Kocham Cię… tak… kocham się w Tobie… Tak, obudziłaś we mnie Coś co sprawia, że inaczej patrzę na Ciebie, siebie i cały świat wokół…, Czuję jak z moich oczu płynie energia adoracji, akceptacji, sympatii, uznania, podziwu… Kocham Cię… upajam się widokiem Twojego oblicza, ciepłem Twojego spojrzenia… blaskiem oczu… uśmiechem… głosem… wszystko mi się podoba w Tobie… to niesamowite gdy Twój widok lub myśl o Tobie powoduje przypływ nowych sił, myśli, chęci… robi się cieplej, milej, jaśniej… wszystko inne traci sens a pozostaje tylko ta emocja, myśl, uczucie… Kocham Cię… i pragnę abyś była szczęśliwa, abyś miała wszystko co możliwe aby Twoje szczęście wciąż trwało… jeśli wyczuję, że chcesz to szczęście dzielić ze mną zrobię wszystko aby tak było, pójdę, sięgnę, rozwalę jeśli trzeba będzie ale muszę czuć że też tak na mnie patrzysz… tak, Kocham Cię… chcę szczęścia Twego, mojego, naszego… i w imię tego jestem gotów świat zwojować i do Twych stóp przynieść…
Wyzwalasz we mnie wielką siłę, która tym bardziej rośnie im bardziej czuję Twe kochające, wysyłającą wielką siłę do mnie kobiece serce…. Dzięki temu i Ty kwitniesz niczym piękny kwiat. Oczy płoną, jaśnieją, cera promieniuje, oddech przyspiesza, ciało drży…. Aksamitna skóra aż iskrzy pod dotykiem dłoni… ta magnetyczna, wręcz mistyczna kobiecość… Kocham Cię i kocham Się w Tobie…. Tak, wcześniej było normalnie, bez ekscytacji, a teraz, wszystko nabrało koloru, nowe siły wstąpiły we mnie… czuję się inaczej, lepiej, mocniej, mężniej, chcę być lepszy i podoba mi się bardzo ten stan… Kocham się w Tobie, dzięki Tobie wyzwoliło się ze mnie coś co kocham…
…Taki jest mniej więcej proces myślowy zakochanego, czyli, co się dzieje dokładniej? Co tak właściwie się dzieje ze mną, z nami gdy kochamy? Zmieniła się biochemia organizmu, serotonina i endorfiny podniosły się na wysoki poziom a dopamina tryska w górę na każdą myśl i kontakt… kocham ten stan który dzięki tej osobie przeżywam… dzięki niej dowiedziałem się, że takie coś potrafię z siebie wykrzesać… to ja potrafię kochać – WOW i to jak?
Więc kocham SIĘ w Tobie… jesteś zapalnikiem miłości. Iskrą, która wznieciła wielki ogień. Płonę cały wszystkim co we mnie najlepsze… i tu zaczyna się rozwój, który otumanionemu od endorfin mózgowi może umknąć. Nasza podświadomość na głębokim poziomie nie rozróżnia Ciebie od siebie. Dla naszej podświadomości stanowimy jedność. Dlatego silna miłość do Ciebie jest tak naprawdę wspaniałą, piękną, cudną próbą wykrzesania z siebie miłości – próbą pokazania swej prawdziwej, kochającej natury. Jesteś miłością, więc potrafisz wspaniale kochać i gdy tylko na zewnątrz pojawi się odpowiedni partner, partnerka Twoje kochające moce aktywują się i stajesz się innym człowiekiem. Kochasz – jesteś sobą. Zwiększasz wibrację swego ciała, umysłu, duszy – stajesz się innym człowiekiem.. i o to chodzi. Masz sobie uświadomić swoją wspaniałą, kochającą naturę. To ogromny skarb i najlepsze co możesz zrobić dla siebie, ukochanej, Ziemi i wszystkich ludzi tu żyjących. ..
To ten piękniejszy i bardziej wzniosły powód zakochiwania się. Drugi jest nieco bardziej przyziemny i trudny.
Gdy dwoje się spotyka aby przeżyć coś magnetycznego najpierw przyciąga ich to coś, co ma wyzwolić w nich ogień pożądania, chęć bycia ze sobą. Jednak zazwyczaj nie spotykają się aby ten ogień w nich płonął zawsze, ten ogień to trochę taki „chwyt marketingowy” bo chodzi o to, aby tych dwoje zeszło się i dzięki temu się rozwijało, aby ich życia zmieniły się, aby w jakiś sposób dowiedzieli się czegoś nowego o sobie, aby zwiększyła się ich samoświadomość, może aby coś razem zrobili, aby dali jakieś życie. Miłość, związek, romantyzm, uczucia, bliskość, ciepło, relacje, emocje, ale też i dyskusje, kłótnie, dramaty, rozstania, to wszystko są cenne doświadczenia, których nigdzie indziej się nie otrzyma.
