Nie łatwo jest być “tu i teraz”. Nasz, przyzwyczajony do galopki myślowej umysł broni się jak może przed tym, jakże nienatrualnym dla niego stanem. Obserwuję dziś jego zmagania i jestem pod wrażeniem – mistrz uników :). Wszystko zrobi byle by uciec od obserwacji, kontemplacji tego-co-jest. Wszystko jest ważniejsze. Każdy bodziec, nie ważne czy zewnętrzny czy wewnętrzny, wszystko natychmiast pojawia się jako strumień energii, którym natychmiast trzeba się zając i który pochłania uwagę… stajesz się tym strumieniem, tymi myślami – jeśli pozwolisz, wyjdziesz ze swej roli świadka, wtedy wpadasz w ciąg myśli, wyobrażeń, kreacji – niekończąca się opowieść byle by odwieść od Tu i Teraz. Ale po co to robić?
Gdy zatrzymuję umysł świat nagle robi się… głęboki… nie wiem jak to określić ale to tak, jakby nagle poszerzyła się perspektywa i świat nabrał nowych wymiarów. Napływa, albo może raczej pojawia się, jest odkrywana, ujawnia się jakaś taka potężnie wibrująca samoświadomość…. ten stan jest niesamowity i… bardzo ulotny. Tak, jakbym miał go tylko zakosztować ale nie być w nim… poznaję go… delikatnie dotykam i ucieka. Łap mnie. 🙂 Gdy zaczynam analizować, myśleć o tym oczywiście wszystko ucieka. Pojawiają się myśli, które burzą wszystko. Znów jestem w systemie oceny, etykietowania, wyciągania wniosków, snucia teorii, planowania i oczekiwania kolejnych “odlotów” – mój umysł jest w swoim żywiole – myślowa galopka, która nijak ma się do rzeczywistości jest w pełnym rozkwicie.
Twoje myślenie o rzeczywistości nie jest nią. Zazwyczaj w głowie wyświetlamy sobie filmy i je oglądamy. Patrzymy przez te filmy – interpretacje rzeczywistości na nasze doświadczenia. Skupiamy się na naszych interpretacjach i to na ich podstawie budujemy kolejne interpretacje i na nich kolejne i kolejne… i tak świat rzeczywisty został zasłonięty kolejnymi naszymi interpretacjami interpretacji rzeczywistości. Ona jest gdzieś, tam a my w jakieś dziwnej przestrzeni zbudowanej osądami, ocenami, oczekiwani i albo w przyszłości – kombinując co by było, co będzie jeśli, co zrobimy, kiedy będzie to i tamto i co wtedy zrobimy – podniecamy się lub boimy się przyszłości, którą sobie wymyśliliśmy albo… siedzimy w przeszłości, męcząc się tym, że coś zrobiliśmy…
Oczekiwanie… oczekiwanie na coś… nie wiadomo co ale to co jest teraz jest niewystarczające… czegoś brakuje… więc czekam na coś. Jeśli uważam, że czegoś brakuje – no bo na coś czekam, to oznacza, że właśnie zacząłem generować swoim umysłem stan braku czegoś i tym samym automatycznie zamknąłem się w oczekiwaniu, niezadowoleniu i pogłębiam ten stan. Dlatego tyle się mówi o stanie akceptacji tu i teraz, ja dokładam, może to oczywiste – takim jakim się jest. Tu, jako miejsce, teraz, jako czas, taki jako akceptację, całkowitą akceptację siebie samego w tu i teraz. Otwiera się przestrzeń. Zaczyna się coś, co mój umysł natychmiast podchwytuje jako “jazdę”, odlot i zaczyna się tym podniecać, od razu kończy się wszystko, wchodzimy znów do piaskownicy umysłu i bawimy się klockami myśli, ocen i oczekiwań… “i tak do zajebania” prawie cytując klasyka… 😉 tak, humor zdecydowanie pomaga – podwyższa wibracje, niweluje napięcia… to fascynująca sprawa. Zbliżam się do Bramy…. Bramy Tu i Teraz – świętej przestrzeni.