Chrześcijańska zadumka.

Jestem Chrześcijaninem, a raczej tak zostałem wychowany, a raczej tak starano się mnie wychować. Wbrew mojej woli i zgodnie z wolą czy też raczej mniej lub bardziej świadomym wyborem mej rodziny. Dopóki była nieświadomość, nie było buntu, później jak zaczął się wiek młodzieńczy to ten ruch społeczny poszedł na pierwszy ogień.

Doskonale mi w tym wszystkim pomagał kler i cała historia Kościoła Katolickiego . Nie rozczytywałem się ale to co do mnie dotarło wystarczyło aby z obrzydzeniem na to popatrzeć. To im zawdzięczam swój ateizm. Patrząc na te transowe zachowania społeczne, dziwiłem się i starałem się odciąć od tego i nie identyfikować się z nimi.

Później przyszedł dzień x i nastąpiło przestawienie całego mego światopoglądu. Cudownym zrządzeniem losu trafiłem w ręce normalnych, rozbudzonych duchowo ludzi. To mi dało odpowiedni kierunek i siłę do tego by dalej iść już samodzielnie, własną drogą. W tym czasie byłem jeszcze bardziej zły na Chrześcijaństwo. Obwiniałem ich za całe zło i ciemnogród świata. Widziałem tylko, że są manipulowani, wykorzystywani i do tego agresywni i wojowniczy, radykalni. Nie wiele dobrego potrafiłem o nich napisać. Pamiętam jak męczyłem się nad strona o religiach, którą wymyśliłem, że zrobię (ona jeszcze gdzieś jest tylko muszę ją uaktualnić) wszystkie większe religie poszły w miarę łatwo… dowiedziałem się wiele dobrego i złego czasem też ale, że nie byłem emocjonalnie z nimi związany, więc poszło mi łatwo ale Chrześcijaństwo…. ufff co zaczynałem pisać, to mi jakieś paszkwile wychodziły… Co tylko napisałem parę słów jakieś obiektywnych faktów, to znów mi zaczynały się cisnąć oskarżenia i złorzeczenia na nich… No nie dawałem rady.

 

W końcu Bóg zesłał mi Prawdziwych Chrześcijan na moją drogę i powoli zaczęło się wszystko prostować. Zacząłem uczęszczać na zbory do Chrześcijańskiego Kościoła Ewangelicznego, a moi najbliżsi są bardzo zaangażowani w ten ruch.

Powoli zaczynały do mnie trafiać słowa Biblii i coraz więcej z tego wszystkiego zaczynałem rozumieć. Jednocześnie, dzięki swym wcześniejszym doświadczeniom i dzięki temu, że cały czas jednak pogłębiam swą wiedzę duchową, rozszerzam swą świadomość do stanu, że uzdrawianie stało się możliwym i wręcz normalnym zjawiskiem(aczkolwiek nie zawsze wykonalnym, ale przynajmniej wiem dlaczego). A dzięki kilku przeżyciom metafizycznym i innym wiedziałem, że nasza normalna na co dzień spostrzegana rzeczywistość to tylko wierzchołek… Wiedziałem też, że w Chrześcijaństwie nie ma do końca prawdy. To zapewne zaboli, to co powiem ale muszę to napisać. W mówieniu jestem niezbyt biegły…. Pisze mi się znacznie łatwiej i znacznie więcej potrafię napisać i łatwiej mi zbierać myśli, dlatego piszę, a nie mówię. Każda dyskusja przy tak różnych światopoglądach zamienia się w mniej lub bardziej emocjonalną przerzucaninę faktów, które są jedynie prawdziwe dla każdej ze stron i do niczego to nie prowadzi. Pisząc i czytając przynajmniej można na spokojnie przekazać to, co się chcę powiedzieć. Tyle tej technicznej dygresji. (Boli, jeżeli mocno identyfikujemy się z naszymi przekonaniami, a im bardziej są radykalne tym bardziej się z nimi utożsamiamy. Jeżeli masz umysł otwarty i serce gotowe, nic Cię nie zaburzy)

