Choćbym szedł przez dolinę cieni, zła się nie ulęknę…. Jakoś tak to szło, chyba. Nie pamiętam dobrze tego cytatu, ale mniej więcej o to chyba tam chodziło. Znów jest cień, znów jest mroczny klimat w głowie. Po niedawnym uniesieniu i zrywie serca, znów dopadł dekadentyzm. Ok. Wiem, że przejdzie i tęcza będzie piękna po nim. Wiem też, co ze mnie wylazło i cieszę się, że wylazło. Wyszedł brak szacunku i strach, podatność i słabość i to chyba to boli… Boli to, że choć myślało się, że jest dobrze, to jednak dobrze nie było. Ale pocieszające jest to, że mimo to i tak jest dobrze 🙂
Moja Zionka, moja wielka Nauczycielka i moja Kochana Istotka znów pokazała mi pewne błędy, które robię i znów zabolało i znów zapiekło, ale teraz znów zaczyna się podobać i znów jest coraz lepiej. Nie ma tego złego, bo nie ma złego, są tylko doświadczenia, które sami generujemy, aby się czegoś nauczyć… To, co nazywamy złym, to tylko niemiłe nam doświadczenia i nasze własne twarze, które wyparliśmy z naszej świadomości i udajemy świętoszków. Jeżeli bylibyśmy dobrzy, żadne zło by nam się nie przytrafiało, bo nie miałoby, do czego być przyciągane.
Nasza podświadomość przyciąga to, co w niej siedzi. Czyli na przykład naszą wściekłość, żal, strach, ale i też miłość, radość i bogactwo. Twoje i moje życie jest odbiciem tego, co nam w głebi siedzi. Tym bardziej czasem się człowiek zaduma patrząc na to, co się przydarza… Kurde.. To naprawdę aż tak ze mną źle? Aż tyle tego paskudztwa we mnie siedzi? W każdym z nas siedzi, to, że to widzimy oznaczać może to, że zacząłeś z tym pracować. Że przestałeś to odsuwać od siebie i zacząłeś działać i iść w stronę światła i prawdy. Wtedy te wszystkie spychane z pola widzenia śmieci zaczynają wyłazić na światło dzienne i zaczynają wołać o uzdrowienie. W sumie… Nic, tylko się cieszyć! 😉
To są właśnie te cienie, które nas ogarniają i które zabierają nam radość życia, które sprawiają, że się boimy, że tracimy grunt pod nogami itd., Ale jest na to sposób. Tak, wystarczy być świadomym. Wystarczy mieć przeświadczenie i pewność, że w każdej chwili naszego życia, na każdym kroku jest z nami On, jest z nami Bóg Ojciec i który opiekuje się wciąż swoim Synem. Synem marnotrawnym, który stwierdził, że sobie poradzi sam i wybrał się w drogę z dala od Boga, ale pomylił sie i wraca teraz do Niego. Wystarczy być przekonanym, że Syn Boży, którego urzeczywistnił Jezus Chrystus to każdy z nas. Wystarczy być pełnym wiary i ufności i wystarczy w pełni i ufnie powierzyć się Jezusowi Chrystusowi.
Wystarczy odkryć swą nierozerwalną więź ze swym Ojcem, którą pierwszy urzeczywistnił Jezus i pójść w Jego ślady. Być takim jak Jezus Chrystus. Jezus wyciąga do nas rękę i woła nas abyśmy szli za Nim, abyśmy zrobili tak samo jak On. Nie musimy robić 40-to dniowych postów na pustyni, nie musimy umierać na krzyżu… On to zrobił, On przetarł szlak, On ustawił drogowskaz i wybudował wygodną drogą do Domu, do Ojca i my jedyne, co mamy zrobić to Mu zaufać! To oddać Mu się bez reszty, całym sobą całym sercem i odrzuciwszy błędne przekonania o naszej grzeszności, czy naszej gorszej pozycji w stosunku do kogokolwiek łącznie z Jezusem, w pełni się oddać Jego prowadzeniu.
Proste. Zróbmy to. Teraz. Już. Jezu, oddaję Ci się, jako memu Starszemu Bratu i Bogu i proszę Cię o pomoc w tej Drodze do Domu. Pomóż mi osiągnąć to, co Ty. Kocham Cię i z radością idę Twoimi Śladami.
Brat w Chrystusie
Kris