Kilka dni temu byłem na mszy katolickiej. Było jak dawniej. Przypomniałem sobie, co mi się w tym wszystkim nie podobało i odżyły wszystkie wspomnienia. Nagromadziło się we mnie znów sporo na temat Chrześcijaństwa i czas coś o tym znów napisać. Czuję się prowadzony i zobligowany do tego by zając się tym Tematem. Jestem otoczony Chrześcijanami. Na moim biurku leży Biblia. Jutro idę na nabożeństwo Baptystyczne… jestem, że tak powiem w temacie i mam parę uwag i refleksji na to zjawisko.
Na wspomnianej mszy katolickiej wiele się nie zmieniło. Wciąż wierni są straszeni i wpędzani w poczucie winy. Wokół silnego księdza, silnej osobowości gromadzą się owieczki, które słuchają o tym, jakie są grzeszne, małe i nikczemne i że jedyną ich szansą jest Jezus Chrystus. I tak od 2000 lat… Nie, nie od tylu lat, bo to ewoluowało.
Oczywiście tutaj zasypią mnie historycy tonami dowodów na autentyczność Biblii i tego, co ona przekazuje, na jej spójność i natchnienie, ale co z tego? Każdy przecież tak ją sobie kształtuje jak chce. Każde wyznanie chrześcijańskie ma swoją wersję Biblii i do tego, co niektóre mają jeszcze jakieś swoje dodatkowe wytyczne i wszystkie są jedynie słuszne i przez Boga natchnione. I taka jest prawda, są natchnione. Jednak historia tej religii jest dość mroczna, bo w pewnym momencie wyglądało na to, że to Mamona stała się bogiem, którego wyznawano… a owieczki są regularnie strzyżone i dojone. Jesteśmy dzięki temu stadem hodowlanym dla istot, które odżywiają się naszymi emocjami.. Tymi złymi emocjami…
Zaczęło się wiadomo, od Kogo. Później, gdy Ukochany Mistrz został zabity zaczęto szarpać to, co pozostawił w spadku. Jedni chcieli dobrze, inni chcieli to wykorzystać. Był bałagan, który dość długo był tępiony przez ówcześnie rządzących. Jednak Duch Prawdy, Boży Duch w tym był niezłomny i pomimo prześladowań kwitła ta religia i wiele jej form. Więc znalazł się jeden mądry, niekoniecznie dobry, który to wykorzystał.
Konstantyn Wielki w 325 wydźwignął religię Chrześcijańską na religię państwową. Upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Uciszył niepokornych Chrześcijan i zdobył idealne narzędzie do sprawowania władzy. Mógł robić, co chciał i do tego wszystko w Imię Boga. Idealnie.
Jeżeli spojrzymy w historię tego okresu zobaczymy jak się tam gotowało. Do końca nie wiedzieli jak zakwalifikować postać Jezusa Chrystusa. Jedni chcieli Go widzieć, jako Jedynego Syna Boga współistotnego Ojcu, a inni, jako stworzonego przez Boga i zesłanego na Ziemię. Co ustalono widzimy dziś. Ale obecna postać religii wcale nie była taka oczywista na początku….
Sobór Nicejski był odpowiedzią właśnie na „herezje”, jakie głosił Ariusz. Widoczne jest to w wyznaniu wiary ustalonym przez ten sobór. Nie było to jednomyślne. Kilku biskupów, którzy tam byli nie zgodziło się z tą polityką – zostali wygnani, oczernieni. Maszyna nabierała swego normalnego trybu pracy. Choć to wcale nie musiało być negatywne! Konstantyn mógł naprawdę wierzyć, że robi dobrą robotę i że to jak działa i co forsuje jest jedynie słuszną drogą. Dla spokoju Jego sumienia załóżmy, że tak było. Od tego czasu datuję się prężny rozwój Kościoła.
