, …bo kto rano wstaje… ten leje jak z cebra 😉 ale fakt, że nie chce nam si
ę rano wstawać może świadczyć o lekkiej depresji. Po prostu nie mamy nic ekscytującego, do czego by się nam chciało wstawać. Czy zdarzyło Ci się nie chcieć wstawać rano na pociąg, który miał Cię zabrać na długo oczekiwaną wycieczkę? Raczej nie, raczej wtedy ciężko w ogóle spać, tak bardzo jesteśmy spragnieni doświadczeń i życia, które nam się tutaj zapowiada, ale… codziennie się nie jeździ, nawet, jeśli by się jeździło to i tak by po niedługim czasie było nurzącą rutyną…, więc jak to sobie ustawić, jak gospodarować dniem i życiem, aby wciąż było ekscytujące? Aby się rano chciało wstawać?
Dziś, myśląc nad tym artykułem wpadłem na pomysł, że te, tak zwane sowy – osoby, które chodzą późno spać, to są „depresanci”, a te tak zwane skowronki – „rano-wstaje” to entuzjaści życia. Wiem, wielkie uproszczenie, ale coś w tym jest. Obserwując siebie i czas, kiedy byłem skowronkiem (ehh… były czasy;)) to wiem, że ja sam z siebie budziłem się o 6 rano, wstawałem z radością, szybko, robiłem jakiś ćwiczenia i zabierałem się za dzień, podekscytowany tym, co tam było do zrobienia. Później… osunąłem się w związek… i nie mówię absolutnie, że to było złe, ale chodzi o to, że jeszcze przed ślubem zacząłem dostosowywać się do „normalnego” ludzkiego dnia życia – nie było tak, że każdy, tak jak ja, wstawał o 6 i kładł się o 22 – ja o 22 po prostu byłem już nieprzytomny i chciałem spać – ci „normalni” nie mogli się nadziwić, że ja już padam… no i co… dostosowałem się… wybrałem to, co wybiera „rozumny” człowiek i zamiast walczyć lub uciekać to ja dostosowałem się, wypracowałem inne nawyki i zrobiłem się sową. Kładłem się spać późno i wstawałem późno i ze zgrzytaniem…
Zaobserwowałem wtedy ciekawą rzecz: wieczorami nie chcę mi się spać, bo nie chcę kończyć tego dnia, który już przeżyłem, poznałem, zabezpieczyłem – już mnie niczym nie zaskoczy. Idąc dalej tymi myślami stwierdziłem, że wpadłem w jakąś pułapkę, bo rano nie chcę wstawać do dnia i brać się za niego, … bo nie wiem jak sobie z nim poradzę. Na jakie wyzwania mnie narazi i co będę musiał zrobić, czasem wbrew sobie, aby żyć… Każdy dzień kosztował mnie coraz więcej wysiłku, dostosowywania się, brania udziału w rzeczach, na które jak się zaczynało okazywać coraz mniej miałem ochoty…
Jeśli nie masz ochoty na coś, to po pierwsze, nie chce Ci się – zasypiasz, spóźniasz się i inne, drobne „niezależne od Ciebie” zdarzenia. Drugie stadium – jesteś drażliwy, zirytowany, agresywny, coś, ktoś Cię wkurza, jakiś kozioł ofiarny zawsze się znajdzie, jak nie sąsiad, to pogoda, wiadomości… zawsze się coś znajdzie. Trzecie – łapie Cię ból głowy albo żołądka, przeziębiasz się, zapadasz na nieuleczalną chorobę… W ostateczności powodujesz wypadek, zabijasz kogoś lub siebie, – choć tak naprawdę, to siebie zabiłeś już na samym początku, gdy wszedłeś w sytuację, w której nie mogłeś być sobą… Używam tu mocnych słów i porównań, ale chodzi o pokazanie mechanizmów. Naprawę, jeśli robisz coś wbrew sobie to się zabijasz… Twoja aura się kurczy, biopole obumiera, zaczynasz być podany na manipulację, słaby psychicznie… Zaczynasz szukać autorytetów na zewnątrz, mistrza, za którym można by podążać, ale tak naprawdę, to nie chodzi o podążanie za kimś tylko o zwalenie na kogoś winy i odpowiedzialności za nasze życie.