Dlaczego uważam, że nie ma do końca prawdy w tym wszystkim? Bo nazywają się naśladowcami Jezusa Chrystusa, a tym czasem nikt Go nie naśladuje. Dlaczego tak myślę? Bo Jezus był naszym bratem, człowiekiem, który urzeczywistnił swą Boskość. Stał się Bogiem, którym nigdy nie przestawał być. Przypomniał to sobie, uświadomił. To samo każdy z nas może i powinien zrobić. A tym czasem Chrześcijaństwo postawiło sobie Jego but na głowie i leży przed Nim plackiem ubliżając tym swemu dziedzictwu. Stoimy w miejscu. Jestem przekonany, że to jest jedna z naleciałości po dawnym zarządzeniu Konstantyna Wielkiego, które z wiekami, aż do takiej formy się rozrosło. Może to i ktoś inny, pewnie było ich wielu, nie ważne. Fakt jest taki, że zabłądziliśmy.

Ufff trochę ostro to zabrzmiało ale na prawdę tak myślę. To by tłumaczyło całą hierarchię kościelną i tak znakomity rozrost tego zjawiska jakim jest kościół. W czasach Jezusa, pod Jego czystymi naukami, pod ich wpływem wielu było napełnionych tym Duchem. Uzdrawiali, nauczali, mieli siłę by działać, głosić, poświęcać się, pomimo prześladowań. Umierali za ideę, a teraz?

Po 2000 lat jedynym czym się mogą poszczyć Chrześcijanie oprócz wspaniałych budowli i ciekawej historii to ogromne tłumy wiernych, liczby kolejnych nawróconych i nowe kościoły… i ego… A czy ktoś słyszał, aby ktoś z nich był napełniony Duchem? Aby szedł i uzdrawiał? Aby głosił dobrą nowinę? Nie, Oni raczej straszą sądem ostatecznym, obiecują raj i odcinają się od szczęśliwego życia doczesnego twierdząc, że po śmierci będę szczęśliwy, teraz jestem tu by się sprawdzić. Zahartować.

Przesadzam oczywiście. Jest mnóstwo dobrego i dobrych gestów, przyjaznych odruchów, działań, akcji humanitarnych, oświatowych itd. Próby pojednania z religiami świata itd… wystarczy popatrzyć co zrobił JPII. Co by złego nie mówić Chrześcijaństwu zawdzięczamy obecny obraz świata. Jego blaski i cienie. Na prawdę jest mnóstwo dobrych rzeczy. ale czy są one wystarczające?

Statystyki mówią same za siebie. Chrześcijaństwo sypie się jak domek z kart, zbudowane w 99% na prawdzie ale na jednym ale fundamentalnym kłamstwie, o Boskości wszystkich ludzi. woła o zmianę.

2000 lat i nic… co ciekawe słyszałem w historii kościoła takie przypadki, że któryś ze świętych kościoła naglę się obudził i przejrzał na oczy. I co o nim kościół napisał? Że na starość zwariował. Że postradał zmysły ale wszystkie jego wcześniejsze dzieła(gdy jeszcze spał) są w kanonie najważniejszych pism chrześcijańskich, a gdy facet w końcu się obudził i powiedział prawdę to powiedzieli, że zwariował. Czytaliście Anthonego De Mello? Przebudzenie, to piękny zbiór kazań tego Jezuity. Polecam ją z czystym sercem każdemu myślącemu człowiekowi. Tak to między innymi Anthony przytacza przykład jakiegoś chrześcijańskiego biskupa, który d

oznał oświecenia, przebudzenia czy jak to chcecie nazywać tuż przed śmiercią i powiedział do De Mello: 60 lat błądziłem i spałem…

Nie piszę tego tekstu w celu wywołania burzy, atakowania kogo kolwiek czy coś w tym stylu. Piszę to raczej jako przygotowanie do dyskusji, która mnie pewnie czeka nie długo, właśnie z walczącymi i przekonanymi Chrześcijanami.

