Tak mi się wydaje, że jest „trochę” roboty do zrobienia, bo w obliczu zbliżających się przemian, których przednimi strażami są choćby zmiany klimatyczne będą rosły skrajne nastoje… wielu wystraszonych wierzących jeszcze bardziej złapie się swego księdza i będą od niego oczekiwać wybawienia a on, biedny, co… z pustego to i Salomon nie naleje 😉 będzie głosił to, co wie, tłum będzie rósł a on dzięki temu będzie się jeszcze bardziej utwierdzał, że ma rację… inni widząc rosnący tłum będą przekonani, że to właściwa droga i niestety, ale… za nic sobie nie dadzą powiedzieć, że jest inna… a przecież… szeroka droga wiedzie Do zatracenia… a wąska do zbawienia, ale każdy, jak to zwykle bywa interpretuje to na swoją korzyść – ja też 😉
Pamiętam taką scenę z filmu „Tragedia Posejdona”. To katastroficzny, stary, amerykański film o tym jak to na środku oceanu fala tsunami przewróciła statek pasażerski. Przewróciła go do góry dnem. Pływał, ale wszystko było do góry nogami… fabuła jest mało istotna… utknął mi w pamięci jeden fragment z filmu jak to garstka bohaterów, jakiś amerykański „gieroj”, piękna dama (pewnie była, choć nie pamiętam, ale element obowiązkowy) i kilku mądrzejszych uciekało w stronę dna statku, czyli szli do góry i spotkali dziesiątki, setki wystraszonych, otępiałych pasażerów, którzy… szli za księdzem, okrętowym kapelanem, wierząc, że ich uratuje, że ich wyprowadzi z tej matni… Efekt był taki, że tylko jedna grupa się uratowała…
Podobnie się dzieje teraz… i to teraz jest jeszcze w miarę spokojnie, ale jak przyjdzie tsunami.. Jak przewróci to nasze społeczeństwo do góry nogami to wielu się uchwyci tej czarnej sutanny zamiast swego serca…. Szkoda… bardzo szkoda, bo niestety, ale kościoły zbłądziły i prowadzą wiernych BAAARDZO okrężną drogą do nieba…
Co ja mam do kleru czy do innych religii świata… chodzi o to, że tak jak napisał zaprzyjaźniony Ben „jesteśmy Chrystusami a nie grzesznikami”… A wiara w naszą grzeszność to coś, co od zawsze utrzymuje kościół i wokół czego zbudował całą swą religię. Dlaczego? Proste, inaczej by byli niepotrzebni… Po co sytemu posiłek? Więc wykreowano głodnych i ustalono się jako jedyne źródło pożywienia…. Ale ok. dobrze. Tak miało być. To ewolucja naszej planety, naszej cywilizacji.
Są dwa sposoby wiary w Boga albo się szuka schronienia u Niego albo się szuka Boga… religie szukają schronienia i tym samym nie są zainteresowane osiągnięciem Boga… a to osiągnięcie Boga jest naszym przeznaczeniem….
Religie wciąż utrzymują, że są z gruntu źli i że są grzeszni…. Tak wczoraj, arcypastor Baptystów stwierdził w swym kazaniu i co tu dużo mówić… cała Chrześcijańska wiara na takim paradygmacie stoi. Polecam ten artykuł i całą stronę zaprzyjaźnionego Bena… wiele tam jest napisane odnośnie tego jak i dlaczego religie świata zostały sprowadzone na taką a nie inną drogą i też jest napisane, jaka z tego korzyść dla Chrześcijan. A korzyść jest wielka, tylko trzeba będzie najpierw pokonać dogmatyczne demony i zaufać swemu sercu… to nie łatwe i szczerze współczuję Braci Chrześcijańskiej… chyba łatwiej jest takim wolnym słuchaczom uchwycić tę prawdę niż współczesnym faryzeuszom, uczonym w piśmie pokonać swe uprzedzenia i wieki tradycji. Ale mówimy o Prawdzie, która wyzwala… sam Jezus powiedział o tych czasach, że ludzkość przejdzie przez ucho igielne…, że w tym czasie będzie oddzielone prawdziwe ziarno od kąkolu… teraz jest czas żniw… czas Prawdy…. Jej czas już nastał… my ją prowadzamy. Na nic zgrzytanie zębów…
Chodzi jednak o to by mówić, by głosić swą prawdę. By manifestować swe serce…. Jesteśmy emisariuszami naszego Ojca… jesteśmy Jego posłannikami, którzy mają zadanie… „misję” – nie zawaham się użyć tego słowa 😉 aby jak najwięcej takich jak my „herbatników bożych” znów do Domu Ojca sprowadzić…, bo wszyscy jedność stanowimy i do jej odczuwania teraz powracamy….
