadano mi głęboką ranę, w samo serce… bolało… boli…. byłem sam… wszyscy się śmiali, a ja byłem sam… nie płakałem… chłopaki nie płaczą… ale wstydu się najadłem całą furę… Żal, zdrada, samotność, brak wsparcia…. całkowity rozpad pewności i poczucia własnej wartosci… totalny krach. Dla wrażliwca lat około 10 straszne przeżycie…. I teraz, podczas tego oddychania patrzę na to wszystko i mówię STOP! Dość tego. Podbiegam do tego małego gościa i mówię, że to tylko jest gra… Potrzącam go, a on otwiera oczy i widzi to. I wszyscy uczestnicy tej sceny widzą to. Wszyscy zaczynamy się śmiać, świat przejawia swą doskonałość. Opada kurtyna, ukazuje się Miłość i Światło. Wszyscy się przytulamy, kochamy, radujemy się. Wiemy o co chodzi… Wiemy, że to jest ściema… że to zdarzenie z bólem serca ale robimy tylko po to, aby później ten zraniony chłopak mógł się obudzić. Aby dzięki doświadczeniom, które teraz zebrał, obudził się w przyszłości. Ta rana już nie boli… Ta rana już cieszy 🙂
Gdy zobaczyłem to wszystko śmiałem się jak dziecko 🙂 Śmiałem się do rozpuku i przeszkadzałęm Sąsiadce Gosi ale nie mogłe się powstrzymać przed tym co zobaczyłem…. O KURDE!! TO TO WSZYSTKO CO MNIE TAK W ŻYCIU BOLAŁO TO ŚCIEMA! To tylko gra, wyreżyserowana przez moją i innych duszę, aby pomóc mi i wszystkim wzrastać… To wszystko to gra miłośći abym mógł się obudzić… i tyle osób w tym uczestniczy i każdy z tego korzysta…. Niesamowite!! :):)
Zaczynałem sobie po koleju przypomniać co bardziej trudne i bolesne okresy w moim życiu i… coraz bardziej się śmiałem. Radość taka mnie ogarnęła, że nie mogłem się uspokoić 🙂 Naglę zobaczyłem wszystko z innego poziomu. Z innego wymiaru. Zobaczyłem wszystko z poziomu Boskiej Miłości i Doskonałośći, gdzie wszystko jest piękne i wszystko dąży do tego, aby przejawiło się Światło Miłości. Aby Bóg się przejawił przez każdego z nas. Przez każde Swe Dziecko. I, że nie może Mu się nie udać. Że właściwie to wszystko to tylko kwiestia odpowiedniego spojrzenia na świat. Na siebie samego. Czułem się fantastycznie. Wzniesiony. Czułem Jedność ze wszystkimi i z każdym!. Z całą moją grupą. Z całym światem. Gdybym na początku zaczął opowiadać, to bym się chyba spalił z radości albo bym się udusił 🙂 Na szczęscie opowiadałem później, gdy juz usłyszałem opwieści innych, które nie koniecznie były tak proste jak moja. I w sumie w pewnym momencie stwierdziłem, ze nie chcę ich urazić swoja radosną opowieścią. Że nie mogę opowiedzieć, że ich ból i strach to są tylko złudzenia… miraże i gierki naszego ego, naszej duszy, która próbuje nas obudzić. Widząc Ich
ból nie mogłem…. I znów się zablokowałem….
Gdy później to opowiadałem, to przez gardło mi nie chciało przejść. Nie potrafiłem powiedzieć o tym ze spokojem i miłością tylko podekscytowany jak dzieciak ze ściśniętym do granic wytrzymałości gardłem opowiedziałem trochę co mi się przydarzyło i co sobie uświadomiłem. Wystarczyło. Było jasno. Świetliście. Więcej nie dałem rady. Nie tym razem.
Myślę, że taka perspektywa o ile jest siła, aby ją utrzymać ustawia wszystko na właściwym miejscu. "Poznajcię Prawdę, a Ona was wyzwoli" Mawiał Jezus i to chyba o to chodzi… Przypomniały mi się też moje afirmację co do widzenia Prawdy… weszło. Wprawdzie inaczej to sobie wyobrażałem ale jak zwykle Bóg pokazał mi coś znacznie lepszego od moich wyobrażeń. 🙂 Jak zwykle mnie zaskoczył. Kocham Cię Boże. Kocham.
Pisząc teraz te słowa uspokiłem się. Czuję się bardzo dobrze. Nie ma już tego ponurego nastroju, który mi towarzyszył od wczoraj… Jestem. Właśnie… Jestem. Jam Jest. To jest dzwon wolności, świadomości i Miłości, który bije w sercach każdego z nas. To On wzywa nas do odkrycia Prawdy i bycia Nią. Jam Jest… Jam Jest…… Jam … Jest….. JAM…. JEST…… I nie ma tu już miejsca na coś co było czy na jakieś nasze oczekiwania……… JAM JEST. Tu i teraz. Wiecznie.
Jest wiele do uświadomienia sobie. Wiele. Ale chyba łapię właściwą perspektywę. Chyba rozumiem po co jestem. Zaczynam być. Jestem.Jam Jest Droga Prawda i Życie. Jam Jest Zmartwychwstanie i Życie. Dostrajam się do tego. Harmonizuję z Tym. Wszyscy jesteśmy Jedno, Wszyscy gramy po tej samej stronie. Rewelacja. Radość!
A i jeszcze jedno. Marcin mówił mniej więcej tak, cytując jakiegoś ksiądza, niestety nie pamiętam nazwiska: Zło istnieje tylko dlatego, że nie ma dobra. Powstaje w miejscu gdzie brakuje dobra. Jeżeli nie wytwarzamy dobra powstaje zło…. Dodajmy jeszcze coś takiego. Zło umyka przed dobrem jak cień przed światłem. Prawdziwe dobro, miłość rozpraszają zło w jednej chwili tak samo jak promień światła rozprasza ciemności. Jak śmiech w jednej chwili rozbraja napiętą sytuację. To piękne. Proste i potężne. Róbmy światło, róbmy miłośc i dobro. Jesteśmy do tego stworzeni i taka jest nasza świetlista natura.
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo gorąco i śle Ku Wam całą moją miłość jaką tylko potrafię z siebie wydobyć.
Kris.