Płaćcie dziesięcinę, 10% waszych dochodów na cele kościelne, zborowe. Bez tego ani rusz… Pamiętam, że zawsze mnie irytowało, to jawne jak dla mnie wyzyskiwanie ludu przez kler. Skąd to? Jak to? Dlaczego mamy utrzymywać tych darmozjadów? Klechów z wypasionymi brzuchami… żeby to jeszcze rzeczywiście reprezentowali coś sobą ale jak się co chwilę słyszało o tym, że to ksiądz sobie coś tam kupił, ileś tam tysięcy w totlokta puścił czy po prostu znów go widzieli jak z burdelu w innym mieście wychodził no to się nóż w kieszeni otwiera (kielecka natura ;)) Skąd się to wzięło i dlaczego wciąż to trwa? Dlaczego ludzie nie powiedzą: stop! Jak to możliwe… Dodatkowo, do napisania tego artykułu skłonił mnie fakt, że odbywa się dyskusja na ten temat w zborze do którego uczęszczam. A więc…
Wszystko zaczęło się od tego, że było 11 pelmion żydowskich. Jako lud wybrany mieli specjalne chody u Boga i byli przez Niego prowadzeni. Wśród tych jedenastu plemion jedno było wybrane do tego by być plemieniem kapłanów, to byli Lewici. Ponieważ pełnili swe obowiązki kapłańskie, więc nie mogli pracować, więc Bóg zarządził, że każde z pozostałych 10 plemion ma oddawać jedną dziesiątą swych zbiorów dla tego plemienia Lewitów. Ot i cała historia.
Wszystko było dobrze do póki było braterstwo, miłość i dobrowolność ale że pewnie Lewici sobie zaczęli pozwalać i się wywyższać, więc pewnie przestali być lubiani i te dziesięciny były coraz mniej chętnie dawane… a gdy się tak zaczęło dziać, więc pewnie zaczęli kombinować, żeby sobie pomimo niechęci i niesnasków zapewnić środki do życia, więc pewnie i zaczęli wymyślać, że Bóg tak każe robić, że jak nie to On ich wszystkich anatemą obejmie itd… Ponieważ byli jedynymi uprawnionymi do kontaktu z Bogiem, więc mogli sobie wymyślać co chcieli.
Z tego plemienia Lewitów wszystko wyszło. Całe zamieszanie i wszystko pewnie im zawdzięczamy. Dziesięcina stała się czymś bez czego żaden kościół przetrwać nie może, nie chce i bardzo się upomina o to by ona była i aby była jak najbardziej respektowana. Oczywiście, wszystko odbywa się to dla idei, dla dobra kościoła, który przecież potrzebuje płacić rachunki za gaz i robić akcje promocyjne dla siebie ale też wszystko to zostało bardzo spłycone i zdeptane. Bogu wcale nie chodziło tylko o to, aby Ci Lewici mieli co jeść. Myślę, że Bogu w tym wszystkim chodziło o coś innego.
W tym przypadku ruszył też plan uczenia tego młodego rodzaju ludzkiego, tej młodej cywilizacji, tego, by nauczyła się brać i dawać. By mogła odkryć radość swobodnej wymiany dóbr. By mogła nauczyć się i brać bez skrępowania i dawać, bez oczekiwania na rewanż. W Boskim świecie bezwarunkowej Miłości, nikt nic nie daje tracąc, tylko wszystko, jak się przekazuje to się to pomnaża i dla siebie i dla obdarowanego. Wszyscy korzystają. Myślę, że dziesięcina jest podwaliną dla nauczenia się właśnie takiej wymiany.
Fakt, jak się da kosz owoców, to się go teoretycznie straci ale straci się go tylko wtedy, gdy osoba, która go otrzymała nie okaże należytej wdzięczności, nie odda czegoś w zamian, choćby uśmiechu. I w obu przypadkach i dającego i biorącego musi być spełniony podstawowy warunek – DOBROWOLNOŚĆ, radość dawania i brania i po prostu czysta miłość.
Po za tym, jeżeli dajesz to znaczy, że masz. Jeżeli masz, to będziesz miał jeszcze więcej, bo wysyłasz do świata sygnał, że masz, a temu kto ma będzie więcej dane. Taka też jest nauka w dziesięcinie. Tak, jest ten aspekt przyziemny, jakim jest przetrwanie kościoła czy innej organizacji ale Bogu przede wszystkim chodzi o to, byś nauczył się brać i dawać bez egoizmu, bez strachu, pełen miłości i dobrej woli. Byś okazał, że masz, być przesłał światu sygnał, żeś szczęśliwy i pełny. Że żyjesz. Oto nauka płynąca z dziesięciny.