Każdy z nas, zamiast uprawiać „ duchowy onanizm” 😉 czyli wchodzić w stany duchowe, medytacje, rozpuszczać się w ekstazie duchowej jedności powinien robić to, po co tu jest… pomagać swą świadomą postawą i innym doświadczać tych cudowności… nie chcę tu nikomu nic zarzucać, po prostu tak sobie myślę, że jesteśmy tu w konkretnym celu i pieszczenie swego ego doznaniami duchowymi czy jakimiś podróżami, wychodzeniami z ciała, świadomymi snami, czary mary, trataaatata to tylko strata czasu i czysta zabawa i rozrywka … egoizm i uciekanie z Ziemi… a przecież nie po to się inkarnowaliśmy, aby teraz gdzieś sobie odlatywać…
Nie to, że mamy się tu umartwiać i zamieniać w spychy pracujące non stop, ale chodzi o to by nie rozpraszać się na pierdoły, gdy masa ludzi jest jeszcze w stanie snu ego… nieświadoma tego, kim i po co jest tu na Ziemi… to jak zwykle kopniak w moją własną „d”, bo tu trzeba się sprężać a nie bać.. Roboty jest masa a zwłaszcza po tym, co zobaczyłem wczoraj… po tym, co doświadczam, na co dzień to warto by było zrobić jakąś większą erupcję tej świadomości. Warto by było rozbłysnąć światłem… by być… po prostu by być… by się nie wstydzić tego, kim się jest… jesteśmy wszak Dziećmi Bożymi… jesteśmy esencjami Światła, manifestacjami Miłości… a nie kurna jakimiś grzesznikami! Problem jest chyba tylko taki, że Ci, którzy mają się teraz dobrze nie będą chcieli żadnych zmian…, bo, po co skoro im jest dobrze… a, że są śpiącymi egoistami, ale z dużymi możliwościami, więc pewnie nie będą z radością patrzyć jak im się władza z rąk wymyka… jak każdy człowiek odzyskuje swoje siły, swoją tożsamość, jak przestaje być zależny od kogokolwiek i czegokolwiek… to może być dla nich w pierwszej chwili zagrożeniem, ale.. Wierzę, że i oni odnajdą w tym siebie… wierzę, że i Ci na górze tego systemu odnajdę swe Chrystusowe oblicze i zaczną robić dobrą robotę…, gdy Ci rozbłysną światłem świadomości Chrystusowej to już będzie to… lawina światła i zmartwychwstanie planetarne… heeej się będzie działo!! JJ
Ja tak sobie piszę te teksty, to, co mi się odsłoniło, ale sam nie ogarniam tego jak wielka zmiana paradygmatu przed nami… to daleko bardziej, niż gdy odkryliśmy, że Ziemia nie jest płaska tylko spostrzegli jej kulistość. „No ok., jest okrągła, no i co?” Dla przeciętnego obywatela tamtych czasów to była „ciekawostka dropsa” i ok. a tu…. Teraz odkryjemy, że nie tylko nie jesteśmy sami w Kosmosie – podobnie jak wcześniej wierzono naiwnie, że wokół Ziemi się wszystko kręci J Odkryjemy też, ze jesteśmy niewielką kropeczką na nieskończonej pełnej życia mapie Nieba. Ale przede wszystkim okaże się, że mamy wielką Moc…, że jesteśmy niezwykłymi istotami.. Esencje Światła… Manifestacje Miłości… zebrane na planecie Ziemia by wesprzeć Ją w tym wielkim przebudzeniu. By pomóc tej społeczności odzyskać prawdziwe twarze… by doświadczyć cudów. By zebrać słodki nektar, który wytworzył się dzięki temu jakże długiemu oddzieleniu od Boga/Źródła/Prawdy…, gdy błyska świadomość…. Po prostu… jest tyle piękna przed nami, że to aż się w głowie nie mieści, ale akurat w tym przypadku, to, że się w głowie nie mieści to norma…;) i tu trzeba mieć elastyczny umysł i otwarte serce, bo takie będą trzęsienia naszymi schematami, że nie jeden tego nie wytrzyma… spieszmy się kochać ludzi…, bo wystraszeni uciekną w dogmatykę… a dogmatyka to strefa umysłu… a umysłem się do Nieba nie pójdzie… droga idzie tylko przez Serce…. I to będzie największa przeszkoda dla wielu…
Teraz będziemy przechodzić przez ucho igielne… teraz zostanie oddzielone dobre ziarno od kąkolu… tak, jakoś zainspirowało mnie, że duże będą straty… jeszcze będzie wrzało w tym ziemskim kotle… tyglu. Trzymajmy się serc, bo Ziemia na ostrym wirażu… dogmaty to kotwice, które pociągną Cię ze sobą…. Odważ się być Tym, Kim jest Ci przeznaczone Być… bądź lekki, bądź swym sercem… miej świadomość, że jesteś…
Eh, naiwne to moje pisanie i misjonarskie… tak jakoś…. Dziś jest święty dzień… znowu;) chciałem go przypieczętować tym tekstem… tylko, że… „chciałem”…. Poszło z umysłu…. W dużej mierze… czuję w tym ducha i radość… miłości też jest wierzę, że dużo…. Jednak najważniejsza jest czystość…. Niech się święci….
Z serdecznym pozdrowieniem
Kris