Więc dlaczego nie chce mi się wstać? Bo jestem niezadowolony ze swojego obecnego życia. Bo nie wiem, co z nim zrobić, jakie sposoby na nie zastosować. Nie wiem jak żyć, a to świadczy o tym, że nie akceptuję życia, siebie i świata… to łagodna forma oczywiście, ale tak się zaczyna depresja, – czyli odrzucenie życia.
Co robić w takiej sytuacji, gdy nie chce się wstać? Najprostsze, co mi teraz przychodzi do głowy to koncentrowanie się na przyjemnych rzeczach. Zaplanuj sobie wieczorem coś przyjemnego, co zrobisz rano. Poranną kawę, ciastko, spacer z psem, książkę w drodze do pracy, telefon do przyjaciela i rozmowę o czymś miłym i wesołym, czy cokolwiek, co sprawi, że się uśmiechniesz, że zaczniesz dzień z czymś miłym. Nie planuj pracy, wyzwań, zadań na następny dzień, bo jakkolwiek przez jakiś czas może Cię to motywować, ale zapewniam, że po jakimś czasie przyjdzie zniechęcenie i stwierdzisz, „po co mi to wszystko?” Planuj miłe, wesołe, drobne fragmenty dnia. Planuj te chwile, które sprawią Ci radość, skupiaj się na tych dobrych rzeczach. Twoje życie nabierze zupełnie innego kolorytu. Pamiętaj, aby żyć w tu i teraz, – czyli tą chwilą i w tym miejscu. To tutaj jesteś i żyjesz, reszta to tylko wspomnienia, założenia, plany i przekonania. Jesteś tutaj i to Ty możesz, ba! – powinieneś(aś) zdecydować jak się będziesz w tej chwili czuć.
Może ktoś powiedzieć, że „jestem sową, bo lubię siedzieć wieczorami i oglądać telewizję, czytam gazety, nigdzie się nie spieszę, nic nie muszę robić, po prostu sobie żyję jak chcę”. Gadanie…. To zwykła racjonalizacja. Tych, którzy są na emeryturze, nie muszą nigdzie iść, a tylko siedzą wieczorami i oglądają do późna telewizję, zapytam:, dlaczego oglądają tyle telewizji? Dlaczego uciekają w to szkiełko i otwierają się na cudze wizje? Nie mają własnych? Przecież oglądanie telewizji, czy czytanie wszelkiej pracy też świadczy o tym, że mamy depresję i uciekamy od swego, „nieciekawego” życia w świat telewizyjnych, hipnotycznych mrzonek, „wielkiej” polityki. I co z tego, że jesteś najlepiej zorientowanym w obecnej sytuacji gospodarczej w kraju i na świecie w swojej domu, klatce czy nawet osiedlu skoro jedyne, co z tym robisz, to dyskusja przy kielichu, podwyższone ciśnienie i świadomość, że coś się traci w życiu… takich domowych ekspertów od spraw wszelakich jest wielu, niestety, ale zazwyczaj narzekają i tym samym pogarszają tylko stan rzeczy.
Energia idzie od wewnątrz a nie od, zewnątrz więc….
To, że masz życie dokoła siebie takie, że nie chce Ci się rano do niego wstawać świadczy o tym, że masz problem natury duchowej, egzystencjonalnej – innymi słowy, nie rozumiesz siebie, nie wiesz, po co żyjesz ani w jakim świecie żyjesz i… nie dziwię Ci się wcale, bo patrząc na rzeczywistość, którą nam próbuje się sprzedać, jako normalną to nie dziwne jest tyle depresji.
