W dniach 19-21 czerwca w Gajówce pod Jelenią Górą odbył się II Festiwal Ziemi.
Miejsce przecudne wręcz magiczne – przepiękna polana, na której można witać i żegnać mijające dni podziwiając wschody i zachody słońca. Pogoda również niezwykła (nieco inna niz w pozostałych rejonach Polski) deszcz dotknął uczestników festiwalu tylko raz i to akurat gdy zakonczyły sie bardzo poruszające emocjonalnie warsztaty więc potraktowany został jako cudowne oczyszczenie. Wiekszość warsztatów odbywała się po gołym niebem wśród śpiewu ptaków i szumu drzew.
Osobiście pojawiłam sie na Festiwalu dopiero drugiego dnia. Z relacji osób obecnych w piątek wiem, że ten dzień cieszył się największym zainteresowaniem z powodu niezwykłego koncertu “MYSTERIUM TREMENDUM” w składzie Don Conreaux, Tomek Czartoryski, Bogdan Oś i Michał Walczyński.
Sobotnie spotakania rozpoczęły zajęcia jogi prowadzone przez Anetkę. Po pysznym wegetariański śniadanku odbywały sie równoczesnie dwa warsztay: “Vedic Art” i “Wyprawa do świata natury w nas”. Musze przyznac, że długo zastanawiałam sie, które zajęcia wybrać ostatecznie przeważyła moja ogromna miłośc do natury. Warsztaty prowadzone przez niezwykle ciepła i otwartą osobe Darka Durschlag rozpoczęły sie rozgrzewającym i pobudzjacym masażem, który uczestnicy wykonywali sobie nawzajem w parach, nastepnie kilkuminutowy contact dance bardzo zbliżył uczestników i pozwolił przełamac “pierwsze lody” zrobiło się ciepło, rodzinnie i wesoło. W tej atmosferze wspólnoty każdy z nas udał się na łono natury w poszukiwaniu kawałka przyrody, który przemówi do naszego wewnętrznego świata. Spacerując po łące, lesie wybieralismy dla siebie przedmiot – kamien czy rosline, która pomoże nam w podrózy do świata wewnętrznej symbolki. Po przybyciu spowrotem do kręgu ze swoimi “skarbami” zadaniem naszym była odpowiedź na pytanie “dlaczego wybralismy akurat tę rzecz?” z tym ,że odpowiedż miała byc dokona ze zwykłej, obojetnej perspektywy, która nie zajmuje sie uczuciamy tylko czystm praktycyzmem i materializmem. Padały odpowiedzi typu : “kazali mi cos przynieśc wie mam ten kamień”, “ta gałązka była blisko a mi nie chciał sie daleko chodzić”, “wybrałam tem kwiat bo ma inny kolor niż trawa”. Kolejnym etapem była odpowiedź na o samo pytanie z poziomu, na który pozwoliliśmy sobie nieco sie otworzyć powiedziec cos o swoich zaineteresowanich o tym co lubimy i tak słyszelismy ” wybrałam liść brzozy, bo lubie brzozę, często pale nia w kominku”, ” Ten kamien ma takie ciekawe prązki i lubię jego kolor”. Na kolejnym etapie weszliśmy juz głębiej w siebie, pozwolilismy sobie byc bardziej wrażliwi, otworzylismy sie na uczucia i nowe kanały komunkacji. Ja na przykład zauważyłam, że mój kwiat ma w sobie zarówno nierozkwitnięte pączki, piękne kwitnące fioletowe dzwoneczki jak i przekwitłe uschniete już kwiatki – poczułam, źe może to mieć dla mnie w obecnej chwili znaczenie. Po tym etapie Darek wprowadził nas w niezwykłą medytację pozwalająca na pzebudzenie jaźni, która potrafi podróżować wewnętrznie i doświadczać bardziej subtelnych, bogatych w znaczenia i dotykających istoty rzeczy poziomów egzystencji. Weszlismy w wyrafinowany, przyjazny, dostosowany do naszych możliwości percepcyjnych świat, w którym znaleźlismy wewnętrznych sojuszników, towarzyszy i przewodników. Po medytacji kazdy jeszcze raz odpowiadał na pytanie “Dlaczego wybrałeś akurat tą roślnę ten kamień?” z tym ,że teraz odpowiedzi były bardzo głębokie i indywidualne i tak w kamieniach kryły sie informacje na temat partnerstwa, kwiaty mówiły o niewinności i czystości wewnetrznej, o przemijaniu życia, gałęzie dębu przypominały o potrzebie bezpieczeństwa. Zaziwiające jest jak wiele potrafi powiedziec nam o sobie samych natura. Pozwólmy jej przemówić do nas, by w przestrzeni otwartości odkryła przed nami swoje tajemne oblicze. Doświadczymy wtedy inteligencji, pomysłowości, źródeł mocy i inspiracji.