Oczywiście gdzie idzie o władze i pieniądze jest zawsze walka. Nie inaczej było w tej organizacji. Pod płaszczykiem wiary robiono politykę i duże pieniądze. Kościół rozrastał się i dzielił. Odłączały się z mniejszym lub większym hukiem, co raz to nowe frakcje, odłamy, ugrupowania… Wszystkie jedynie słuszne…. Wszystko w Imię Boga…
Nie chcę się tu zagłębiać w historię, bo nie ma to sensu. Choćbym nie wiem, co napisał i nie wiem, jakie dowody przedstawił to i tak nie uwierzy ten, kto ma swój pogląd na wiarę. Na tę religię. Jeżeli ktoś prawdziwie wierzy w te rzeczy, jeżeli jego umysł jest wypełniony dogmatami i wyznaniami, to takie argumenty go tylko bardziej w tym ugruntują. Szkoda pisania. I tak koronnym „argumentem” będzie „diabeł Cię opętał”. Chodzi o fakty, które się wyłaniają za tym wszystkim i których czas już nadszedł.
Religia Chrześcijańska jest drugą wielką monoteistyczną religią zesłaną nam na Ziemię. Wyrosła z religii żydowskiej, na po niej wyłoniła się jeszcze religia muzułmańska. Wszystkie one są zesłane z jednego Źródła – są takie same i niosą to samo przesłanie. To po prostu Bóg próbuje dotrzeć do swego ludu na różne sposoby za każdym razem przesyłając coś innego i trafiając do innego genetycznie rodzaju ludzkiego. Jednak te religie są te same. Wszystko w świecie jest tańcem jednej siły, która ma nieskończenie form wyrazu. Wszystko jest jednością i do tej jedności wszystko powraca.
Dlaczego religia i dlaczego tak to wygląda? Nasza cywilizacja jest czwartą z kolei, która rozwija się na Ziemi. Trzy poprzednie nie zdały egzaminu. Człowiek, który się z nich wyłonił nie spełniał swej roli. Nie był Prawdziwym Człowiekiem. Zanim ktoś zarzuci, że przecież Bogu nie mogło się coś nie udać, to powiem, że tak musiało być. Kiedyś będzie to odsłonięte, historia naszej i poprzednich cywilizacji zostanie odsłonięta i zdamy sobie sprawę z tego, co oni zrobili źle, co my i wyciągniemy z tego właściwe wnioski. Więc nic nie było na darmo i błędne. Po prostu ścieżki prowadzące do prawdziwego człowieczeństwa są niesamowicie długie i wymagają ogromnej cierpliwości.
To czyni też naszą „zmianę cywilizacyjną” bardzo istotną, ważną. To w naszych czasach, na naszych oczach – nami dokona się zmiana świadomości. Dokona się zmartwychwstanie całej planety i całego ziemskiego kolektywu. Plan zostanie zrealizowany.
Po co to wszystko? Między innymi dla nauki. Dlatego abyśmy stali się świadectwem dla innych ludzi w niezmierzonym WieloKosmosie abyśmy byli żywym przykładem jak to jest źle bez Boga. Jak życie w śnie ego iluzji wpływa na ludzką naturę. Nasze ziemskie przeżycia sprawiają, że prawdy pragniemy jak niczego innego na świecie. Najbardziej docenia się coś co uważało się za normalne i później nam to odebrano… dlatego małe dzieci tak płaczą po przyjściu na świat… były nieskrępowanymi istotami duchowymi, pławiły się w miłości Boga, a tu naglę zostają wrzucone w ciasne, ograniczone ciała, w świat który jest wystraszony, zimny, niedobry, okrutny… nie ma w nim miłości, jedności w której pławiły się żyjąc w świecie duchowej przestrzeni.. Na Ziemi tego jeszcze nie ma…
Więc, po co się rodzą? Jaki jest sens tego? Jedni dla ewolucji. Innie dla zabawy. Jedni by przeszkadzać i szkodzić a jeszcze inni dla innych, by wspomóc innych w tym przejściu do nowej epoki. Żyjąc w stanie ducha wszystko wygląda prosto i lekko. Gdy się przebywa w objęciach Ojca świat wydaje się prosty i łatwo jest podejmować decyzje o trudnych wyprawach. My tam żyjemy w miłości i chcemy jak najlepiej dla wszystkich. Więc wybieramy się by wspomóc Ziemię w tej przemianie, w tym wyjątkowym czasie. Po za tym wielu z nas ewoluuje. Dusza, która jest wielkim potencjałem, który nie potrzebuje ewolucji składa się z Istoty, która ewoluuje i ta ewolucja najszybciej następuje w stanie zasłoniętego uświadomienia, czyli na Ziemi. Gdy nasza istota, która żyje normalnym ludzkim życiem zaczyna dojrzewać by ogarnąć swój potencjał duszy następuje przebudzenie, oświecenie. I to jest to, czego wszyscy poszukują.