Nie wiesz nic o tym, po co tu przyszedłeś. Uwierzyłeś w pierdoły, bajki, które o ile sprawdzały się w średniowieczu, tak teraz już się nie sprawdzają i jedyne, co robią, to produkują frustratów, fanatyków i ortodoksów. Współczesna nauka, poszła w technikę, wymyśla „cuda na kiju” i super, ale za nią nie idzie myśl wyzwoleńcza, rewolucyjna, myśl społeczna, która by pomogła TOBIE żyć. Nie wiesz wciąż, po co tu jesteś, gdzie i kim/czym jesteś – bez odpowiedzi na te pytania ciężko iść w którąś stronę. Nowym gadżetem elektronicznym pocieszysz i ogłuszysz się chwile, ale nie da Ci żadnych odpowiedzi.
I nie dziw się, że masz depresję, że Ci się nie chce – to oznaka Twego zdrowia. Oznacza to, że Twoja Dusza szuka, Twoje duchowe Ja jest aktywne i szuka prawdy. Lepsze to, niż codzienne wstawanie i uprawianie sportu ekstremalnego, jakiegoś nałogu, jakiegoś „holizmu” czy „manii” – przynajmniej nie jesteś zniewolony jakąś myślą tylko masz czas na to, aby pomyśleć. A teraz masz coraz więcej czasu na to by zaglądać coraz bardziej w siebie i odkrywać to, co tam jest.
Ktoś powie:, ale ja wiem o tym, ja już przecież od lat medytuję, rozwijam się, jeżdżę na szkolenia, warsztaty, uzdrawiam duchowo, a i tak mi się czasem wstać nie chcę rano. Musimy pamiętać o tym, że nie ma celu naszej podróży, a raczej to sama podróż jest celem. Celem jest świadome po niej kroczenie, ale to też jest płynne, bo co to znaczy „świadome”? Dziś mam inną świadomość niż wczoraj i pomimo tego, że wczoraj tryskałem miłością, dobrą energią, humorem to dziś rano mam „zamułkę” i zbieram się do dnia jakby mi nie zapłacili za to…;) chyba wciąż mamy postawę roszczeniową wobec życia i nie czujemy się współwykonawcami tego, co się dzieje. Oprócz świadomości trzeba mieć też tolerancję, akceptację, siłę i odwagę. Trzeba mieć też ludzi, wokół, bo robimy to wszystko – żyjemy jeden dla drugiego. Pamiętajmy też o tym, że to nasze ego ocenia coś „dobre, złe miłe, ładne, brzydkie” – to, że rano mam zamułkę przyczyniło się do napisania tego tekstu, który by nie powstał gdybym był w skowronkowym nastroju… czy można powiedzieć, że coś jest złe?
Rozpisałem się i czuję, że nie trzymam się tematu 😉 chcę jeszcze nagrać wersję audio tego tekstu, zobaczymy, co mi wyjdzie jak zacznę mówić – na pewno będzie też i wiele więcej rzeczy dodane. A dla podsumowania: brak chęci wstawania świadczy o braku chęci do życia, a to też świadczy o braku odpowiedniej samoświadomości. I, jak zwykle, nie jest to złe, to jest dobre, tylko trzeba z tym pracować, trzeba to wykorzystać. Bo to jest jak sygnał od świata. Jak siadasz na gorącym to zaczyna Cię parzyć w tyłek, dzięki czemu odskakujesz i unikasz poparzenia. Jak zaczynasz siadać w swojej chęci do życia i samoświadomości, zaczyna Ci się nie chcieć wstawać, zaczynasz być leniwy, zaczynasz robić uniki, zaczynasz oglądać telewizję… tracisz czas na niczym konstruktywnym – to właśnie takie same oznaki od życia jakbyś siadał na gorącym – tutaj jest tylko inna skala doświadczeń, ale życie Ci komunikuje – HEJ, OBÓDŹ SIĘ! WSTAŃ I ZACZNIJ DZIAŁAĆ, MYŚLEĆ, ŻYĆ INACZEJ, BO SIĘ OSUWASZ…. Później, jeśli to nie zadziała to Ci dołoży jakimś problemem, problemy nie usypiają, sprawiają, że człowiek działa, bo musi. Więc wyjaśniło się też przy okazji, dlaczego mamy w życiu problemy, – bo nudzi nam się!! JJJ