Usłyszałem wiele mówiące zdanie Gandhiego: Byłbym Chrześcijaninem, gdyby nie Chrześcijanie. I to znakomicie oddaje ducha tego ruchu. Jest totalny i radykalny i nie zezwala na nic innego. Każe całkowicie trzymać się Biblii i nie zezwala na jakie kolwiek odstępstwa. Biblia jest święta i nietykalna i wszytko co w Niej jest jest święte i natchnione przez Boga, a więc wszystkiego trzeba przestrzegać. Dla mnie jest to jak chwytanie się brzytwy przy tonięciu… Tym bardziej, że Biblię napisano w dawnych czasach i z nie koniecznie najczystszymi intencjami. Według mnie jest ona spreparowana dla potrzeb ówcześnie rządzących i dlatego jest w niej wycięty wątek Boskości wszystkich ludzi, a zaakcentowany wątek Boskości Jezusa Chrystusa, gdyż dzięki takiemu właśnie posunięciu można było cały ruch usystematyzować i wstawić hierarchię, obrzędy, urzędy, społeczność. Wstawiono teksty o jej nieomylności, niezmienności i doskonałości. Dzięki temu stała się idealnym narzędziem kontroli. Zresztą… to samo się tyczy każdej innej świętej dla swych wyznawców księgi. Zamiast zrobić Boga świętym to zrobiono księgą świętą. Z każdej ukuto kajdany dla swych wyznawców.

Wiecie dlaczego Chrześcijaństwo było tępione? Bo głosiło równość wszystkich ludzi wobec siebie i Boga. Bo głosiło, że nie ma hierarchii, podziałów, lepszych i gorszych. Nie ma władców, bo wszyscy są równi wobec Boga. Wszyscy są Jego Dziećmi. Czy coś takiego mogło w tamtych czasach przejść? Czy ówcześni władcy mogli pozwolić na coś takiego?? Na taką anarchię? Nigdy by sobie na coś takiego nie pozwolili, przecież to by zakwestionowało ich byt. Więc wymyślono inny plan… po małej poprawce religię tę dało się wykorzystać…

Faktów, że Biblią manipulowano jest w historii sporo. Najbardziej znany to przykład dekalogu. Inny jest dla Katolików, a inny dla Protestantów. To dlatego, że z katolickiego wycięto przykazanie zakazujące czczenia podobizn i figurek świętych, a żeby ilość się zgadzała to ostatnie podzielono na dwa. Otworzyło to ogromny rynek handlu dewocjonaliami. Jaskrawy przykład manipulacji i tego, że robiono to co było wygodne. Myślicie, że to był tylko ten jeden? Myślicie, że w czasach, gdy życie ludzkie było nie wiele warte, gdy wieszano, ścinano i wypruwano wnętrzności i rzucano lwom na pożarcie taka manipulacja przyprawiła by kogokolwiek o drżenie sumienia? Nie sądzę.

Każdy odłam Chrześcijaństwa ma swoją wersję jedynie słusznej Biblii. Każda różni się jakimiś szczegółami. A słyszeliście o Ariusie? Na jego naukach powstał ruch religijny zwany Arianizmem poczytaj tu.

Przecież zanim sformułowano prawa kanoniczne na soborze Nicejskim w 325 religia ta była nieusystematyzowana przez co była dla włodarzy niebezpieczna i nie do ujeżdżenia. Sobór to zmienił. Cesarz za ustępstwa nadał im władzę, a oni za tym poszli.

