„Weź moje jarzmo”
Czasy się zmieniły, wciąż się zmieniają i nie wymaga się od nas, idących za Światłem Prawdy porzucania wszystkiego, całego, naszego dotychczasowego życia i podążania za guru, prawdą, życiem w klasztorze, pustelni.. już nie trzeba, już możemy żyć normalnie i wręcz musimy żyć normalnie. Mamy być aktywnymi jednostkami społecznymi, działać w społeczeństwie i tym dawać z siebie, siebie. Dawać znak, że to jest prawdziwe życie, manifestować naszą prawdziwą naturę. Skończył się czas zaszywania się w kokony teraz jest już czas rozkwitu.
Piszę to, bo napisałem wcześniej w którymś tekście, że jak jest dobrze, to znaczy, że tylko zbieramy siłę przed następnym ciężkim doświadczeniem lub odbieramy energię, którą wypracowaliśmy i też skończy się i będzie znów źle. Tak nie musi być. Teraz jest taki czas, że będziemy wystawiani na świat po to, by inni mogli stwierdzić, że życie w prawdzie jest tym czego nam naprawdę potrzeba. Że to jest to. I nie osiągniemy tego będąc przekonani, że jak jest dobrze, to zaraz coś walnie, że diabeł krąży wokół i czeka by nas porwać. Nie. Jest dobrze i będzie tylko lepiej. Jeżeli wyjdziemy z karmicznego kręgu nie będzie już potrzeby ku temu by nas dotykały ciężkie doświadczenia, bo nasza Istota dojrzała już wystarczająco do tego by świecić swym blaskiem Duszy.
Wczoraj na grupie szkoły Biblijnej na którą mam niesamowitą okazję uczęszczać Pastor zawiesił pytanie nad określeniem Biblijnym Jezusa, parafrazuję: „przyjdźcie do mnie, a ja wam dam ulgę, a później weźmiecie moje jarzmo i pójdziecie ze mną” i fakt, druga część nie jest zachęcająca.. bo przecież jarzmo, jak by nie patrzeć źle się kojarzy…. Ale czy to o to chodziło?
Jarzmo Chrystusa to dość trudne określenie i widać, że zostało skierowane do ówczesnych ludzi. Wtedy ono było naprawdę jarzmem… za to co głosił Jezus został On zabity, a Jego następcy byli prześladowani i też zabijani….. wtedy to było naprawdę jarzmo… później, gdy Konstantyn Wielki zrobił z tego religię państwową nie było to już jarzmem za które można było zginąć, było po prostu stylem życia, jasne, wymagało pójście ścieżką pewnych wyrzeczeń – choć patrząc na to co się działo na dworze piotrowym w Rzymie ciężko było by to powiedzieć 😉 jarzmo przestało być jarzmem za które grozi kara śmierci… ale wciąż coś tu jest nie tak…
To co głosił Jezus było totalnie przeciwne rządom, ustrojom, królestwom, bo głosił On równość wszystkich ludzi przed Bogiem i zarazem, ich – naszą boskość… teraz tego Chrześcijanie ( i inne duże religie monoteistyczne, żeby nie było, że się uwziąłem) nie głoszą, a jarzmo ma inny wymiar… Aby jarzmo było jarzmem więc teraz jest ono walką, zmaganiem się z całym świeckim światem i obecni Chrześcijanie myślą, wierzą, że zmagają się z diabłem, który ogarnął całe społeczeństwo i nim manipuluje, a oni dźwigają jarzmo Chrystusa… muszą mieć jakieś jarzmo to mają ale czy to o to chodzi?
Czym teraz jest Jarzmo Chrystusa? Na poranionej ziemi pługiem prawdy zaorajmy wielki nieświadomości, zasadźmy ziarna miłości, niech wyrosną drzewa szczęścia…. Jarzmo chyba jeszcze jest jarzmem ale już nie długo stanie się koroną…. Na razie jeszcze może być problemem, wyzwaniem, bo jest cała masa nieświadomości wokół nas, która obecnie rządzi i nie odda tak łatwo swych rządów więc każdy kto ubierze zbroje miłości, koronę Chrystusa i miecz prawdy będzie teraz wystawiony na ostrzał tych co bronić będą starego porządku…. Jednak ten czas przemija, czas prześladowań, czas gdy ciemność była w przewadze… teraz to jarzmo już przestaje nim być, teraz staje się przywilejem, prawdziwą i jedyną rzeczywistością…. To kolejny przykład „prawdy, która wyzwala” bo znów, z czegoś co jawiło się totalnie złe i ciężkie robi się coś uskrzydlającego, wznoszącego… znów jakieś kajdany przyczepione do naszych nóg okazują się czymś co pomaga nam lepiej iść, szybciej, łatwiej. a dzięki temu, że tak długo się z tym męczyliśmy to zdobyliśmy bezcenne doświadczenie życiowe i teraz jesteśmy odmienieni, osiągnęliśmy coś pięknego i cennego, coś, czego byśmy nigdy nie osiągnęli gdyby nie te kajdany, gdyby nie te lata nieświadomości….
Nie ma złego, bo wszystko na dobre wychodzi… jedynie w krótkim okresie czasu może nam się to wydawać złe ale po jakimś czasie okazuje się to wielkim błogosławieństwem….. choć na początku możemy się zatrząść oburzeni i poczuć się oszukani to później roześmiejemy się z ulgą i wdzięcznością i pogratulujemy sobie, że wzięliśmy udział w czymś tak wspaniałym.
Nie patrz na to jak na jarzmo… patrz jak na koronę… Koronę Chrystusa. Zupełnie inny obraz, zupełnie inne odczucie nieprawdaż? Teraz też, dzięki takiemu postrzeganiu sprawiasz, że wszystko się zaczyna układać a nie działać przeciwko Tobie.
„Przyjdźcie do Mnie, a ja Wam dam ulgę, weźmiecie moją Koronę Chrystusa i pójdziemy razem, nieść dobra Nowinę”…