z talerza codzienności, łyżką uważność, okruchy dnia, okraszone miłością, przyprawione tolerancją przeżuwamy świadomie rosnąc w swym odsłoniętym uświadomieniu aż do wszechogarniającej wolności istnienia….
Po co żyjemy? Skąd takie pytanie? Wczoraj, dużo czasu zainwestowałem w działalność biznesową – to nie to. To nic nie daje. Fakt, jest satysfakcja gdy uda się zrobić coś, zrealizować jakiś projekt ale też jest to takie jakieś puste… bez smaku… wszystko dlatego, że nie ma ludzi… żyjemy po to by się integrować, by się komunikować, by się wspólnie bawić, synergicznie współdziałać, współtworzyć… jeżeli jesteśmy samotni, nastawieni tylko na samodzielne działanie to będzie nam się źle działo. |
|
Życie to smakowanie każdej chwili. To przenikanie każdego momentu swoim umysłem. To rozpoznawanie śladów swej działalności. To rozpoznawanie swych intencji. To odkrywanie tego kim się jest i gdzie się jest… dochodzenie do wielu ciekawych odkryć… życie to łapanie pyłku krążącego w powietrzu w rozgrzany letni dzień…. to łapanie babiego lata…. to wąchanie kwiatów, to zachwyt nad normalną codziennością… to jest życie. Jestem obecny w tu i teraz, doświadczam tego, że myślę, że piszę, że stukam na klawiaturze… doświadczam tego procesu myślowego który zachodzi w mojej głowie.. zapisuje myśli które się pojawiają, których przecież nie wymyśliłem… zaprosiłem je do swego umysłu zasiadając z intencją napisania tego tekstu… skąd one się biorą? Kto mi je podsuwa? Z jakiego nieprzebranego oceanu myśli i idei one pochodzą? Kim ja jestem, że mam do niego dostęp? Jakże jest szczęśliwy każdy myślący bo przecież samym tym bierze współudział we wspaniałym procesie zwanym życiem – istnieniem.
Więc po co żyjemy? Temat jest szeroki jak rzeka. Żyjemy dla siebie na wzajem. Żyjemy dla relacji. Żyjemy aby wspólnie się o siebie ostrzyć, szlifować, budować. Żyjemy w społeczeństwie i jesteśmy na wskroś społeczni a jak to wygląda teraz? Teraz, dzięki telewizji i ogólnemu brakowi wiedzy o nas samych zmykamy sie w czterech ścianach, włączamy telewizor i zapadamy się w odmóżdżającej rozrywce… zapadamy coraz bardziej w ego iluzję samotności.
Po co są związki? Związki nam pozwalają rozumieć coraz lepiej siebie samych. Związki sprawiają, że zaczynamy dostrzegać, że coraz mniej jest tego co nas różni od innych a co raz więcej wspólnych rzeczy. Związki sprawiają, że zaczynamy oduczać się egoizmu. Związek to odważna wyprawa na poszukiwanie prawdy o nas samych. Jasne. Nie tylko związkiem można odkryć tę prawdę… właściwie to nie znam ludzi, którzy będąc w związku odkryli Prawdę! Jeżeli ktoś ją odkrył i urzeczywistnił to zazwyczaj był samotny, samodzielny, samowystarczalny ale… nie miał kłopotów ze związkami i był samotny bo chciał, bo taki był jego wybór a nie dlatego, że nie potrafił utrzymać związku. Więc życie to też i związki i choć są w nich różne chwile to zawsze, nawet w tych trudnych chwilach a może nawet właśnie najbardziej w tych trudnych chwilach związki pomagają wznieść się w swej samoświadomości.
Więc po co żyjemy? By się realizować? By się rozwijać… by z pomysłem i autorefleksją zasiadać przed stołem dnia codziennego i spożywać świadomie i z namysłem nasze potrawy, które nam kucharz Życiem zwany nałożył… delektujmy się tymi potrawami i nie starajmy się jeść za szybko i niedbale… to wywołuje niestrawność…. do tego też odnosi się gdzieś tam wbity w podświadomości przekaz “nie odchodź od stołu do póki wszystkiego nie zjesz… to grzech zostawić jedzenie na talerzu…” to właśnie chodzi o naszą codzienność… “chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj….” każdy nasz oddech, każda chwila, każda reakcja mniej lub bardziej świadoma to kolejne kęsy, które przeżuwamy…. wszystko to sprawia że rośniemy, że jesteśmy co raz to bardziej i bardziej świadomi…
Żyjmy tu dla siebie na wzajem. Jesteśmy tu jeden dla drugiego. Jedną z większych pomieszań naszego wieku, naszych czasów jest wszechobecna alienacja, znieczulica… brak umiejętności komunikacyjnych… nie potrafimy się wspólnie i bez zażenowania śmiać. Nie potrafimy dawać bez oczekiwań i brać bez zobowiązań… i po to by się tego nauczyć też żyjemy…
żyjemy aby zrównoważyć nasze męskie i żeńskie aspekty bo gdzieś tam, w wyższym stanie świadomości nie będzie płci… płeć jest teraz tu i my jej używamy aby lepiej się uczyć, aby bardziej doświadczać polaryzacji ale to też jest tylko narzędziem które dobre Życie nam daje dla naszej nauki….
i żyjemy tu też aby uwolnić się od zaklętego tańca kata i ofiary. Aby uwolnić się od winy, poczucia grzechu, małości… aby odnaleźć swe czyste boskie Korzenie… swe prawdziwe dziedzictwo… to jest droga świadomości, droga radości, droga niewinności… droga coraz większego uwalniania się do ego… droga odnajdywania części samego siebie w całym świecie i … jedno co mnie urzekło… nie ma mocy w nas.. my jesteśmy w mocy i jej wynikiem, jej dzieckiem, jej kreacją… jak uważasz, że moc jest w Tobie to uważaj… bo wstrząsać będzie….
Po co żyjemy? By słuchać muzyki w ten pochmurny dzień, by pisać to wszystko, by czerpać radość z istnienia w Boskim świecie… by się śmiać i smucić. By cierpieć i świętować… to wszystko to klasy, lekcje dla naszej świadomości… po co żyć? Bo to niesamowita frajda!
“W życiu piękne są tylko chwile” śpiewał Rysiek… niech te chwile trwają wiecznie dla Ciebie… i całego Twego świata.
Z serdecznym pozdrowieniem Przyjacielu, Przyjaciółko