Czyż nie istniał lepszy sposób by bez krwawo przejąc kontrolę nad społeczeństwem, zapewniając sobie dodatkowe bezkrytyczne panowanie? To był czas imperiów, królów, władzy, siły, krwi i każdy środek był dobry, aby doprowadzić do celu. A że ten był jeszcze bezkrwawy… Same plusy. Pamiętacie? Zanim Konstantyn Wielki uwłaszczył wszystkie religie i wydźwignął Chrześcijaństwo na religię państwową, czym zapoczątkował jej rozkwit, była ona tępiona i eksterminowana. Chrześcijanie byli łapani jak wszy i rzucani lwom na pożarcie. A tu naglę taki zwrot…

Sam Konstantyn się wybielił oczywiście. Piszą o nim księgi, że był wielce zasłużony dla ówczesnego kościoła, ale te same księgi podają jak ten sam Konstantyn ścinał, mordował i rządził twardą ręką. Nie było w Nim widać natchnionego przez Boga człowieka, choć wiele jest przykładów takich ludzi w Biblii, która nie w jednej księdze krwią spłynęła.

Przykładem natchnionego człowieka był niejaki Szaweł który właśnie tępił Chrześcijan okrótnie za czasów Jezusa Chrystusa i jego właśnie Bóg natchnął. Tylko, że z zaciętego eksterminatora zamienił się w wielkiego apostoła i głosiciela tej prawdy. To trochę inny przypadek.

Jezusa Chrystusa ukrzyżowano, Jego Uczniów wybito, Jego naśladowców tępiono ale po 300 latach naglę się odmieniło… Ktoś zauważył w tym dobry biznes. Tylko, że miał on pewien feler, był niezinstytucjonalizowany i wszyscy byli wobec siebie równi… Więc zabrali Boga i Synostwo z serc wszystkich ludzi i przypisali je tylko Jezusowi Chrystusowi, a reszte uczynił pachołkami do oddawania czci.. Z Boga zrobiono tyrana czyhającego na każde nasze potknięcie, obiecano raj i powiedziano, że tutaj się nie jest szczęśliwym… Tutaj się żyje i pracuje, a dopiero w raju jest się szczęśliwym. Idealne. Tłum wystraszony pracuje i nie marudzi, że mu ciężko, bo przecież tak jest, tego chce Bóg… pfuj!

Dlatego twierdzę, że trzymanie się kurczowo Biblii jest niekorzystne. Ponieważ została Ona wykorzystana do manipulacji wiec należy Ją czytać bardzo ostrożnie. Jest w niej ogrom wspaniałych rzeczy, właściwie to większość ale jest właśnie jedna ale fundamentalna pomyłka. Wiara, że TYLKO Jezus i nikt inny jest synem Boga.

Podobno najlepszym kłamstwem jest takie w którym jest 99% prawdy, a tylko 1% kłamstwa….

Nie w

iem co zrobić z tym tekstem, jeżeli to czytacie to znak, że jednak go opublikowałem, publikuję z pewnym lękiem, bo nie chcę ranić moich bliskich mi ludzi dla których Biblia właśnie stała się całym światem i jedynym, najważniejszym punktem odniesienia. Wiem, że raczej nie da się do Nich dotrzeć, bo we wszystkim co jest nie takie upatrują podstęp, szatana. Biblia niestety ma coś takiego, że jak złapie to nie puści… Ciężko jest wziąć z Nią rozwód. Posypią się na mnie gromy i usłyszę, że głupoty gadam, że nie znam Jezusa Chrystusa i że nie rozumiem co On dla nas zrobił…. a wydaje mi się właśnie, że rozumiem.

