Modna ostatnio idea wolności przybierać może dość niebezpieczne formy. Możemy dążyć do wolności za wszelką cenę, co też jest pułapką. Prawdziwe życie zaczyna się dopiero wtedy, gdy pomni i władni swej wolności odkładamy ją w imię służby i bycia pokornym. Cóż nam po wolności skoro nie mamy znamy smaku niewoli i wychodzenia z niej. Cóż nam po wolności skoro nie możemy jej złożyć w ofierze….? Wolność najlepiej smakuje, gdy się ją odzyska… daruje lub podaruje, dlatego tutaj jesteśmy.
Chorujemy na potrzebę bycia wolnym. Wijemy się w katuszach wszelkiego ograniczenia woli, wolności, ataku na naszą suwerenność. Słusznie! Ale czy też nie jesteśmy niewolnikami tej idei? Czy nie staczamy się do piekieł cierpienia, jeśli jej nie mamy? Czy nie odtrącamy wszystkiego, co by mogło ograniczyć naszą wolność… Wrzucając się tym samym w zniewolenie….? Marnując okazje do wzrostu… Czy nie unikamy związków, prac, działań z obawy przed uratą wolności? Czy to jest wolność? Czy nie było by największą wolnością być zawsze wolnym niezależnie od okoliczności, ludzi, miejsc? Wolność nawet w zniewoleniu. Wolność nawet we własnoręcznie narzuconym więzieniu. Dlaczego i po co? Czy to nie jest napisane przez zniewolony umysł, który szuka usprawiedliwienia? Wymówki dla swej pozycji? Dla swego zniewolenia?
Może i tak, ale może być i tak, że jeśli taki zniewolony umysł potraktuję swą niewolę, jako coś, co jest dane, jako „wyzwalacz wolności” to może się okazać, że w tym zniewolonym umyśle narodzi się jakaś absurdalna idea wolności. Być może, dzięki temu, że nawet w największym zniewoleniu jest się wolnym, DZIĘKI KONCETRACJI NA TAKIEJ MYŚLI/IDEII odzyskamy wolność… wszak wszystko jest światłem, nie ma fizyczności, więc jeśli dostatecznie dobrze skoncentruję się na idei wolności… osiągną ją… w jednej chwili.
„Wolność, kocham i rozumiem, wolności… oddać nie umiem….” – Śpiewali Chłopcy z Placu Broni…, (kim była Bronia?;)) Wolność jest naszą naturą, naszym Ja. Jesteśmy pustką, dowolnością wszelkiego stworzenia, wszelkiej kreacji…, jeśli tworzymy teraz zniewolenia… znaczy, że po coś są, po coś je robimy… może po to by MIMO WSZYSTKO, ponad to, poniekąd, mimochodem…, zatem, chcąc, nie chcąc… i tak być wolnym… zawsze i wszędzie, ponad wszystko, ale nie przede wszystkim.
My jesteśmy jak desant. Boski desant, który jest zrzucany na tyły wroga, aby zadziać tam gdzie się go nikt nie spodziewa. Tam gdzie jest teoretycznie najtrudniej… my jesteśmy takimi osobami. Inkarnujemy się w różnych miejscach, rodzinach, krajach, miastach, okolicznościach. Na początku możemy być słabi, zniewoleni, pełni lęków, zahamowani, ale i tak… iskra życia nie gaśnie, rozwija się i jaśniej coraz bardziej aż zaczynamy postrzegać nasze prawdziwe Ja, nasze gwiezdne korzenie… zaczynamy żyć, świecić, działać…. Odzyskujemy WOLNOŚĆ…. Po latach zniewolenia przez nieświadomość i lęk odzyskujemy nasze ja… POMIMO WSZYSTKO. Pomimo tego, jacy byliśmy, w jakich nędznych warunkach się urodziliśmy, wychowaliśmy, zyskujemy nasze ja… nie ważne, jakim się było nędznikiem, wywrotowcem… to nawet lepiej… najbardziej twardzi biorą na siebie najtrudniejsze zdania, inkarnują się w najtrudniejszych warunkach i okolicznościach… i dają radę! I odzyskują Wolność, Świadomość, Siłę! To my. Ludzie żyjący Tu i Teraz na Ziemi.
AAAaaaaaJ! J – znaczy Namaste! J
Toruk Makto
Ps. Czy nie wpadasz na przykład w obsesję tak zwanej „wolności finansowej”?