W tym samym czasie jak wspomniałam odbywały się warsztaty prowadzone przez Baszka von Hanff VEDIC ART. Prowadząca na temat warsztatów wypowiada sie nastepująco: “Veda w sanskrycie znaczy wiedza albo świadomość, a Vedic Art prowadzi do rozwoju i uszlachetnienia człowieka poprzez jego wgląd w siebie, otwarcie serca i duszy, które wreszcie mogą się wyrazić w pełni niczym nieograniczone w swoim przejawie. Korzysta z prawej półkuli mózgowej i dzięki temu prowadzi do harmonii i równowagi. Uświadamia nam, naszą moc tworzenia, otwierając przed nami nowe możliwości kreacji. Wszyscy mamy w sobie olbrzymią moc tworzenia i potencjał. Malowanie jest jednym ze sposobów, aby to zauważyć i tego doświadczyć w osobistym akcie twórczym. Przez wieki uczono nas korzystać jedynie z lewej półkuli mózgowej, a więc logicznego myślenia, które nie fantazjuje, nie rozwija wyobraźni, nie doskonali zmysłów i nie pracuje z emocjami. Niestety lewa półkula nie ma nic wspólnego z kreacją. Żaden pomysł na świecie nie powstał dzięki niej. Używając lewej półkuli jesteśmy w stanie powtarzać tylko to, co ktoś już przed nami wymyślił, napisał, powiedział. Mimo wykształcenia, jesteśmy tylko odtwórcami i rzemieślnikami. Jeśli przez całe życie wmawiano Ci, że malowanie nie jest dla Ciebie, a masz na to wielką ochotę – po prostu uwierz, że malowanie jest dla każdego, kto tego chce.”
Po pracy z duchem i umysłem przyszedł czas na coś dla ciała. W to piękne wiosenne jeszcze popołudnie Justynka Jakimowicz wprowadziła nas w cudny świat Tańców Serca. W kręgu pośrodku, którego stały zapalone świece daliśmy sie ponieść pod przewodnictwem Justynki niezwykłym słowiańskim, żydowskim i bałkańskim rytmom. Dla mnie osobiście, którą nigdy nie ciągnęło w stone tańca były to chwile wręcz mistyczne – mozliwość odczuwania ducha wspólnoty, cudnej harmonii i równowagi, bliskości i takiej prostej czystej radości istnienia – przeżycia niezapomniane. Dziękuje Justynko za Twoja energię. Odkryłam kolejny jakże cudny sposób wyrazania siebie w tańcu to piekne tak być w pełni sobą, a równoczesnie częscia jakiegoś większego planu – układu w harmonii z rytmem i z ludźmi obok.