Zrobił dla nas coś wspaniałego i cudownego. Coś za co wszyscy powinniśmy być Mu wdzięczni. Pokazał nam prawdę o nas samych. Pokazał nam, że życie, świat i my to coś więcej niż tylko ciała do reprodukcji, że nasze dusze, jeżeli się do nich właściwie zwrócimy mają swe Boskie oblicze. Że wszyscy stanowimy jedność z Bogiem i w Chrystusie Synu Bożym, którym każdy z nas w głębi swego serca i duszy jest, stanowimy doskonałość jaką nam przeznaczył Bóg. Jezus Chrystus tego dokonał i my, jako Chrześcijanie, jako Jego naśladowcy powinniśmy dokonać tego samego. Powinniśmy do tego dążyć ale żeby coś takiego osiągnąć trzeba sobie przede wszystkim dać do tego prawo, a jak możemy sobie dać do tego prawo skoro nie traktujemy się jak równi w potencjale Jezusowi? Skoro Jego traktujemy jako JEDYNEGO syna bożego, a nas jako…. właśnie… kogo? Niegodne, grzeszne maszynki do oddawania czci? Czy chciałbyś aby Twoje dzieci były takimi? Dlaczego obrażasz Boga twierdząc, że On by tak chciał? Gdzie tu miłość? Jest miłość ale w innym obrazie. Obrazie w którym Ojciec kocha swoje wszystkie dzieci, a one kochają Jego. Wszystkie wobec siebie równe i kochające. Jeden wielki system miłości. Bez podziałów. Jedność.

Chrześcijańska zadumka… myślę, że życie mnie doskonale przygotowało bym napisał ten tekst i pewnie jeszcze wiele innych. Patrząc na to wszystko gdzie jestem i gdzie się znajduję i jaki jestem to wszystko zaczyna być jasne. Przejrzyste. Jak ta łódka, którą przysyła Bóg, by uratować tonących… tylko czy będą chcieli wsiąść? Czy zdołają spojrzeć na to wszystko z boku? Zdystansować się choć na chwilę od swego systemu wierzenia? Zobaczymy. Warto próbować. W najgorszym przypadku zostanę ekskomunikowany, a oni stracą trochę czasu i wspaniałą możliwość jaką daje Ziemia w obecnym czasie.

Boli… im głębiej śpimy tym bardziej nas boli przebudzanie… Tym silniejszych środków trzeba użyć, potrząsnąć. Ale warto. Bo budzimy się z koszmaru do Życia.

Dlaczego ja to wszystko piszę wiedząc, że będzie bolało? Że wywoła to awanturę i cierpienie, wojnę? Wielki niesmak i dezorientacje. Że spowoduje to zachwianie systemu wiary wielu ludzi. Wiedząc, że nagle wielu może sobie zdać sprawę z tego, że głośno krzyczeli nie miejąc racji? Chyba dla tego, że wiem, że Prawda nas wyzwoli. Wiem, że najsłodsze kłamstwa to tylko kłamstwa i trzeba w końcu je porzucić. Bo po prostu nie mogę tak patrzeć na to i wiedząc to wszystko nie robiąc choćby tylko tego, że napiszę to wszystko. Bo oczywiście nie będę mówił głośno o tym. Nie wiem czy się odważę. To nie jest coś co trzeba bronić i udowadniać, to się samo dzieje. Kości zostały rzucone… Chyba trochę ego mnie roznosi… Też w tym jest trochę egoizmu zapewne…. urażonej dumy, chęci odwetu na tych wszystkich wypasionych brzuchach, które tak sobie pożyły na nasz koszt….. gdzie tu miłość? Może po prostu być i kochać a nie krzyczeć? Może powinienem ten tekst tak jak wiele innych schować do archiwum i nigdy nie publikować? Ale czy będę wtedy zadowolony z siebie? Czy nie będzie tak, że zrobię to ze strachu? Wygodnictwa? Aby nie siać fermentu i zgorszenia? Czy nie zaprzepaszczę w ten sposób całego mego życia? Wszytkich doświadczeń i przeżyć które mnie właśnie tak ukształtowały i do tego doprowadziły? Chyba muszę o tym powiedzieć, dla swego dobra, dla czystego sumienia. Wierzę głęboko, że Bóg mnie prowadzi. Wierzę głęboko, że to wszystko się dzieje zgodnie z Jego wolą. Moją intencją jest przyczynić się do powrotu Boga do ludzkich serc, do domów, umysłów i życia każdego z nas… pierwsze co trzeba zrobić to wyjaśnić dlaczego tak zabłądziliśmy.

