Gdy się tu rodzimy, jesteśmy jak dzieci we mgle. Wszyscy dokoła żyją w transie, zaślepieni tym co jest na zewnątrz, odgrywają narzucone sobie nieświadomie role. Tworzymy społeczeństwa, które mają ugruntowane nieświadome oprogramowanie, które sprawia, że jako narody jesteśmy tacy, jako rasa jesteśmy tacy, ludzie żyjący tu, na tym kontynencie są tacy, a Ci z Afryki czy Australii są inni. To są tak głębokie programy kulturowe, że w ogóle nie zdajemy sobie sprawy z tego – w większości, nikt się nie zastanawia, idzie się do roboty, zakłada rodzinę, realizuję jakiś plan, który sobie stworzyliśmy na podstawie przykładów z zewnątrz. Do tego rzadko kto, realizuje swój plan świadomie, zazwyczaj jest to odgrywanie tego, co nam się w dzieciństwie wgrało. To co wyssaliśmy z mlekiem matki, to co nam przekazano po kądzieli i po mieczu. Naukowcy udowodnili, że żyjemy wykorzystując kilka % naszego mózgu. Jedni mówią o 3%, inni 5%, maksymalnie 7% a reszta? Reszta jest uśpiona nieświadomymi procesami, reszta to nasz potencjał, który nie może się rozwinąć w naszej obecnej, zwierzęcej kulturze – zwierzęca, bo zabijamy się na wzajem, nie mamy świadomości tego czym naprawdę jesteśmy i gdzie jesteśmy tylko walczymy ze sobą. Nie wykonaliśmy jeszcze skoku ewolucyjnego. Nie przeszliśmy na wyższy poziom tylko wciąż., jesteśmy niedaleko drzewa z którego zeszliśmy…. ubraliśmy się, jeździmy samochodami i latamy na księżyc ale… wciąż się zabijamy.
Nasze myślenie, nasze schematy myślenia, działania, postrzegania świata są więc w większości nieświadome, trzeba się do nich dokopać, trzeba się z nimi zmierzyć, zmierzyć z naszą podświadomością, z tym co się nam działo w tym i w poprzednich życiach. To wszystko wymaga pracy, czasu, energii i zaangażowania. To wymaga wielu błędów, które popełniamy na drodze, które sprawiają, że się rozwijamy, że znajdujemy się w takim a nie innym stanie, że z pozycji potrzeby radzimy sobie, robimy coś, czego w innych okolicznościach byśmy nie zrobili.
Każdy z nas jest takim kawałkiem skały, który jest rzeźbiony przez życie. Jesteśmy skałą ale też jesteśmy dłutem i młotkiem dla innych skał, które też są rzeźbione 🙂 Ja, będąc młotem walnąłem w niejedną osobę, odrywając od niej jakiś kawałek skały, dzięki temu stała się czymś innym, i vice-versa, ja też dostałem strzała aby się obudzić, aby w jakiś inny sposób zacząć myśleć, aby zmusić mnie do czegoś, by gdzieś iść, coś zrobić. Na wzajem, dla siebie jesteśmy takimi rzeźbiarzami. Czasem jeden jest szlifierzem – delikatnym, polerującym a czasem, po prostu młotem, który jak walnie to ino raz… cała konstrukcja się trzęsie. Chodzi o to, aby móc spojrzeć na życie szerzej niż tylko ze swej skrzywdzonej strony. Nikt, nigdy przez przypadek i bez przyczyn się nie spotyka. Wszystko jest cenne, wartościowe i potrzebne, choć czasami wydaje się bardzo bolesne i niepotrzebne. Wszystko jednak rzeźbi posąg Twego życia, Twego Ja.
Piszę to, bo mam świadomość, że są Osoby, które zawiodły się na mnie, które spotkałem w swoim życiu i choć, tak jak na początku było wszystko pięknie i świetliście, to kończyło się to zazwyczaj źle, relacja kończyła się awanturą, roszczeniami, niespełnionymi oczekiwaniami. Zazwyczaj miałem dobry początek – nowe sytuacje, towarzystwo wywala we mnie duże pokłady energii,… na początku…. Mam, miałem “dobry marketing osobisty” – potrafiłem “się sprzedać” ale, nie potrafiłem stwierdzić, kiedy sytuacja mnie przerasta, kiedy należy się wycofać, kiedy uczciwie i odważnie powiedzieć stop i nie brną dalej…. niestety, taka wiedza przychodzi z doświadczeniem życiowym, a ono… wymaga wielu często bardzo bolesnych doświadczeń…. i nie mówię, że coś tu było świadome, zamierzone, perfidne i z premedytacją… kiedyś byłem po prostu bardzo nieświadomy siebie…… Żyjemy w bardzo niewielkim % świadomie… tak naprawdę…. W każdym razie, życie się tak układało, że ja przechodziłem dalej, ktoś zostawał z poczuciem skrzywdzenia “miało być tak fajnie, a jest dupa…”. I jest kilka takich osób, które po prostu czują się skrzywdzone. Mają do mnie żal… pretensje… Uff. trudny tekst ale muszę to napisać…. Chodzi o to, abyście nie tracili ducha, wszystko co było było potrzebne i owocuje. Ja wierzę w swój powrót… był etap larwy, będzie czas motyla. Nie traćcie ducha. Żelazo ostrzy się o żelazo, a człowieka o człowieka… Zobaczmy co z tego wszystkiego wyjdzie.
Musi być noc żeby zobaczyć gwiazdy. Musi być potrzeba, aby znaleźć rozwiązanie i rozkwitnąć. Musi być potężny brak, aby znaleźć wyjście z niego… dlatego tym tekstem dziękuję Tym, którzy pomogli mi wygenerować, stworzyć, wykreować ten brak… tę noc dzięki której coraz wyraźniej widać gwiazdy.
Z wyrazami szacunku i pozdrowieniem
Krzysztof
To trochę jak z wykluwaniem się z jaja… śmierć jaja jest początkiem życia pisklaka 🙂 Tak też i dzieje się z naszym obecnym społeczeństwem. Ciasno nam już pod naszą skorupką i przygrzewają nas z zewnątrz abyśmy jeszcze szybciej się zagrzali i szybciej robili tę skorupkę naszego trójwymiarowego postrzegania. Naszego już zdecydowanie przyciasnego świata.
Jeszcze jeden testowy komentarz