Zniechęcenie, to taki astralny kurz, który osiada się na naszych pierwotnych chęciach, planach, postanowieniach. Gdy jest go dostatecznie dużo, to wyrasta z niego jakieś lenistwo, odrzucenie, zaniedbanie… generalnie odechciewa nam się, porzucamy coś, co na początku było takie fajne… Jednak zanim to nastąpi, to może trwać dłuższa lub krótsza faza odrzucania, zniechęcania… czyli kurzy się coraz bardziej i jest coraz bardziej duszno ale ponieważ nie jesteśmy tego świadomi, to nie sprzątamy, nie wycieramy kurzy i w związku z tym sytuacja się kończy zazwyczaj się kończy. Nasz pierwotny plan, zapał przygasa, przygasa aż w końcu gaśnie całkiem. Coś, co wcześniej wydawało się jasne i bez wad teraz jest ciemne i widać same wady. No dno i bąbelki… Dlatego, trzeba odkurzać zniechęcenie, strząsać je jak pyłek z rękawa…
Żyjemy tutaj nie po to, aby coś robić tylko po to, aby coś robiąc, nie ważne co, zdobywać świadomość, doświadczać, nabywać wiedzy. Jeżeli wymyślamy jakiś plan, jest impuls, zazwyczaj z góry, gdzieś coś, mamy jakiś przebłysk z nieświadomości. Nierzadko coś naprawdę genialnego zaświta w głowie ale najczęściej jest coś po prostu dobre, atrakcyjne dla nas. Wtedy chce się nam. Jest siła, energia, werwa! Tak, chcę działać “jarać, jarać” kurna, jestem napalony mniej lub bardziej… super. Pomysł, nowa idea świeci się w słońcu, błyszczy niczym diament. Nic tylko oszlifować i będzie git. I w tym momencie zaczyna się kurzyć… 😉
Pojawiają się pierwsze sygnały, że ok, diament jasny, świeci w słońcu ale kurna… daleko. O… cholera… nie dość, że daleko, to jeszcze jakaś droga kręta, pod górę… i las dokoła.. kurna “wilki jakieś” deszcz 😉 a my tu mokniemy… 😉 W każdym razie impuls z serca jest teraz obrabiany przez naszą “logikę”, czyli takiego „misia-czy-da-sia” 😉 da się to zrobić albo nie da się. Jak to zrobimy, którędy, ile nam zejdzie z tym i w ogóle no to, niby to takie fajne, ten diamencik ale przejebana droga do niego… no nie wiem sam… może tylko zrobimy zdjęcie… 😉 poszukajmy jakiś inne cele, może coś przy drodze będzie leżało… 😉 Kurzy się już pięknie.
Oczywiście, wszystko zależy co się wymyśliło, co przyszło do głowy. Tutaj nie chcę obrzucić błotem naszego misia-czy-da-sia bo on często ratuje nas przed jakimś mrzonkami, dziwnymi pomysłami i po prostu mówi – „stary, wyluzuj… nie tędy droga, bo to po prostu nierealne” i ma on rację dopóki… to on rządzi… 😉 nie będę teraz rozwijał tego wątku bo być może jest on zbyt fantastyczny. mój miś-czydaś zbyt mocno jeszcze u mnie rządzi. Ale chodzi mi o to, że logika jest cudna, potrzebna i często ratuje nas przed ogromnymi stratami czasu. Podobno wszystko da się logicznie wytłumaczyć. Wszystko jeśli coś jest dla nas nielogiczne to tylko dlatego, że mamy za mało danych aby to logicznie ogarnąć ale jakaś logika jest za wszystkim. Chodzi mi to o to, żeby nie doktoryzować się teraz za bardzo nad logiką, że mamy jej słuchać ale tylko jako potwierdzenia rzeczywistości, a nie do kreowania rzeczywistości. Do kreowania jest Twórcza wiara z Intuicją. Wiara kopie tunel, a logika stawia stemple aby ten tunel się nie zawalił. Tyle o logice. Idziemy dalej z naszym zniechęceniem.
Co jest dokładniej tym zniechęceniem? Naszym diamentem jest silna idea, błysk, jakaś bardzo silna myśl, wizja, która zaświeciła nam jak słońce, a zniechęcenia to drobne myśli, drobne emocje wynikające z naszego podświadomego ograniczonego oprogramowania i to jeszcze bardzo często nie naszego. Po prostu myślimy o danym temacie, mamy jeszcze masę szczerych chęci i zapału – tak zrobimy to, a tu podchodzi ktoś z boku lub z wnętrza i mówi zobacz… ale on ma skazę… tak właściwie to ten diament to nie wiem… to raczej nie diament… to szkło.. a w ogóle to inni ten diament też próbowali zdobyć i okazywało się, że daleko i w ogóle do dupy.. Ktoś inny mówi, że droga jest do kitu, że niebezpiecznie, że zbóje po drodze grasują i po japach walą….. no wilki oczywiście… 😉 a tak w ogóle to spójrz na siebie.. no z czym ty startujesz…? Ty.. weź spójrz na siebie…. Chodzi o to, że słuchamy różnych informacji z boku i z wnętrza KTÓRE NIE SĄ NASZE. To czyjeś projekcie a my pozwalamy aby w nas wchodziły. Ty dostałeś czystą iluminację, objawienie tego diamentu, Ty go widzisz w niesamowity sposób. a oni nie, a tym czasem pozwalasz, aby ich myśli wchodziły w Ciebie i obcinały motywację, zabijały Twoją chęć sięgnięcia po diament. Te myśli mogą być błahe. a mogą być i ciężkie.. błahych możesz słuchać wiele i powoli, powoli będziesz się coraz bardziej zniechęcać… kurz będzie osiadał i osiadał aż w końcu stwierdzisz, że cel jest w sumie nie realny, a Tobie to się już tak właściwie nie chce…..
Chcenie i niechcenie to ten sam kij tylko z różnych końców. Na początku, gdy nie ma kurzu to tylko chcesz, tylko byś działał z zapałem i radością. Ale później wraz z zakurzaniem coraz więcej jest tego niechcenia a coraz mniej chcenia. Tutaj trzeba uważać. Jak mówię, nie wszystko co błyszczy na horyzoncie jest do zdobycia. Wiele rzeczy jest tylko po to, by błyszczały, a my mamy zdecydować czy iść za tym czy nie. Te nasze rozterki, wahania to jest naszym głównym doświadczeniem z tego co błyszczy w oddali. Trzeba to rozpoznać. Gdy rozpoznasz, że to jest to, po co masz iść, naprawdę, masz to zdobyć. Czujesz to w sobie, w trzewiach, że to jest Twoje, że masz to osiągnąć to wtedy Bracie, Siostro dmuchnij w ten kurz i naparzaj! 🙂
Chodzi o to aby wyrobić sobie taką świadomość, która będzie rozpoznawała takich kurzycieli, takich, którzy sami nie wiele zrobili, a zawsze na wszystkim najwięcej się znają i najwięcej do powiedzenia mają. Takich, których po prostu szlag trafi jeśli Ty czegoś dokonasz… i oni, bardzo często zupełnie nieświadomie będą robić wszystko abyś tylko zrezygnował i nie dopiął swego, nie szedł po ten diament… przecież jakby się czuli gdybyś Ty osiągnął a oni nie… potwarz dla nich, więc będą Ci kurzyć ale…. jak by to powiedział Mistrz Elokwencji i Ciętej Riposty – piepsz to! 😉 Dostrzeż to i uśmiechnij się do tego. Wydaj mentalny rozkaz, że ma to wszystko iść precz! Nie ma kurna bata, żeby Ci tu coś latało, żeby jakieś, czyjeś jęczenie i narzekanie odwodziło Cię od tego co Tobie w sercu zagrało. Nie daj się i… wręcz podziękuj tym “Józkom”, którzy to generują, bo dzięki temu będziesz mógł się wkurzyć, strząsnąć ten kurz niechcenia, lenistwa, wahania… zwątpienia… to wszystko jest tylko energią astralną, którą Ty, jako Istota sięgająca daleko po za wymiar astralny strząsasz jak pyłek z kołnierzyka… i basta. Nie ma bata aby Ci coś stanęło na drodze, bo Ty już wiesz…
Więc uśmiechnij się do swego zniechęcenia. Podziękuj mu. Zobacz jakie są jego okoliczności, co Ci ono mówi, jak próbuje Cię podejść i… jakby to powiedział Mistrz Elokwencji “jebnij pięścią w stół i niech się kur… dzieje!” czasem takie metody są najlepsze… jeśli energia jest zastała to tylko czymś takim można ruszyć z miejsca. I chyba tak właśnie muszę zrobić… 😉
Pozdrawiam Cię serdecznie na Twojej Drodze! 🙂 Do następnego razu
Krzysztof