No i musimy pamiętać o bardzo istotnej rzeczy. Teoria holonów. Większy element składa się z mniejszych. Mniejszy z większych. Każda planeta ewoluuje. Ziemia jest żywą istotą, która ewoluuje a owocem tej ewolucji jest dojrzała cywilizacja. My jesteśmy jak jej krew i zarazem jak owoce, którymi Ona obdarzy Wszechświat. Już pora żniw. Pora zbierać plony. Ludzie na Ziemi to istoty, które oprócz swej ewolucji mają też a może nawet przede wszystkim wspomóc Ziemię w Jej ewolucji. Prawdziwa ewolucja człowieka zacznie się w momencie gdy złączy swe wysiłki ewolucyjne z Ziemią i Jej wysiłkami. Teraz, w tym czasie, w okolicach tego osławionego 2012 roku nastąpi przejście przez kosmiczny równik i będzie się działa cała masa rzeczy w związku z tym. Zmieni się przede wszystkim świadomość ludzi na Ziemi i odbędzie się to z mniejszym lub większym hukiem. Ponieważ po przejściu przez ten próg ludzie zostaną wyprani z egoizmu i tak niskie wibracje nie będą miały dostępu do Ziemi, więc zniknie nieomal automatycznie wszelki negatywizm…. Po prostu nikomu do głowy nie przyjdzie nawet, aby zachować się jakoś nieodpowiednio, bo nie będzie fizycznie takiej możliwości. Ziemia jest żywą istotą… my jesteśmy częścią Jej życia… ilu z nas jest tego świadomych?
Nie wiem dokładnie jak jest po drugiej stronie…. A może wiem….? Więc wygląda to mi tak, że nawet po tak zwanej śmierci nasza istota nie jednoczy się z potencjałem duszy. Dusza jest wciąż ponad istotę. Istota potrzebuje dalszej ewolucji i dlatego wciąż inkarnuje się na Ziemię, aby kontynuować swą naukę dotąd aż za życia na Ziemi osiągnie uświadomienie duszy. Osiągnie i upomni się o swój potencjał duszy. Wtedy wchodzi w tak zwane odsłonięte uświadomienie… i wtedy dopiero zaczyna się prawdziwe Życie. Do tej pory wciąż inkarnujemy się na Ziemi ucząc się wciąż nowych lekcji życiowych.
A religia? Chrześcijaństwo, bo z nimi jestem „dość” zżyty. Chrześcijaństwo zostało zawirusowane. Od samego początku było nierozumiane przez jego wyznawców. Jezus sam ubolewał, że jego uczniowie Go nie rozumieją. Znana przypowieść o pszenicy i kąkolu, w której Jezus wyraźnie powiedział, że religia ta zostanie zanieczyszczona mówi wszystko dobitnie.
Co jest złego, a co dobrego w obecnej formie? Dobre to to, że religia ta „przewiozła” wiele ludzkich świadomości przez te wszystkie wieki, aż do obecnych czasów. Ugruntowała w ludziach wiarę w Boga. PO TO GŁÓWNIE TO WSZYSTKO JEST. Ugruntowała posłuszeństwo, oddanie, pokorę, bojaźń -choć mam alergię na to słowo. Bojaźń = respekt, szacunek, poważanie dla Boga, Prawdy, Absolutu. Ukute w średniowieczu słowo „bojaźń”, zrobiło według mnie niedźwiedzią przysługę całej religii, choć spełniło swój cel – wpędziło społeczeństwo w strach przed Bogiem, któremu nie wiadomo, co do głowy strzeli i może „popieścić” i to na wieki…
Ale miało być dobre. Religia ta jak by nie patrzył ukształtowała całe nasze obecne społeczeństwo. Cała historia świata kręci się wokół religii i jak by ktoś nie zaprzeczał to tak jest. Po prostu albo coś się dzieje pod jej dyktando albo przeciw niej – tak czy owak jest w centrum. To, że była tak zaborcza w czasach średnich sprawiło, że później nasza europejska cywilizacja popadła w zacofanie i stagnację, co zaowocowało tym, że klasa intelektualistów chciała się uwolnić od niej, od jej pazernych i krwiożerczych włodarzy i organizowali się w przeróżne loże, organizacje i inne związki gdzie kwitła myśl pozbawiona tego wpływu i zapewniony został rozwój społeczeństwa.
