Oridea, jesteśmy by pomagać. Pamiętam jak zamówiłem templatkę dla Oridea i z moich niejasnych i oględnych opisów na co ma być przeznaczona i o czym ma być serwis pod napisem Oridea pojawił się właśnie tekst : jesteśmy by pomagać. Inspiracja przyszła z boku od kogoś od kogo zupełnie się jej nie spodziewałem. Uwielbiam jak tak się dzieje.. idziesz sobie spokojnie ulicą, czytasz gazetę, słuchasz radia czy oglądasz tele a tu nagle wpada Ci w ucho lub oko coś takiego co sprawia, że robisz WOW. Tak! To o to chodziło, to jest to, to jest odpowiedź na moje wcześniejsze poszukiwania. Wszechświat odpowiedział. Zawsze odpowiada tylko nie zawsze się go słyszy. Żeby to usłyszeć trzeba tego chcieć. Nic więcej.esteśmy by pomagać. Tak samo jak żelazo ostrzy się o żelazo tak samo człowieka ostrzy się o człowieka. Ostrzenie ma tu inny wymiar, bo chodzi może raczej o tępienie… chodzi o łagodność, miłość i wrażliwość. O te cechy których musimy się nauczyć lub jak ja osobiście wierze o których musimy sobie przypomnieć i w pełni zdać sobie z nich sprawę, bo one już w nas są. Zawsze były tylko, że nie był ich czas, był czas tych pierwotnych, barbarzyńskich emocji a teraz jest czas właśnie wrażliwości i miłości. Czas egoizmu i podszytych strachem egoistycznych zachowań powoli odchodzi a przychodzi czas empatii, miłości, braterstwa. To jest nasz czas obecny, nowa epoka.
Człowiek ostrzy się o człowieka. Jesteśmy dla siebie na wzajem i nauczycielami i uczniami. W naszej wielowcieleniowej podróży wcielamy się raz w złych raz w dobrych. Raz w kobietę, raz w mężczyznę aby właśnie na własnej skórze doświadczyć całego wachlarza możliwych zdarzeń i świadomie wybrać DOBRO. Nie ma przymusu. Jest wolna wola i każdy może dotąd zbierać swe doświadczenia i być dotąd złym dokąd zechce. Pytanie tylko na ile czasu mu starczy i jak długo będzie miał ochotników aby mógł ich krzywdzić. Jest tak, że nie można nikogo skrzywdzić bez jego pozwolenia. Nie na tym świecie. To znaczy, że każdy skrzywdzony pozwolił swemu oprawcy się skrzywdzić. Absurdalne? Trochę tak, z naszego poziomu tak ale patrząc na to z poziomu Miłości wszystko jest jasne i właściwie jedynie możliwe. Nie da się nikogo skrzywdzić na wyższych poziomach, bo święte prawo wolnej woli jest nienaruszalne i każdy musi wyrazić swą wolę, chęć aby się z nim coś działo. Jest tak i teraz tu na Ziemi, między nami tylko, że u nas odgrywa się to właśnie nieświadomie. Masz to na co godzisz się. Śpiewa jakaś Kasia i ma rację.
My ostrzymy się jedno o drugie. Zdobywamy coraz więcej doświadczeń aż w którymś wcieleniu staniemy twardo na nogach i nastąpi czas przebudzenia, Czas otwarcia się na wyższą świadomość, wyższą prawdę. To jest droga absolutnie każdego żyjącego człowieka i wcześniej czy później do tego dojdzie. To jest po prostu kolejny krok ewolucji i życia.
W nasze życie zaczyna wchodzić inna świadomość. Jest trochę przestrzenniej i jaśniej. Łagodniej… normalniej. Zaczynamy łaskawym okiem patrzeć na świat i widzieć, że odbija on nas samych. Ze tak właściwie to spotykam tylko takich ludzi jakim sam jestem. Że emocje które czuję w stosunku do innych, moje złości, zawiści, odrazę, niesmak to tak właściwie to są to moje emocje, których udaję, że sam nie mam ale to właśnie one są wyświetlane na innych. Ze zdumieniem patrzę, że idąc ulicą jednego dnia widzę tylko złych, brudnych i zawistnych a innego dnia widzę w nich radość, spokój, dobro. To oczywisty znak, że to wszystko jest moją projekcją, że tak naprawdę Ci ludzie odbijają tylko to czym i jaki sam jestem. Oni są dla mnie błogosławieństem, bo dzięki nim mogę się poznać. Mogę nauczyć się kochać i śmiać. Mogę wybaczać i nienawidzić, wznosić się i upadać. To wszystko są cenne doświadczenia które zbieram i które coraz bardziej mnie utwierdzają w przekonaniu, przeświadczeniu, że NIE SĄ PRAWDZIWE. To tylko chwila emocji, jakiś epizod, który nie ma nic wspólnego z prawdą…ze mną. Ja nie jestem nimi, ja jestem inny.. wolny. Nieokreślony i na pewno nie można mnie określić jednoznacznie. Ja po prostu jestem. Jestem taki jaki chcę. To fakt, że nie zawsze potrafię być taki jaki oficjalnie chcę, ale zawsze jestem taki jakim naprawdę chcę być. Bo lustro życia odbija to co naprawdę, w głebi serca się chcę i to czego się po świecie i sobie spodziewamy. Nic innego. Cały świat jaki widzisz odbija Twój samoobraz, Twoją samoocenę i nie jesteś wstanie przyjąć nic więcej niż Twoja samoocena pozwala.
A teraz wkracza miłość. Teraz wkracza świadomość tego, że nie jest się sam. Znikać zaczynają struktury z mojej podświadomości, które mi ciągle mówiły o tym, że jestem sam, zdany na zbiegi okoliczności, bez przyszłości, bez przyczyny i bez sensu. Za to pojawia się nowa wizja. Wizja wspaniałego świata, boskiego, pełnego, spełnionego, radosnego i bezpiecznego świata, którego jest się INTERGRALNĄ częścią. Że wszystko zmierza do szczęśliwego końca, że życie jest wielowymiarowe i niesamowicie otwarte i pełne możliwości. Że moja świadomość ma ogromny, nieograniczony potencjał wzrostu, że moja Dusza, jest nieśmiertelna, wieczna i jest w jedności z Bogiem. Że do przejawienia tej jedności moje życie zmierza. Wszystkich nas. To radość przeplatana z niedowierzaniem ogarnia. Nie chce się w to wierzyć… jak to? Przecież mówili nam o grzechu, o strachu, o sądzie ostatecznym i kazali nam się Boga bać a teraz co? Okazuję się, że nie dość, że nie ma sie czego bać to jeszcze jest to tylko miłość i radość. Okazuje się, że całe zło wynika właśnie z tych naszych samoograniczających twierdzeń o naszej złej i krnobrnej naturze. Że to tylko to jest przyczyną całego naszego nieszczęcia i pomieszania i odrzucając to wybieramy wolność, Miłość i Boga, który jest miłośćią i wielkim spełnieniem. Szczęściem… No jak tu się nie cieszyć?
I idziemy tą drogą i ocieramy się o siebie na wzajem i wznosimy się naszymi sercami ku wiecznej wolności i szczęściu. Wnosimy się coraz wyżej i wiem to bo to widziałem, czułem, w chwili medytacji, w chwilach wglądu, które dają tak ogromną siłę i radość, czułem to wszystko. Czułem tę jedność i miłość i to, że życie i świat jest stworzony dla naszej wielkiej radości i przyjamności życia, po to by właśnie kochać i śmiać się, by żyć pełnią i w dostatku i bezpieczeństwie i że wszyscy w swej prawdziwej naturze są tacy sami. Wszyscy jesteśmy Miłością i Światłem. Boskim Tańcem, nieodłącznym elementem Stworzenia. Jego ukoronowaniem. Więc jak tu się nie cieszyć?
Oridea – jesteśmy by pomagać. Moją pomocą jest kawałek wiedzy i serca jaki wkładam w te strony, które robię. Drogowskaz, DWŻ i Oridea. Chcę, pragnę jak najwięcej, jak najczystszej i jak najbardziej wspierającej wiedzy i energii Wam tu wszystkim przekazać. Wiem, że wspieramy się i wy mi przekazujecie i każdy tutaj korzysta i wznosi się i staje się coraz lepszym samym sobą. Po to jesteśmy. By uczyć się kochać i wybaczać. By świadomie żyć, by ufnie przekazać pałeczkę naszego życia naszej Wyższej Świadomości, co nie oznacza zatracenia siebie tylko pełen rozkwit naszego człowieczeństwa. My, ludzie jesteśmy jak nieoszlifowane diamenty… bardzo długo się nas szlifuje ale jak już stajemy się brylantami – lśnimy….. prawdziwie BOSKIM ŚWIATŁEM.
Niech Miłość i Światło bezpiecznie prowadzą nas do Domu. Niech Droga stanie się Celem. Niech Najwyższy wszystkich nas otula i prowadzi.
I tego wszystki
m nam serdecznie życzę.
Kris