Czy traktujemy się poważnie? Czy nie jest tak, że nie wierzymy w to co mówimy? Ile razy się zdarzyło, że coś mówiliśmy, a myśleliśmy coś przeciwnego? Coś mówiliśmy sobie, coś sobie obiecywaliśmy, a nie zrobiliśmy tego i to z czasem nawet przestawaliśmy się starać to robić. Doszło do tego, że nawet mówiąc coś od razu wiedziałem, że to nie zadziała, że to pic na wodę, fotomontaż, więc… jak tu żyć? Skoro cokolwiek postanowimy, to i tak podświadomość wie, że to jest tylko gadanie, że sam się nie tratuję poważnie. Nie działa się zgodnie z tym co się mówi i myśli. To dlatego wszelka zmiana jest tak trudna. Wszelka myśl jest traktowana przeze mnie samego niepoważnie. Sabotuję sam siebie.
To dość porażająca wiadomość dnia(jedna z wielu ostatnio). Nie jestem w stanie nic zrobić, bo sam siebie nie traktuję poważnie. "Dziś poćwiczę" zawołałem rano dziarsko ale co z tego, skoro moja podświadomość wie, że nie koniecznie to zrobię, bo przecież tyle razy już takie deklaracje szły w potwierze, więc nawet się specjalnie nie dziwię, że się nie udało poćwiczyć. Właśnie, udało. Wszystkie moje wysiłki, próby zrobienia czegoś są traktowane właśnie jako próby, jako coś co może się uda ale nie koniecznie. I jeżeli się nie uda, to przecież nie ma się co przejmować, bo przecież "taki jestem".
To "trochę" autodywarsyjne podejście, które raczej do niczego dobrego nie doprowadzi. Jeżeli nie zmienię podejścia, nie zacznę poważnie traktować to co mówię, to do czego się zobowiązuję, to do niczego dobrego nie dojdę. Będą same frustracje i stagnacja.
Można by poszukać przyczyn dlaczego taki jestem, co sprawiło, że aż do tego się doszło ale… co to da? Skupię się tylko na tym, a będę tracił czas i energię niepotrzebnie. Lepiej od razu przejść do poważniejszego traktowania siebie samego. Moja podświadomość musi dojść do wniosku, że poważny ze mnie gość i musi ze mną współdziałać, wspierać mnie przy tym co robię. Przy tym jaki chcę być.
Teraz jest wielkie rozwarstwienie. Brak jedności w ciele, umyśle i duchu. Brak jedności na płaszczyźnie podświadomości, świadomości i nadświadomości. To wszystko musi ze sobą harmonijnie współgrać inaczej jest bałagan, motanina. Oczywiście, ja na tym wchodzę najgorzej, ale jak ja to i cała reszta, wszak wszyscy razem jedno jesteśmy.
Ok, to nauczmy siebie samych, że jednak można na nas polegać. Że jesteśmy odpowiedzialni, dorośli, zaradni i tak dalej. To wszystko jest w naszej podświadomości i tylko się w tym umocnić. Zaprzęgając do pracy wszystkie trzy płaszczyzny bytu można szybko osiągnąć jedność, czyli oświecenie, a nawet Oświecenie.
Dużo się wyjaśniło w tej fali. Fala Psa zrobiła rzeczywiście porządek w moim emocjonalnym świecie. Odkrycie wielkiego muru, wielu sabotażystów musi dobrze rokować na przyszłość. A myślałem, że jest tak dobrze a tu się ciągle okazuje, że wciąż jest coraz więcej do zrobienia 🙂
Pozdrawiam 🙂