Teraz to negatywne. Religia – KAŻDA religia oddziela od Boga. Ona o Nim mówi i uczy, ale nie jest w Jej interesie abyś Ty czy jakikolwiek wyznawca osiągnął Boga, bo stała by się Ona nie potrzeba. Po co zdrowemu lekarstwo? Po co przebudzonemu religia? Religia jawi się tu niczym proteza nałożona na zdrowe z założenia ciało, które pod jej wpływem tak się zdeformowało, że stała się ona teoretycznie niezbędna. Ale prawda jest taka, że żadnej religii nie potrzebujemy.
Obecnie Chrześcijaństwo to „religia obok”. Wszyscy mówią o Bogu, o prawdzie, ale nikt nią nie żyje. Ma usta pełne pięknych słów, idei, rajskich obrazów, a z drugiej strony straszy apokalipsą czy innymi piekielnymi wizjami. Byłem tego ostatnio świadkiem na tej mszy, na której byłem. To religia potrzebuje diabła, potrzebuje przeciwnika dla Boga i to potężnego przeciwnika, aby bardziej umotywować swoje istnienie. Wspomina o diable przy każdej okazji, w każdej modlitwie, w każdym sakramencie woła „uchowaj nas od złego” tym samym przyciągając Złego do siebie…. Jak się kogoś wzywa to ten przychodzi…
Religia nie chce abyś był oświecony. Nie chce Twego przebudzenia. Nie chce, aby społeczeństwo było zdrowe i świadome. Jeśli takie będzie jej istnienie zostanie zakwestionowane. Niestety ale wygląda na to, że największą przeszkodą dla Boga i szczęśliwego życia z Nim jest w tym momencie sama religia.
Zobacz sam. Religia mówi Ci o tym, jaki jesteś mały, słaby, grzeszny i bez sił. Że nic od Ciebie nie zależy. Wpędza Cię w poczucie winy, zrzuca Ci na barki śmierć Jezusa Chrystusa i każe Ci nieść Jego Krzyż. Każe Ci modlić się i pokornie przyjmować wszystko, co Ci się przydarza. Oddaj Bogu, co Boskie a Cesarzowi to, co cesarskie… (podatki) tu akurat widać jej prawdziwe korzenie. To po prostu maszynka do sprawowania władzy i kontroli społeczeństwa.
Nie chodzi mi to o szukanie winnych, oskarżanie czy burzenie czegokolwiek. Po prostu prawda ma być wypowiedziana. Kto ją powie to nieistotne. Będzie powiedziana i na pewno wielu się ona nie spodoba, bo stawia w zupełnie innym świetle całe stworzenie. Całą hierarchę kościelną.
Nasze prawdziwe Ja to duchowo-energetyczna istota, która rozwija się żyjąc na Ziemi. Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Duch święty działa w nas i przez nas cały czas. Używam tu terminologii chrześcijańskiej, aby łatwiej było to wszystko ogarnąć. Wszyscy działamy powodowani jednym Duchem, jedną siłą. Wszyscy działamy W Imię Ojca. Tylko, że religie na ziemi wspaniale to wszystko zafałszowały. Skoro się tak stało to tak miało być, tego wymaga Plan.
To przez nie nie widzimy naszych boskich twarzy. To przez nie uważamy się za grzeszników, którzy muszą pokutować. Którzy z natury są źli i na nic dobrego nie zasługują. To przez nie nasze polskie społeczeństwo przecież jest tak wystraszone. Spójrzcie na ludzi wokół. Wszyscy noszą to chrześcijańskie piętno pełnego win grzesznika… straszeni piekłem i wiecznym potępieniem, osamotnieni, przeświadczeni, że nie dość dobrze wypełniają swe religijne obowiązki są smutni i przestraszeni…, bo przecież „wieczna czapa” ich czeka… eeh.