Wieczorem znowu dwa warsztaty w tym samym czasie i znowu dylemat : “Medytacja labiryntu” prowadzona przez Sylwię von Hanff czy “Archetyp Bogini Kali” prowadzone prez Natalię Jaskólską? Kierowana wewnetrzna intuicją wybrałam prace z silną żeńską energią bogini Kali. Warsztaty prowadzone przez niezwykłą pełna miłości i wewnętrznego piękna Natalię pomogły mi inaczej spojrzec na swoja kobiecość. Odkryłam swoją wewnętrzną moc i siłę nawiązałam jeszcze głębszy kontakt z Matka Ziemią. Podobne uczucia miały inne uczestniczki tych warsztatów. Nauczyłysmy się korzytac z tej energii jak wypchnąć ze swojego pola to czego już nie chcemy i jak stawić skuteczny opór energiom, których nie chemy już przyjmowac do siebie. Pod koniec wytańczyłysmy w rytme bębnów przy ognisku, każda na swój własny sposób ugruntowujący taniec jedności z Ziemią. Dziekuję z całego serca cudowna szamanko Natalio za to, że umożliwiłaś mi spojrzenie na siebie w zupełnie innym świetle.
Równocześnie odbwyała się “Medytacja labiryntu” osoby uczestniczące były niezmiernie zadowolone, podkreślały, że warsztaty te pozwoliły im dotrzec w głąb siebie i wprowadiły nowe, jasne i czyste spojrzenie ich ściezki życiowe. wiele osób wyraźało szczera wdziecznośc za mozliwośc uczestnitwa w tych otwierającyh wrota do wnętrza samego siebie warsztatach. Sama prowadząca na temat medytacji labiryntu pisze tak:” Ścieżka labiryntu jest metaforą ludzkiego życia i symboliczną podróżą do własnego wnętrza; jej przemierzanie jest prostą, starożytną medytacją w ruchu. Droga do wewnątrz oczyszcza umysł z myśli, wspomnień, oczekiwań i sądów
; otwiera serce i przygotowuje na to, co możemy otrzymać w centrum. Serce labiryntu to cicha, wewnętrzna przestrzeń, w której zawsze znajdujemy to, czego potrzebujemy w danym momencie. Droga powrotna pozwala zintegrować doświadczenie i wrócić do świata zewnętrznego.”
Póżnym wieczorem tuż przed północą Irena Sallman umożliwiła nam czarując niezwykłe dźwieki energetyczną kąpiel w wibracji gongów. Całkowity spokój i zupełne odprężenie dały sie odczć, kiedy siedzielismy razem pod rozgwieżdżonym niebem wsłuchując sie w pulsujący dżwięk….
Po tej oczyszczającej kąpieli niezwykły człowiek-Anioł Grzegorz Zielonko wymalował ogniem w powietrzu przecudne kręgi i spirale. Ogromna dymanika najpotężniejszego z żywiołow wprawiła w zdumienie wszystkich podziwiających ten fireshow. Po tym wielkim zastrzyku pozytwnej energii uczestnicy festiwalu mieli możliwość chodzenia, biegania czy też coniektórzy tańczenia po rozżarzonych węglach. W rytmie bębnów wielu z nas po raz pierwszy w źyciu pokonywało swój strach. Chłodna noc temp. 5 maksymalnie 8 *C a pod stopami węgle rozżarzone do temp. około 400 *C.
Na koniec dnia a właściwie był to już początek dnia kolejnego zasiedlismy w kręgu przy ognisku Kasia Morawska swoim ciepłym głosem wyczarowała Uzdrawiające Bajania Opowieści. Później dzieliliśmy się swoimi odczuciami na temat Festiwalu. Pełne uznania, szacunkui wdzięczności słowa płynęły w kierunku organizatorów. Cudnie było tak siedzić w kręgu w poczuciu całkowitej akceptacji i zaufania, ktoś stwierdził, że zaczyna podobac mu sie w Polsce, komuś przypiekły sie buty na ognisku, Kasia z Krakowa była zdziwiona, że w takim miejscu dzieja sie tak cudowne rzeczy, a ja po prostu siedziałam wpatrując sie w ogień i rozkoszując tą chwilą i uczuciem prawdziwej wspólnoty serc.
