..w sercu, w czuciu tego, co z okół dociera do śród-ziemi, do tego kim jestem..
czuję ogromną różnorodność dotyku.. tęsknię za tym nieśmiałym, który przed jakimś czasem chciał zaistnieć, a ja nie byłam jeszcze gotowa, chociaż był kochany i niewinny.. wcześniej mój taki sam został pominięty przez tego samego nieśmiałego kochanego.. uczymy się dotyku wzajemnego, bo chyba nam zależy na prawdzie człowieczeństwa bardziej.. przestać bać się dotykać z czułością i nawet z całą dwu-wielo-znacznością tej czułości.. pragnę dotykać, bo do tego dostałam palce i serce od Boga, żeby dotykać nimi..
dziwne jest to, że łatwo jest mi teraz dotknąć, przytulić, pogłaskać kogoś mniej bliskiego sercu, niż tego na kim zależy mi najbardziej..
co to jest? czy ktoś wie? ..to niech powie..