Człowiek im bardziej się identyfikuje ze swoimi przekonaniami tym bardziej go boli gdy ktoś je kwestionuje. Ale nikt nie może zakwestionować Ciebie – Twojej Boskości. Błędnie identyfikujesz przekonania, które nabyłeś z sobą, one przychodzą i odchodzą, a błędem jest trzymanie się tylko jednych przez całe życie. To tak jakbyś uwierzył w świętego Mikołaja i nie chciał przyjąć do wiadomości, że może być coś innego… Pozwól sobie na inny świat, zrób eksperyment. Załóż choć na chwilę to, że to co czytasz choć w części jest prawdą… Jak się czujesz? Czy nie otwiera się w tym momencie dla Ciebie nowy wymiar? Czy nie czujesz, że zaczyna spływać do Ciebie nowe światło? Nowa świadomość? To Świadomość Chrystusowa. Twoja prawdziwa tożsamość. Każdy z nas taki jest i każdy kiedyś ją odnajdzie. Wtedy dopiero powie, że żyje. Do tej pory to tylko zły sen…..

Chrześcijaństwo było i jest wspaniałe. Założone dzięki życiu wielkiego Jezusa Chrystusa i wciąż poddawane Jego prowadzeniu dotrwało aż do tych czasów kiedy znów ważą się jego losy. Jestem przekonany, że Jezus Chrystus jest obecny w sercach każdego Chrześcijanina ale też ponieważ, jest nałożone na każdego z nas przekonanie o naszej grzeszności i marności, nie może się rozwinąć w coś więcej. Jeżeli ludzie zrozumieją, że Bóg jest w każdym z nas i każdy jest Jego Synem, Córką to wtedy spełni się to co zapowiadają… Niebo zstąpi na Ziemię. Chrystus – Syn Boży odrodzi się w sercach każdego z nas.

Błąd Chrześcijaństwa polega na tym, że nie widzą swej boskości, tylko upatrują ją jedynie w Jezusie Chrystusie. A tym czasem jest ona w każdym z nas i każdy ma do niej takie samo prawo. Każdy wcześniej czy później ją osiągnie. Bo taka jest wola Boga. Taki jest plan. I choćby skały … latały to tak będzie… 😉

Odrzućmy wiarę w grzech i przekonanie o swej mierności, słabości, skłonności do grzechu o którym kościół tak chętnie naucza. Zastąp ten paradygmat wiarą w swą dobrą, kochającą naturę, która dąży do przejawienia swej doskonałości w Bogu.

Ufffffffffffffffff………… zmień swoje postrzeganie, zmieni się Twoje myślenie, zmieni się cały świat. Ty jesteś kanałem przez który Niebo zejdzie do Twojego świata. Ty jesteś jego świętym, centralnym słońcem. Jesteśmy wszyscy tacy sami. Bezwarunkowo kochający, jak słońce, które świeci na każdego, nie patrząc czy dobry czy zły.

Pozdrawiam i przebudzania życzę.

Kris

ps a wiecie, że w Biblii jest napisane, że nie jesteśmy jedyną cywilizacją w kosmosie? Ha! Nawet w Biblii jest to napisane, niestety nie wiem gdzie, bo słyszałem tylko o tym, zapewne fakt ten, niezbyt wygodny dla „uczonych w piśmie” i współczesnych faryzeuszów jest pomijany. Ale podobno jest tam napisane to, co od dawna piszą i przypuszczają bardziej trzeźwo i globalnie myślący ludzie, że ziemia i nasza cywilizacja jest traktowana jak żłobek, a my jako rasa jak dzieci i jesteśmy na razie trzymani w izolatce do póki się nie ucywilizujemy. Że istnieją na świecie o wiele bardziej rozwinięte cywilizacje od nas. Mentalnie, technicznie, etycznie i Duchowo. My się ciągniemy na szarym końcu. Jesteśmy barbarzyńcami i ciamajdy… 🙂 Fajnie nie? Jak tam wasze ego?

0 0 votes
Article Rating
Dziel się Dobrą Energią
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments