Czym jest szczęście trzeba by na początku określić 😉 Nie mówię tu o farcie, łucie szczęścia tylko o stanie emocjonalno-energetycznym, o wysokim poziomie energii, który sprawia, że nasz umysł, mózg jest zalany koktajlem wszelkich, najlepszych hormonów. I mówię tu o stanie stałym. Nie przejściową huśtawką, która pojawia się i znika, o której to huśtawce śpiewali “ze piękne są tylko chwile” itd. Mówię tu o stanie szczęścia, o życiu na zupełnie innym poziomie, innym “levelu” postrzegania siebie, świata i życia. Mówię o nowym Ja. 🙂 Ufff, wysoko mierzę! 🙂
Chodzi o to, że ten stan szczęścia o którym piszę i myślę, który gdzieś tam odczuwam coraz częściej jest naszym naturalnym stanem. My z tego stanu jesteśmy utkani, to jest nasz rdzeń, nasz dom. Po prostu wysokie i to baaaardzo wysokie wibracje. Szczęście. Oczywiście w obecnym stanie ziemskim ten stan wydaje się jakąś mniej lub bardziej odległa abstrakcją ale tylko dlatego, że mało kto jeszcze tak żyje. Wszyscy dokoła, lub znakomita większość z nas jest obwalona swoimi traumami, które bardzo obniżają nasze wibracje a z drugiej strony naszymi oczekiwaniami, strategiami na przetrwanie, które też potężnie obciążają naszą energetykę. Do tego dochodzi brak oprogramowania w głowie – po prostu, wszyscy sobie myślimy, że jesteśmy kurczakami a tym czasem, naszym prawdziwym ja, prawdziwym stanem życia jest życie orła. Tu użyłem porównania A. De Mello – trafnie to ujął. To wszystko sprawia, że nie potrafimy wejść w chwilę obecną, to raz ale gorsze jest to, że nie wiemy nawet że powinniśmy próbować. Jesteśmy tak zaprogramowani, tak zafiksowani na walkę z rzeczywistością, na przeżywaniu swoich paranoi lub projekcji że nawet nie myślimy o czymś więcej, o jakiś “wyższych wymiarach”. Życie się toczy. Przebiegamy w stresie lub na jakimś haju kolejne lata i później stwierdzamy, że jesteśmy już starzy i zmęczeni i tak właściwie to życie jest jak papier toaletowy – długie, szare i do dupy. (choć teraz już robią pachnące, ale porównanie dalej obowiązuje bo cóż z tego, że Ci pachnie skoro i tak jest do dupy? ;))
Więc co blokuje szczęście, Ten mityczny stan raju, wysokich wibracji, które sprawiają, że endorfiny i serotonina po plecach cieknie a DMT uszami się wylewa? 😉 Poniekąd już powiedziałem – stres i oczekiwania. To co Budda powiedział, oczekiwania źródłem cierpienia, o stresie pewnie też mówił, nie wiem, bo nie studiowałem Jego nauk ale oczekiwania na pewno niszczą. Traumy, żale, pretensje, nieprzetrawione złości, zawiści, małostkowe myśli i pragnienia – zabijają nasze wibracje.
Jeśli mieliśmy szczęście, to zaraz po urodzeniu mieliśmy trochę czasu aby podoświadczać beztroski i wysokich wibracji będąc w ciele. Jeśli nie było szczęścia (czyli nie mieliśmy tego w planie), to dostaliśmy “czapę” traumatyczną już w okresie prenatalnym a nawet jeszcze u dziadków i babć… Wszystko to zniża wibracje a do koła wzorca który by to przełamywał, rozświetlał, neutralizował nie ma. Więc przeżywamy życie kurczaka, grzebiemy za robakami, robimy rzeczy które można by zrobić na milion lepszych sposobów. Cóż, takie życie, takie czasy obecnie.
Więc co robić? Kluczem jest uważna i odważna samoobserwacja, kontemplacja swoich uczuć, emocji, intencji, pragnień….. i akceptacja ich. Chodzi o to, że gdy zaczynasz to robić Twój umysł zatrzymuje się, przestaje projektować chmury zakłóceń, obłąkanych myśli, które tworzą przecież Twój świat a zaczyna dopuszczać do siebie rzeczywistość… i wtedy zaczyna pojawiać się magia życia. Wtedy zaczynasz jakby podnosić głowę ponad swój kurnik, zaczynasz sięgać dalej, zaczynasz myśleć inaczej… pojawia się naturalne szczęście. Proste? 🙂 Tak, w teorii bardzo ale w praktyce, niekoniecznie, przynajmniej nie dla mnie. Ale dzielnie próbuję i w końcu się uda 🙂 nie może być inaczej. W końcu to powrót do Domu. To nie jest robienie czegoś nadzwyczajnego tylko właśnie powrót do prawdziwego siebie. I tak jak to teraz odbieram, to czas ku temu już najwyższy! Wracajmy do Domu! 🙂
Wszystkiego Świadomego i powodzenia na Twej Drodze! 🙂
Krzysztof