W Imię Ojca. Jesteśmy wszyscy dziećmi Jednego Stwórcy, który dał cząstkę siebie samego każdemu z nas. Każdy z nas jest Jego Cząstką wracającą do Siebie. Każdy jest taki sam i przed każdym innym równy. Każdy z nas jest wolny i suwerenny i żyje po to by dorosnąć do rozpoznania swej tożsamości. Tego, Kim jest. A kler zabrał nam to. Kler powiedział, że jesteśmy nic warci i żadnego z nas pożytku. Po prostu mamy tu żyć i nie drzeć dzioba. Po śmierci będzie nam dobrze i uwierzyliśmy im… całe wieki tak się to ciągnie aż w końcu przychodzi i na to koniec. Nosił wilk razy kilka…
Czuje się Synem Bożym. Czuję złość, że Imię Mojego Ojca jest tak szargane, nierozumiane, zakłamywane. Nie zgadzam się z tym. Uważam, że wszyscy jesteśmy równi przed Nim. Że mamy takie same prawa. Jesteśmy stworzeni przez Miłość i Światło i to jest naszą prawdziwą rzeczywistością a nie te ograniczenia i zabobony, które nam przez te wieki serwowano. Nie zgadzam się! Veto! Czas zabobonu i ciemnogrodu już minął. Czas historycznej manipulacji już minął. Dość tego.
Ogłaszam swoją wolność, niezależność i suwerenność. Jako wolny człowiek, szczery i nieskrępowany pragnę bez zażenowania wyrażać swą opinie. Będąc powodowany przez miłość, dobroć, życzliwość i bezinteresowność pragnę żyć w społeczeństwie podobnych ludzi bratersko nastawionych do wszystkich stworzonych istnień. Do każdego zwierzęcia, rośliny czy przedmiotu. Uważam, że jestem bezgrzeszny! I bez winy. Fakt, popełniam wiele błędów, które jednak wykorzystuję do nauki, do dalszego podążania w skorygowanym kierunku. Nie ma we mnie winy, bo niby, czemu mam być winny? Nikt za mnie nie musiał umierać. Przyjmuję Śmierć Jezusa Chrystusa, jako wielki dar dla mnie a nie akt łaski, poświęcenia… to jest wielki dar Jego miłości, świadczący o jego wielkości i chwała Mu za to. Za to, że przetarł dla nas szlaki. Traktuje Go, jako naszego starszego Brata, wielkiego Nauczyciela i Syna Bożego… takiego samego jak każdy inny człowiek. On jedynie ma świadomość, żyje pełnią swej Boskości a my się tego uczymy. Żyjemy po to by sobie to uświadomić i wcześniej czy później to się wydarzy, bo jest TO BOSKI PLAN.
W Imię Ojca. Działam, piszę, myślę. Jestem tu gdzie jestem, taki, jaki jestem po to, po co On mnie tu postawił. Bo sam tego chciałem. Bo sam wybrałem gdzieś tam, na głębokim poziomie duszy wybrałem taką świadomość, taką życiowa drogę. Takie chrześcijańskie rozgrzeszenie. Być może w którymś z poprzednich wcieleń byłem jednym ze sprawców tego wielkiego religijnego przekrętu i teraz w tym życiu to odkręcam. Nie wiem, nie mam jeszcze takiego wglądu. Wszystko jest odsłaniane powoli i sukcesywnie. Może tak było. Nie jest to najważniejsze. Najważniejsze jest prawda. Jest to, żeby każdy odzyskał swoją prawdziwą twarz. Swoje Boskie dziedzictwo. Aby żył szczęśliwy i abyśmy, jako ludzie tu i teraz na Ziemi przeszli do nowej epoki. Czy ja dużo chcę od życia? Może…, ale przecież to dopiero początek. Co się będzie działo, gdy zaczniemy się oficjalnie komunikować z cywilizacjami kosmosu? Co będzie, gdy otworzą się dla nas zasłonięte bramy świata? To wszystko dopiero przed nami, ale już się otwiera. Już coraz śmielej to wchodzi w nasze życia. W naszą świadomość. My stajemy się takimi sięgającymi gwiazd stacjami nadawczo odbiorczymi dla Boskich promieni.
Eh. Nie wyszedł mi tekst dla ludzi 😉 to co napisałem będzie i tak dość mocne nawet dla tych, którzy są przyzwyczajeni do moich tekstów na Drogowskazie. Jednak sprawy muszą być wypowiadane. Nie chowa się zapalonej łapmy pod korcem. To by było nieuczciwe i wbrew temu, po co tu jestem.
Z uszanowaniem.
Kris
ps. tekst jest emocjonalny.. jak wszystko jednak bardzo chciałbym to wszystko komunikować z Miłością… dążę do tego. Tylko Ona jest prawdziwa.