Za-duszki? Pijmy za duszki? 😉 jakoś to mi się dziwnie kojarzy ten dzień ale niech tam. Minął pierwszy listopada. Święto zmarłych. Wszystkich świętych… byłem na cmentarzu, a jakże. Tu w Szczecinie jest jeden z największych, jak nie największych w Europie…. jest ładnych parę hektarów grobów. Niektóre części są na prawdę ładne, takie parkowe, porośnięte starymi drzewami, można się poczuć jak na spacerze, tylko, że… tłum… tłum ludzi. Niesamowite. Niesamowite jak to się wszystko automatycznie dzieje. Każą nam na pierwszego listopada zapalić świeczkę na grobach i się modlić za zmarłych to tak robimy… całe społeczeństwo wyroiło się jak gigantyczne mrowisko w które ktoś wbił kij i wszyscy poszliśmy na cmentarze opłakiwać, wspominać naszych bliskich.
“Ludzie umierają… nie wiedza co się dzieje….” śpiewa Tomek Lipiński i zawsze przypomina mi się ta piosenka, gdy sprawy zaczynają dotykać tabu – śmierci. O niej nie chętnie rozmawiamy… boimy się śmierci… co tu dużo mówić… Ci co wierzą w piekło niebo i są na bakier z instytucją kościoła boją się bardziej. Ci co niby nie wierzą boją się ale mnie oficjalnie. Śmierć jest jest niezłym straszakiem.. a jeszcze męki piekielne… ooo to już… no niby bajka… ale jednak…strach…a jak nie bajka…. my, z naszą obecną świadomością, jesteśmy pełni nieuświadomionych programów. I choć niektóre z nich są odważne i otwarcie manifestują swe poglądy to inne, bardziej ukryte – bo przecież wstydzimy się ich dzialają w nas i powodują, że się boimy, wahamy, cofamy, robmy sobie sami dywersję.
W każdym razie tak sobie myślę, powinniśmy spokojnie doświadczać tego gdzie nas kierują, co nam próbują wcisnąć. Ci producenci świeczek i sprzedawcy odpustów. Nie ma się co na to nastawiać bojowo, bo po co… po prostu bawmy się tą sytuacją. Najlepsze co możemy zrobić gdy przyłapiemy się na tym, że znów odgrywamy jakiś społeczny rytuał, który tak na prawdę wcale nie mamy ochoty robić to po prostu roześmiejmy się do siebie, skończmy i więcej tego nie róbmy. Róbmy tylko to co jest zgodne z nami, z naszymi PRAWDZIWYMI przekonaniami.
Na koniec mała herezja 😉 to, że wciąż rozpamiętujemy naszych zmarłych to dla nich nie koniecznie coś dobrego… zobacz, zawsze, jak kierujemy na kogoś uwagę, wysyłamy do niego sygnał energetyczny, taki dzwonek, telefon. I ten ktoś odbiera. Jeżeli co roku, co chwilę myślimy o naszych drogich zmarłych to robimy im niedźwiedzią przysługę, bo wciąż ich zatrzymujemy w ich obecnym miejscu. Nie mogą iść dalej w swej ścieżce rozwoju… muszą się stawiać na wezwanie…. to jest dobre? Zaduszki, święto zmarłych… jak dla mnie jest to święto dość szkodliwe szczególnie dla zmarłych, których swymi myślami przywołujemy do naszego świata. Oni już odeszli i robili by coś innego ale nie mogą…bo my ich wołamy… to jest cena popularności…
Wydaje mi się, że aby bezpiecznie i nieszkodliwie dla obu stron oddać cześć zmarłemu trzeba myśleć o nim jak o zmarłym naszym towarzyszu, przodku, który żył, był, działał, wiele mu zawdzięczamy ale już go nie ma. Jest w lepszym świecie, idzie innymi ścieżkami rozwoju. Życzmy mu jak najlepiej, Wybaczmy wszystko, Podziękujmy za wszystko. I niech spokojnie umrze i idzie swą ścieżką życia. Niekończącą się drogą….
Święto zmarłych…. tak, to nasze święto. My jesteśmy martwi… Oni są naprawdę żywi, bo nie żyją w iluzji materializmu i oddzielenia od Źródła a my rozpamiętujemy ich pobyt w stanie nieuświadomienia…. czyje to święto? Kto je wymyślił i po co? Momento mori…. ok, tylko, że najpierw przydało by się urodzić.
Nie jestem na ścieżce wojennej z kościołem, Tropię absurdy wiary. Szkodliwe przekonania i wierzenia których czas już przeminąl.
z uszanowaniem Przyjacielu, Przyjaciółko