Kolejny dzień niedziela rozpoczął się warsztatami pracy z polem grupy wg metody psychologii procesu “Co w trawie piszczy” prowadzonym przez niezwykle sympatyczne dziweczyny Mariannę Kotuniak i Agnieszkę Kubacką. Dzielilismy tym co nam w sercu grało tego pięknego słonecznego poranka – kto chciał proponował temat do dyskusji lub mówił o tym co go w danej chwili nurtuje. Później głosowalismy na jaki temat będziemy rozmaiwać Najwiekszym zainteresowaniem cieszył się temat ekoosady w Gajówce. Mi osobiście temat ekowioski z zgodzie i harmonii z naturą bardzo bliski choć zupełnie nie spodziewałam sie go na tym Festiwalu. Uczestnicy zajęć podzielili się na trzy grupy zwolennków ekowioski, przeciwników i tych, którzy się wahają. Podczas momentami burzliwej dyskusji zmienialiśmy niejednokrotnie swoje stanowiska. Zadziwiające może wydać się to, że przeważająca część zwolenników powstania wioski w pewnym momencie przeniosła się na stronę niezdecydowanych. Pod koniec jednak przy bardzo silnych emocjach osoby wahające się powróciły na stronę zwolenników powstania wioski ekologicznej. Bardzo ciekawe jest to, że pod “płasczykiem” wioski ekologicznej tak na prawdę dyskutowliśmy na tematy wskazane wcześniej między innymi: kwestia partnerstwa, wiary w swoje dobro, granic między ścieżką własnego rozwoju a dobrem osób nas otaczających, pełnego otwarcia i strachu przed skrzywdzeniem z nim związanego, równowagi pomiędzy uwagą kierowaną do wewnątrz siebie i na otoczenie. Pod koniec tych własnie warsztatów pojawił się ciepły oczyszczający czerwcowy deszczyk.
W przerwie po smacznym wegetariańskim obiadku Justynka podobnie jak dnia poprzedniego zaprosiła nas do tańców w kręgu. Tym razem szczególnie utkwił mi w pamięci taniec siewców, podczas którego rozsiewalismy przecudnie pachnące płatki piwonii, a także taniec z ogniem- na lewej dłoni trzymaliśmy zapalona świec na liściu dębu .
Ostatnimi już zajęciami na festiwalu były warsztaty “Uzdrawiania wewnętrznego kręgu” prowadzone przez Darka Durschlag. Warsztaty rozpoczęły się w energetyzujacym masażem w rytm bębnów Jamesa Ashera. Następnie poddając się w cudownej medytacji niezwykłemu głosowi prowadzącego zaprosiliśmy ciemna stronę swojej osobowości na wesołe miasteczko. Tam na diabelskim młynie wznieślismy się ponad chmury w przestrzeń gdzie bezpiecznie mogliśmy nawiazać kontakt z naszymi przewodnikami duchowym. Dokonując trzykrotnie obrotu na wielkim kole każdy z nas miał możliwość obserwowania jak jego wewnętrzne strachy ulegają transformacji. Rózne były odczucia uczestników medytacji. Mi osobiscie udało się do końca puścic hamulce i popłynąć. Cały mój lęk po ostatnim okrążeniu na karuzeli zamienił sie w czyste światło. Niezwykłe doświadczenie za które jestem głęboko wdzięczna prowadzącemu.
Podczas całego festiwalu można było nabyc pyszny domowy chlebek pieczony na zakwasie, rękodzieło lokalnych artystów, biżuterię artystyczno-uzdrawiającą oraz mnóstwo ciekawych i orientalnych przedmiotów z Indii. Była również mozliwość korzystania z uzdrawiających masaźy refleksoterapii, twarzy, dłoni i stóp, masażu Peloha i masażu tanecznego Ma-uri. Pośrodku pola namiotowego stała ściana zbudowana z kostek słomianych i gliny niezwykła forma budownictwa ekologicznego. Dzieci bawiły sie gliną wzmacniając konstrukcję. Sama tez miałam ochotę się upaplac w błocie ale … zabrakło odwagi. Podczas Festiwalu cały czas między uczestnikami krążyły cztery szczęśliwe pieski zapamietałam imona tylko dwóch – Radosna i Szaman.