Znów cień. Znów coś wychodzi… znów nie moc… eeeh. Po wczorajszym rozbłysku dziś znów nie ma mocy. Nie ma światła… nie czuję go. Wiem, że to przedsionek dobrego, nowego, świetlistego i to pozwala działać ale… boli i męczy. Tak, wezmę się w garść i zacznę naparzać. Coraz więcej wymówek przestaje być argumentem na śmieć i życie tylko pokazuje swoje oblicze. Po prostu wymówki. Spóścizna po starach czasach, gdy jako dzieciak robiłem swoje pierwsze ślubowania. Pierwsze postanowienia, że temu i temu będę wierny i tego i tego nie będę robił. Że w imię miłości – tej przez dzieciaka pojomowanej będę taki i taki i okazuję się, że taki jestem… okazuje sie jak wielka jest siła takiego przekonania i ślubowania ale teraz trzeba to zmienić. Robota czeka. Ludzi tylko dokoła woła o wiedzę o inspirację a ja… a ja zbieram siły… ileż tak jeszcze??
Roboty mam trochę, bo chcę Drogowskaz w nowej szacie zrobić. Z nową funkcjonalnością i to muszę przemyśleć i działać a ja… no właśnie. Znów przytłoczony przez własne ograniczenia…. ale jak się w końcu wkurnie… jak tupnę nogą… .
i chyba o to chodzi.