Zazwyczaj takie dusze umawiają się przed wcieleniem aby wspólnie przeżyć jakiś etap swego ziemskiego życia, aby coś odpracować, aby coś spłacić, aby coś odzyskać, aby coś przeżyć wspólnie i.. nie wiadomo, może aby iść dalej razem, a może nie. Wszystko jest indywidualne. Niestety obecnie miłościwie nam panujące systemy społeczno-religijne lansują związki dożywotnie co nijak ma się do natury i naszego życia tutaj. O ile są zgodne, to nie jestem przeciwnikiem długofalowych, dożywotnich związków – żeby nie było, myślę tylko, że małżeństwa powinny być zawierane na okresy, np. na 10 lat i po tym okresie małżonkowie decydują czy idą dalej razem ze sobą czy się rozchodzą. I tak co 10 lat lub co ustalony okres. To by działało bardzo dobrze na związki bo nic tak nie psuje małżeństwa jak świadomość, że to już jest docelowa sprawa i tego się już nie zmieni (oczywiście, nie na początku gdy zalewa nas koktajl hormonów szczęścia). Sama świadomość tego, że za np. 3 lata będzie moment decyzji i partner, partnerka może powiedzieć – nie, dziękuję, mam dość, chcę iść dalej osobno – sama taka myśl sprawiłaby że „związkowcy” bardziej by się starali lub mniej stresowali bo wiedzieliby że już niedługo koniec. Brak potrzeby starania się działa degenerująco. Tak to nagle jest szok dla jednej ze stron, że nagle ta druga już nie chce i chce się rozejść. Dlatego np. zdarza się, że pary które były ze sobą przez wiele lat i żyły dobrze rozchodzą się po tym jak się pobrały… Ale to może taka mało walentynkowa dygresja 😉
Kocham Cię… i… niesamowite siły wyzwoliły się i tańczą między nami i tańczyć będą dopóki nie zgasimy ich naszymi oczekiwaniami, strachami, naszymi chęciami zatrzymania tego co jest takim jakie jest… jeśli zapominamy lub co częściejsze nie mamy świadomości tego, że każdy związek to nauka, pole do rozwijana siebie i swojej umiejętności kochania, brania i dawania, bycia szczerym tylko chcemy „żyć długo i szczęśliwie” to związek się raczej rozpadnie lub będzie dysfunkcyjny, „związkowcy” będą żyć obok siebie, będą prowadzić własne życia tylko mieszkając pod wspólnym dachem, zmagając się z rachunkami i codziennością… i jeszcze z wymówką pod tytułem “dla dobra dzieci”, które akurat otrzymują podświadomy komunikat “życie to walka i zmaganie, a związki to nieszczery kontrakt, układ nie mający nic wspólnego z miłością”… nie ma opcji aby z takich związków wychodziły w miarę normalnie radzące sobie w życiu osoby… zwłaszcza w obecnych czasach gdzie wszędzie wszystko stara się nas okraść z energii i ogłupić… co się udaje niestety, bo jesteśmy tak zmęczeni, tak wyzuci z energii życiowej, że na sama myśl o zmianach ogarnia przerażenie więc lepiej zostawić, tkwić w tym co jest i szukać sposobów aby sobie jakoś ulżyć… eh… życie jest piękne 😉
Wszystko żyje, zmienia się, miłość też może rosnąć i ewoluować, stawać się coraz piękniejszą, wznioślejszą i uskrzydlającą, coraz bardziej magnetyczną i bliską, jak też i może zacząć ciążyć gdy przytłacza oczekiwaniami i ograniczeniami. Miłość nie jest zaborcza, nie boi się że ukochany zrobi coś nie tak. Miłość jest pewna swego, ufna, świadoma swej mocy i wartości… nie obawia się niczego, daje wszystko*. Niestety taka miłość w naszym ziemskim wymiarze jest rzadkością, bo na Ziemi panują takie a nie inne warunki energetyczne i nie żyjemy tutaj po to aby „żyć długo i szczęśliwie” jak to nam w bajkach wprogramowano…. To nie ten wymiar, choć… wierzę, że czas wysokich wibracji zbliża się do nas… czas w których prawdziwa miłość będzie miała swoje miejsce i przestrzeń… będzie czymś niezwykłym, cudownym ale coraz częściej spotykanym. Dlaczego tak myślę? Bo świat się coraz bardziej polaryzuje i długo w takim stanie nie pociągnie, któraś strona musi przeważyć a że to dobre zazwyczaj wygrywa 😉
Miłość jest jak wolny, rajski ptak, albo lata wysoko i swobodnie i wtedy jest szczęśliwa i nieograniczona albo złapana w klatkę ego oczekiwań zaczyna się kurczyć i przemieniać w coś co jest jej odwrotnością… miłość damsko-męska to pieśń dwóch wolnych, świadomych serc.
Takie coś mi przyszło do głowy z okazji Walentynek… nie związane z nikim konkretnym, inspirowane wszystkim i wszystkimi.
Z pozdrowieniem na Twej Drodze
KK
*bardzo swobodna parafraza hymnu do Miłości
**W naszym dualnym świecie pełnię mocy osiąga prawdziwie kochany i kochający mężczyzna przez prawdziwie kochającą i kochaną kobietę. Pełnię mocy miłości a więc kwintesencji życia osiąga prawdziwie kochająca i kochana kobieta. Wtedy wszystko wokół kwitnie. Takich dwoje zmienia świat. Tylko jego miłość musi być skierowana na życiową funkcję i na nią. W tej kolejności.
p.s. pewnie jeszcze będę poprawiał ten tekst